Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2011, 12:20   #196
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Aquilian powoli wypuścił powietrze z płuc, widząc drużynę ze snu. Nie mógł pomylić ich z nikim innym - wizja wyryła się zbyt głęboko w jego pamięci. Pewnie podszedł do trójki poszukiwaczy przygód:
- Mam na imię Aquilian; chciałbym z wami porozmawiać - spojrzał na każdego z zgromadzonych.
Jeden z trójki mężczyzn skinął głową na jego widok.
- Siadaj, Aquilianie, jestem Bared. W czymś możemy ci pomóc? - spytał.
Kapłan pierw oparł miecz o stół, później stalową tarczę o krzesło, po czym spoczął. Wątła konstrukcja zatrzeszczała pod ciężarem rosłego męża i jego ekwipunku. Hełm spoczął na kolanach. Symbol Tego Który Czuwa był najbardziej odcinającym się elementem, jego monochromatycznego odzienia: - Być może ja jestem w stanie pomóc wam - odparł.
Na twarz Bareda pojawił się wyraz uprzejmego zaciekawienia.
- Tak? - spytał. – Nam? - Całkiem jakby się upewniał.
Oblicze Aquiliana nie zdradzało żadnych emocji oprócz absolutnego spokoju:
- Wiem, że podróżujecie, a w drodze przyda się pomoc strażnika i uzdrowiciela. Mógłbym wspomóc was w boju, ponadto byłem kształcony w kilku dziedzinach nauk - ponownie powiódł wzrokiem po całej grupie. – Chciałbym do was dołączyć.
Spokojne, głębokie spojrzenie Aranona spoczęło na nowych przybyszach. Rozbawił go widok elfki z niedźwiedziem. Rzadko widywało się władców zwierząt przy traktach. Co do kapłana zaś, nie miał o nim żadnej specjalnej opinii. Wyglądało na to, że był on sługą Helma, boga strażników.
- Jestem Aranon, sługa Corellona Larethiana, Stwórcy elfów. Miło mi cię poznać, Aquilianie. Jeśli wolno mi zapytać, dlaczego chcesz podróżować właśnie z nami?
Kapłan wcześniej czy później spodziewał się tego pytania: - Helm, polecił mi kroczyć u waszego boku - odpowiedział zwięźle.
- Zechcesz powiedzieć coś więcej na ten temat? - zapytał Bared. Jego wiara w zsyłane przez bogów zlecenia może i była na odpowiednim poziomie, ale nie był tak całkiem pewien, czy chce, by bez przerwy wpatrywało się w niego Ciekawskie Oko. Nie zawsze kroczył ścieżkami prawa i stały nadzór nie był mu do szczęścia potrzebny.
Elyra dość długo zwlekała z powrotem. Przystanęła przy ścianie przybytku i poświęciła chwil parę na bawienie się futrem towarzysza. Besztanie go o to że nie zrobił tego co mu nakazała jakoś wyleciało jej z głowy. Gdy ponownie przekroczyła próg karczmy Aquilian zdążył się już dosiąść do trójki podróżnych, którzy najwyraźniej byli tymi, których poszukiwał. Przystanęła niezdecydowana. Nie przepadała za zamkniętymi pomieszczeniami i wyjątkowo kiepsko się w nich czuła. W decyzji pomógł jej niezbyt przychylny wzrok gospodarza. Podeszła więc do stołu przy którym siedział Aquilian i usiadła na ostatnim wolnym krześle lekko przy tym skłoniwszy głowę pozostałym. Nie odezwała się jednak.
- Witaj, pani, w naszej skromnej kompanii. - Na widok podchodzącej do nich kobiety Bared uniósł się lekko. - Bared - przedstawił się.
- Elyra - odpowiedziała przenosząc wzrok na człowieka.
Bared przez moment przyglądał się Elyrze. Ciekaw był, czy stale jest taka małomówna, co wśród kobiet było zjawiskiem dość niecodziennym, czy też jakieś okoliczności sprawiają, że nie ma ochoty się wypowiadać. Niektórzy ludzie lasu źle się czuli pod dachem. Może i ona...
- Zjesz coś, Elyro? - W końcu nie wypadało zacząć rozmowy od ‘Czego tu szukasz?’. – Albo twój towarzysz? Chociaż wątpię, czy w karczmie znalazłoby się coś, co jemu by smakowało.
- Jestem pewna że coś się jednak znajdzie. Chociażby miód
- odpowiedziała lekko unosząc kąciki ust. – Zaś dla mnie... Co byś polecił Baredzie?
- Zje prosto z garneczka, czy też wolałby z miski?
- spytał Bared, który kryjąc uśmiech zastanawiał się, jak zareaguje gospodarz na takie nietypowe zamówienie. – A polecałbym to, co sami jemy - pyszną jajecznicę z kiełbasą i bardzo dobry chleb. Ewentualnie sarninę. Z pewnością zostało trochę od wczoraj.
- Miska byłaby z pewnością wygodniejsza o ile gospodarz wyrazi zgodę
- zerknęła niepewnie w stronę gospodarza. Miała dziwne wrażenie, że nie będzie zachwycony.
- Pewnie nie cierpi na nadmiar humoru po dzisiejszej nocy. - Bared nie rozwinął tematu. – Jednak powinno mu to być obojętne, kto i co zje, byle zapłacił.
Podniósł się.
- Zaraz złożę zamówienie. Ty też coś zjesz, Aquilianie? - zwrócił się do kapłana.
Kapłan skinął głową: - Z chęcią zjadłbym jajecznicę z chlebem i sarninę. Do tego ćwiartkę piwa i może jeszcze trochę kiełbasy - zaczął wysupływać monety.

- Ale na zewnątrz!
To była jedyna obiekcja co do karmienia niedźwiedzia, jaką wysunął karczmarz, gdy tylko usłyszał zamówienie.
Po chwili przed kapłanem znalazła się taca z jedzeniem i dzban piwa, zaś przed elfką, prócz tacy z jedzeniem i winem, miska z miodem i kawał sarniny.
- Pomogę ci - zaoferował się Bared widząc, że Elyra wybiera się z całym jedzeniem na dwór.
- Dziękuję - nieco zaskoczona odparła na propozycję człowieka. – Wybaczcie - zwróciła się do pozostałych nieco dłużej zatrzymując wzrok na Aquilionie, po czym ostrożnie chwyciła tacę i ruszyła w stronę drzwi.
Helmita odebrał swoje zamówienie. Skinął głową w podzięce, po czym dostrzegł spojrzenie kobiety. Zapewne wolała zjeść w samotności.

Jadł spoglądając na nowo poznanych ludzi. Byli podejrzliwi, co mogło oznaczać, że uprzednio poznane osoby przysporzyły im sporo kłopotów.
 
ObywatelGranit jest offline