Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2011, 00:07   #4
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Dwa dni wcześniej.

Statek stał już w porcie kilka dni, lecz John nie zszedł jeszcze na ląd. W zwyczaju miał pierwej o działa i samą łajbę zadbać, dopiero potem w karczmie się upijać. A robota była, bo działa zakonserwować trza było, obeznać się ile kul oraz prochu zostało no i sprawdzić jak tam prywatne zapasy rumu i tytoniu. Działa jak zawsze wymagały porządnego czyszczenia, na tym też Johnowi minęły ostatnie dni. Jego podkomendni dostali dwa dni wolnego, coby się młodzi zabawić w mieście mogli, tak więc John pod pokładem był sam. Popijając rumu z butli nucił pod nosem jedną z pirackich pieśni.

Na statku bunt, nad nami mew zawieja!
Od wczoraj za dublonów złotych garść.
Dwóch niegodziwców ciężko zwisa z rei!
Za mało że czterech to w sam raz...

Iceburg był w dobrym humorze, za jakieś dwa dni skończy prace i będzie mógł zejść na brzeg zabawić się w karczmach. Podrapał się po głowie skrytej pod bandaną, po czym zagłębił swe potężne ramię głębiej w lufę działa. Kropelki potu spływały po jego potężnym odsłoniętym torsie, a broda dygotała rytmicznie od śpiewów pirata.

Popołudnie dnia bieżącego

Gruby Jonh miał akurat przerwę, sprawdził już wszystkie działa, dwa było trzeba jeszcze przeczyścić. Zasiadł na jednej ze skrzyń w ładowni, zębami odkorkowując butelkę rumu. Pociągnął z niej zdrowo a krople trunku spłynęły po jego bujnej brodzie na potężną pierś. Wreszcie mógł sobie chwilę odpocząć, “Ryży” i “Smoła” jak nazywał dwójkę swoich podkomendnych mieli przydzieloną robotę, wręcz żyć nie umierać. Iceburg oparł się o drewno podnosząc aktualnie czytaną książkę z ziemi. Poślinił palec przewracając strony i popijając rum zatopił się w lekturze.
- Lepiej byś zrobił odkładając ta butelkę. - gniewny głos kapitana przerwał owe ciekawe zajęcie. Bellamy zdecydowanie w humorze dziś nie był skoro butelki rumu się czepiał.
John zatrzymał naczynie w połowie drogi do ust, unosząc wzrok znad książki na kapitana.
- Kapitan zaszczycił nas na niższym pokładzie? Nie spodziewałem się, inaczej bym posprzątał. - zarechotał Gruby John odkładając książkę, a zakorkowaną już butlę wsuwając za pasek. - Co się dzieje Kapitanie, odpływamy, czy któryś z chłopców coś przeskrobał? - zapytał Iceburg powstając ze skrzynki.
- Odpływamy jednak nie teraz jeszcze. Sprawę mam do załatwienia po której gorąco się tu zrobi i na długo nas niektórzy zapamiętają. Po Eleanor idę... Przygotuj działa na wieczór.
- Po Nelly?! -zdziwił się działowy. - Kopę lat dzieciaka nie widziałem.- mówiąc to przejechał ręką po swym obfitym zaroście. - Coś czuje, że będzie gorąco, działa będą gotowe, tego Kapitan może być pewny. Ale co to się porobiło, że Eleanora do nas wraca, o ile można wiedzieć Kapitanie.
- Wszystkiego się dowiesz jak już bezpiecznie będzie. Starego kamrata w niewiedzy trzymać nie będę, szczególnie na historię naszą zważywszy. Póki co rozkaz padł by rumu nie tykać i być w gotowości. Tyczy się wszystkich John - dodał, wymownym wzrokiem na butelkę spoglądając.
- Jak rozumiem zakaz dotyczy również piwa i innych trunków? - zapytał zmarnowanym głosem John.
- Wody się napić możesz jak cię suszyć będzie.
- Ehhh i wszystkie plany się poszły chędożyć. - mruknął John który aż się wzdrygnął na myśl o wodzie.- No ale jak takie rozkazy to co zrobić. Przynajmniej palić można. -dodał pocieszająco do samego siebie wzrokiem spoglądając na swoją skrytkę z tytoniem. - Jeszcze jakieś rozkazy?
- Jak coś jeszcze będzie to wierz mi, dowiesz się i ty. Earl ma zadbać o wszystko - oznajmiła po czym odwrócił się i ruszył w stronę stopni na pokład prowadzących.
John poczekał, aż kapitan odejdzie poza zasięg głosu i odsuwając kilka skrzyń wrzasnął.
- Smoła ho no mi tu!
Po niespełna kilku chwilach przy Śmierdzącym Johnie stał czarnoskóry chłopak w wieku lat dwudziestu. Na rękach miał swoje robocze rękawice, w milczeniu oczekiwał rozkazów.
- Słuchaj no ty mnie Smoła. – powiedział John grzebiąc w swej skrytce z tytoniem.- Rumu dziś nie pijemy, więc mi nie ma po co na ląd schodzić. Ale ty coś dla mnie zrobisz. – brodaty działowy począł zwijać sobie skręta, które po chwili odpalił. Zaciągnął się wypuszczając dym przez nos. – Leć no do miasta i kup mi kilka butli grogu. – powiedziawszy to rzucił chłopakowi parę monet. – Bo dnia jutrzejszego to ja pić mam zamiar.
Smoła odbiegł pospiesznie w stronę klapy prowadzącej na górny pokład, a Gruby John założył swe grube rękawice. Skoro szykowało się gorące pożegnanie, było trzeba porządnie przygotować armaty.



Wieczór dzień bieżący


Gdy powietrze przeszyły odgłosy strzałów John jak zawsze był pod pokładem, tęsknie spoglądając w stronę butelki rumu i owijając tytoń w pergamin. Szybko odpalił grubego skręta i żwawym krokiem ruszył w stronę schodów. Klapa odskoczyła pod wpływem jego silnego ramienia, a on wraz ze swym zapachem wyszedł na górny pokład. Zaciągnął się mocno swoim skrętem i spojrzał na nadciągających żołnierzy.
- Co tu się dzieje do stu czartów?! Ktoś córkę gubernatora do łoża zaciągnął?!- zakrzyknął by dowiedzieć się czy to już gorące pożegnanie które zapowiadał mu kapitan, czy po prostu jakiś przypadek.
Odpowiedział mu głos kobiecy, któremu udało się przekrzyczeć hałas.
- Odbijamy, a ci tutaj pożegnać się przyszli!
W chwile później rozbrzmiał głos Samuela, który dla umilenia sobie walki śpiewać zaczął.
- No to pożegnajmy się z nimi należycie! -ryknął Gruby John dobywając swych pistoletów oraz podchwytując melodię przez kapitana śpiewaną. Ze skrętem w ustach oddał dwa strzały w stronę biegnących po czym powoli zaczął kierować się w stronę klapy w pokładzie.
- Tak sobie myślę, że bardziej wylewnie się z nimi pożegnam, kul mamy dużo. - zarechotał rubasznie odrzucając klapę na bok.
- Aj aj, Panie John. –odkrzyknął mu kobiecy głos gdy znikał już pod pokładem.

Ryży i Smoła biegali to w jedną to w druga ładując zawczasu działa. Johnata podszedł do jednego rycząc do swych podkomendnych. – Ta już załadowaliście!?
- Ta jest Panie John! – odkrzyknął mu rudzielec który umieszczał właśnie kulę w kolejnym dziale.
- No i świetnie! – huknął Iceburg i wyjął z ust swego potężnego skręta. Ustawił działo, przymykając jedno oko, celując prosto w tabun żołnierzy.
- Nelly się wam zachciało co obwiesie? –mruknął pod nosem i uśmiechnął się sam do siebie. – Nie położycie na niej łap póki stary Johnata dycha.- dodał i przyłożył do lontu żarzącego się skręta. Po chwili rozległ się huk a armata odskoczyła lekko do tyłu, posyłając kulę prosto w żołnierzy gubernatora.
- Ha trafieni!- krzyknął wesoło John obserwując wszystko przez mały otwór. Smoła i Ryży ryknęli triumfalnie ładując kolejna armatę. Żołnierze poczęli się wycofywać, nie było już po co marnować kul. John przysiadł na skrzyni i już miał zacząć raczyć się swym skrętem, kiedy to cały statek zadygotał.
- Co do czorta... –mruknął działowy podtrzymując się ściany. Między skrzyniami pojawiła się czarna twarz Smoły który z swym grubym głosem, w łamanym angielskim oznajmił. – W prawą Burtę, trafić.
- Coooo!!? –wydarł się Johnata i doskoczył do dział. – „Rozkosz” będą nam ostrzeliwać?! Już ja im pokaże jak się używa armaty. –ryknął wściekle poprawiając bandanę. Jego rozpięta koszula falowała z każdym krokiem. Kilka dział zostało wycelowanych w fort.
- Czas się pożegnać chłopcy! Smoła Ryży odpalamy!

Huk dział rozdarł noc niczym grom z jasnego nieba. Kule poszybowały w stronę miejskiego fortu, niczym żelazne anioły śmierci.
- Dobra chłopcy nie strzelać już bez rozkazu! –wydarł się Iceburg i ruszył w stronę schodów na górny pokład. – Idę się obeznać w sytuacji. –rzekł otwierając klapę.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline