Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2011, 16:17   #37
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz... 1 :)

Douglas usiadł naprzeciw Vicky zerkając niepewnie na dziewczynę. Bądź co bądź, panna von Strom zmieniała humory szybciej niż kameleon barwy. I właściwie nie był pewien czego się po niej spodziewać. Choć... niewątpliwie kusząco wyglądała w blasku świec.
Nałożył jej i sobie jedzenie mówiąc.- Wyglądasz dziś przeuroczo.
Vicky ukroiła kawałek smakowicie pachnącej kaczki i już uniosła widelec do ust kiedy do jej uszu dotarły słowa Douglasa. Opuściła widelec na talerz i zerknęła na niego podejrzliwie.
- To ta sama suknia co wczoraj ją miałam na kolacji... a jakoś przeuroczo nie wyglądałam - mruknęła do niego w odpowiedzi na...komplement.
-Doprawdy? Wydawało mi się, że przyciągałaś wiele spojrzeń.- mruknął Douglas, zamiast za kaczkę, biorąc się za whisky.
-Skąd wiesz...jak sam gapiłeś się na tą biuściastą blondynę? -odrzekła mu dziewczyna ponownie unosząc widelec w stronę ust.
Douglas spojrzał jej w oczy, splatając dłonie.-Nie dość już dałem ci dowodów, że uważam cię za śliczną kobietę?
- Jak tuzin przede mną i tuzin obok mnie i tuzin po mnie i … - odrzekła mu Vicky wymachując przy tym widelcem na którym był nadziany kawałek kaczki i przy jednym z tych wymachów... poszybował jak rakieta, którą dziewczyna oglądała w kinie.
-Zależy ci na tym, by być wyjątkową w moich oczach?- spytał obojętnym tonem Douglas.
- Nic a nic - odrzekła mu pospiesznie dziewczyna spoglądając w zdziwieniu na pusty widelec.
-Nic a nic. To pewnie cię nie obchodzi, że jednak uważam cię za wyjątkową kobietę.- odparł równie obojętnym tonem Doug, nie uściślając iż chodzi o wyjątkowo humorzastą kobietę, wyjątkowo szaloną, wyjątkowo upierdliwą i wyjątkową męczącą. I irytująco uroczą w swych wadach.
- Zapewne mówisz to każdej dziewczynie... - odparła mu panna von Stom przesuwając wzrokiem po jego twarzy. W tym ubraniu i przy blasku świec był taki... uwodzicielski. A jeszcze ten jego głos... Odetchnęła głęboko.
-Zabawne. Ale chyba... nie.- rzekł po głębokim namyśle Douglas i zerknął na jej twarzyczkę, głównie skupiając się na wargach. Zupełnie jakby czegoś tam szukał.Vicky pod wpływem jego spojrzenia przesunęła koniuszkiem języka najpierw po dolnej a następnie po górnej wardze. Spuściła wzrok na talerz i ponownie nabrała kawałek kaczki na widelec. - Jakoś ci nie wierzę... ta cała garderoba nie przyszła tu sama - mruknęła przy tym pod nosem.
-No i? Nie powiesz mi chyba, że nie kręcili się wokół ciebie kawalerzy, co?- spytał z ciekawością w głosie Douglas.
- Ależ kręcili... kręcili... aż od tego kręcenia zawrotu głowy dostali - burknęła na to dziewczyna i z zamachem wsunęła do ust kawałek ziemniaczka, który smakował niebiańsko. Zaczęła go przeżuwać zamykając w zachwycie oczy. - Nie będziesz jadł? Nie smakuje ci? -spytała przełykając.
-Najpierw coś posmakuję.-głos Douglasa zabrzmiał podejrzanie blisko. I po chwili poczuła wargi mężczyzny dotykających jej. Całował ją delikatnie, wpierw zapewne podkradłszy się do niej, gdy przymknęła oczy. Vicky odwzajemniała jego pocałunki odchylając głowę, jednak jej brzuch upomniał się o swoje prawa głośno burcząc w proteście. Oderwała usta od ust mężczyzny i ponownie skupiła swoją uwagę na talerzu. Nabrała na widelec kolejną porcję i unosząc go do góry zatrzymała tuż przed ustami Douglasa. - Spróbuj... jest przepyszne - rzekła uśmiechając się do niego pięknie.
Maverick cmoknął ją w kącik ust, głaszcząc po głowie.-Jesteś... niemożliwa, dzikusko. Jak na kogoś komu na mnie nie zależy, strasznie zazdrosna.

Po czym wziął ów kawałek kaczki do ust, mówiąc po chwili.-Pikantna... bardzo.
- Jak pikantna? - spytała biorąc kolejną porcję i zanim on odpowiedział wsunęła ją sobie do ust. Zapominając, że przecież w złości wsypała do kaczki cały słoik chilli.
-Baaałdzo pikaant...- odparł Douglas chwytając butelkę z whisky i pijąc szybkimi haustami. By potem wypaplać.-Zly pomysl. Mleko.
Vicky wysunęła język na brodę i zaczęła wachlować dłonią tak jakby chciała ugasić pożar.... sięgnęła do szklanki, z której pił Douglas i wypiła do końca alkohol jednym haustem. Z oczu popłynęły jej łzy. A z gardła wydobył ochrypły jęk: - Piiiiiiiiiiiiiić!!! podsunęła szklankę w kierunku trzymanej przez mężczyznę butelki.
Douglas odruchowo nalał dziewczynie alkoholu, po czym ruszył przeszukiwać kuchnię w poszukiwaniu mleka. Paliło jak... sama nie wiedziała jak, dla ugaszenia płomienia postanowiła go zalać, wypiła więc jednym duszkiem całą zawartość szklanki, po czym napełniła ja ponownie i kolejną wypiła. Z jej oczu leciały łzy ciurkiem, a spieczony język przez chilli nie odczuwał, że pije alkohol... piła go więc jak wodę. Jednak gaszenie nie bardzo jej wychodziło, bo język płonął mimo kolejnych opróżnianych szklaneczek.
Doug łyknął znalezionego mleka i podał butelkę dziewczynie.-Spróbuj tego.
Jej piciem whisky się nie przejął. Wszak twierdziła, że już piła. Chwyciła w dłonie butelkę i przytknęła ją do ust pijąc łapczywie. Powoli pieczenie ustawało, to na języku, jednak teraz zaczęło ją nękać gorąco rozchodzące się z brzucha. Oderwała butelkę od ust i oddała ją Douglasowi szepcząc przy tym ochryple - Pomogło
-To.. dobrze. Czujesz się już lepiej? spytał z uśmiechem Douglas i zerknął na kaczkę.- Myślałem, że Bella jest lepszą kucharką.
- To nie Bella... to ja -rzekła mu żałośnie przypominając sobie jak doprawiła kaczkę, po czym przytknęła dłoń do ust i poderwała się z krzesła w panice rozglądając dookoła.
-Ty?!- zdziwił się Douglas i podszedł bliżej jej patrząc w oczy.-A niby czemu ty miałaś sabotować kolację?
Pikantna kaczka, alkohol a potem mleko... chyba postanowiły wrócić tą samą drogą co się dostały do żołądka dziewczyny, ruszył pospiesznie w kierunku zlewu. Jednak zmieniła zdanie i zawróciła kierując się pospiesznie w stronę drzwi.

A Douglas ruszył za nią. Na szczęście nie wypił tyle, by mieszanka w jego brzuchu, była... wybuchowa. Dopadła łazienki i trzasnęła drzwiami, wszak damie nie wypadało zwracać tego co zjadła w obecności widowni. Upadła na kolana i wypuściła to co nie chciało zostać tam gdzie się dostało.
Douglas zaś czuwał za drzwiami łazienki, ale tylko przez chwilę. Rzekł.-Zaraz wracam.
I gdzieś poszedł.
- Yhhhhhhhhhmmmmmmmmm - jęknęła Vicky pomiędzy jednym spazmem a drugim. Chwilę jeszcze ją męczyły, a potem tak samo nagle ustały jak się zaczęły. Odetchnęła głęboko i siedziała czekając czy jednak nie powrócą na nowo.
-Już ci lepiej?-mruknął Doug zza drzwi.
- Nie lepiej-mruknęła wstając i puszczając wodę aby obmyć twarz. - Idźźźźźźźźźźźźź sobie
-Po co w ogóle doprawiłaś tak tą kaczkę? -Douglas jakoś nie przejął się jej słowami.
- Abyś ją zjadł i... idźźźźźźźźźźźźźźź sobie! - nabrała wody w dłonie i zanurzyła w nie twarz.
-Chciałaś mnie otruć? Tak?- rzekł z zaskoczeniem w głosie Douglas.
- Abyś więcej tego kwiatuszka nie odwiedzał i na pikniki nie zabierał i nie wyrabiał z nim tego... Idźźźźźźźźźźźźźźźź sobie! - zaczęła gwałtownie nabierać powietrza czując, że żołądek znów zaczyna wykonywać podejrzane ewolucje.
-I zostawić cię samą w potrzebie. Naprawdę byś tego chciała?-rzekł poprzez drzwi Douglas i westchnął głośno.-Czasami jesteś jak mała dziewczynka.
Vicky wychyliła głowę za drzwi spytała:
- W jakiej potrzebie?
-No...wymiotujesz. A to znaczy, chyba... że potrzebujesz, by się tobą zaopiekowano.-odparł Douglas spokojnym tonem głosu. Po czym spytał.-A wiesz, że mogłaś mnie poprosić, bym tego kwiatuszka nie odwiedzał. Byłoby to zdrowiej, dla nas obojga.
Maverick przemilczał fakt, że romans z Charlotte od kilku miesięcy, był śpiewką przeszłości.
- Nie wyyyyyyyyyymiotuję! -odrzekła mu dziewczyna uśmiechając się do niego tak szeroko, że gdyby nie uszy to pewnie uśmiech owinąłby się jej wokół głowy. Oczy podejrzanie zaczęły jej błyszczeć przy tym.
-Może chcesz jednak przepłukać gardło, odrobinkę? -odparł Douglas podając whisky dziewuszce.-Odrobinkę, dla zabicia absmaku.
- Chcessssssssssssssszzzzzzzzzzzzzzz - odrzekła mu Vicky i zabrała butelkę z rąk Douglasa, przystawiła ją do ust i zaczęła pić łyk za łykiem, kubeczki smakowe języka nie reagowały na smak alkoholu, bo jeszcze pamiętały doprawioną chilli kaczkę.
-Ej ej...-odparł Douglas odbierając jej butelkę od ust i odstawiając na ziemię. Po czym wziął ją na ręce i mruknął.-Ech.... ty to nie pozwalasz się nudzić, co?
- Ejjjjjjjjjjjjjj... czemuś mi zabrał? Smakowało mi i sprawiało, że brzuch mi nie dokucza - Mruknęła Vicky starając się schylić po odstawioną butelkę.
-Co za dużo, to niezdrowo.- chwytając w pasie Victorię i odciągając od butelki i od drzwi łazienki. A następnie biorąc na ramiona.-Wiesz... z żadną się tak nie patyczkowałem jak z tobą. Możesz być pewna, że jesteś wyjątkowa.
- Puuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuszczaj! - Vicky zaczęła go okładać dłonią po plecach - Doug postaw mnie natychmiast!
-Przestań się drzeć. Jesteś strasznie...- Douglas niechętnie postawił dziewczynę na ziemi.-Może powinienem cię już położyć spać.
- Kiedy ja nie chcę spać... Wiesz... - przytuliła mu dłoń do twarzy i uśmiechając się promiennie powiedziała - Nie chcę spać bo...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uVCp2lJOs7o&feature=related[/MEDIA]

-Jutro taka lekka nie będzie.- mruknął cicho Douglas i dodał.-Nie mam patefonu w tym pojeździe. No cóż... cóż więc chcesz zrobić księżniczko?
-Czemu nie ma? Kiedy ja chcę! - upierała się dziewczyna wtulając w jego ramiona i dodała: - Wymyśl coś... proszę... proszę! - patrząc na niego z nadzieją w oczach i trzepocząc przy tym zalotnie rzęsami.
-Niby co... Hmmm... a ty nie masz jakiejś muzycznej zabawki?westchnął Douglas i burknął.-Możemy jeszcze pojechać... motocyklem, do jakiejś karczmy, na tańce.
- Pooooooooooooooooczekaj! - wykrzyknęła nagle Vicky wyswobodzając się z jego ramion i popędziła do sypialni. Nie było jej chwilę a kiedy wróciła ustawiła na stole niespodziankę którą przyniosła.


- To państwo Zgryzkowie. Zobacz co potrafią...- pochyliła się nad szczurami i szepnęła im coś. Po czym odwróciła się do Douglasa i z promiennym uśmiechem zaśpiewała patrząc mu czule w oczy:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nZywllx9Qsk&feature=related[/MEDIA]

-Ty sobie żartujesz, tak?- zdziwił się Douglas patrząc na dwa szczurki, strojące instrumenty.
- Uważasz, że nie będziesz umiał zatańczyć przy tym co nam zagrają? - spytała Vicky śmiejąc się przy tym perliście.
-Jeśli umieją zagrać.-mruknął Douglas zerkając z powątpiewaniem na szczurki. I dodając ciszej.-A ty umiesz zatańcz... No dobrze.
-Czy madame...-podał dłoń Vicky pytając.-Zatańczy ze mną?
A szczurki zaczęły grać.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pnxeKl-Kbqw&feature=related[/MEDIA]

- Taaaaaaaaaaak! - entuzjastycznie zakrzyknęła Vicky i z rozpędem wpadła w jego ramiona przytulając się do niego mocno. - Dooooooooooooooooug....?
-Co?-mruknął Maverick próbując się wyrwać z uścisku.-Nie tak blisko...lekki dystans.
- Yhmmmmmm...lekkkkkiiii dyyyyyyyystans - wymruczała Vicky i hipśnieła podejrzanie na końcu wypowiedzi nadal przylepiając się do niego niczym druga skóra.
Muzyka szczurków, mocno odbiegała od wiktoriańskich standardów. A i to co wyczyniała Victoria dalekie było tańcom. Maverick wzruszył jednak ramionami i kręcąc się w kółko człapał prowadząc partnerkę. Póki panna von Strom była zadowolona...on też był. Lepsze to niż, kolejne wyciąganie jej z depresji, lub kolejny napad szału... lub płaczu.
- Dooooooooooooooooooug...?! - tym razem głośniej rzekła mu w ucho Vicky.
-O co chodzi dzikusko.- odparł Douglas trzymając w ramionach panienkę, na wyraźnym rauszu.
- Luuubisz... <hips>... tańczyć? - spytała obejmując go mocniej za szyję.
-Tak. Lubię. A ty lubisz?- mruknął Douglas.
- Nieee... wieeeeeeeeem... nie tańczyłam zbyt wiele, ale teraz jest miło. A ty tańczyłeś? - dopytywała się dalej.
-Tak. Dość często.- odparł Douglas oplatając dłońmi pupę Vicky i dociskając ją do siebie, by dalej mogli dreptać w kółko przy szczurzej muzyce.
- Dooooooooooooooooooooooooooug... - wymruczała znów Vicky opierając policzek o jego bark. Uśmiechnęła się nagle sama do siebie i dmuchnęła mu w ucho.
-Cooooo?- mruknął mężczyzna, cmokając ją w ucho.
- Kto cię uczył tańczyć? Miałeś guwernanta? - pytała drepcząc wolno w ramionach mężczyzny, bo tańcem tego raczej nazwać nie było można.
-Jakoś tak. Sam się nauczyłem.- mruknął w odpowiedzi Maverick, wzruszając ramionami.-Praktyka czyni mistrza.
- Tak.. tak... wiem...praktykujesz i praktykujesz … <hips> - wyprostowała się nagle i spojrzała mu w oczy - A co będzie jak cię przy tym praktykowaniu jakiś zazdrosny mąż albo narzeczony nakryje?
-Wiesz... akurat taniec, to... nie jest coś o co trzeba być zazdrosnym.- mruknął Maverick, nagle biorąc ją w ramiona i unosząc w górę dodał.-Pokażę ci coś o co warto być zazdrosnym.
- Ejjjjjjjjjjjj! Jak mnie trzymasz na rękach to nie mogę tańczyć - oznajmiła mu Vicky fakt, o którym zapewne sam wiedział.
-Tak, tak...wiem.- odparł Maverick, potem przycisnął usta do jej ust, całując ją delikatnie.
Odwzajemniała pocałunki obejmując go za szyje i wtulając się w niego. Smakował... wybornie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline