Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2011, 16:41   #40
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 4.

Nie uszła daleko, wszak szła na piechotę. Automobil wkrótce ją dogonił i zajechał jej drogę.
Douglas spojrzał przez okienko i rzekł.-A ty... czemu poszłaś sama na spacer. Wiesz, że tu niebezpiecznie?
- Nie twoja sprawa! - odrzekła na to Vicky i ominęła przeszkodę ruszając dalej.
Douglas wysiadł z pojazdu i ruszył za nią.-Co ci znowu odb... Co się stało?!
- Nie jesteś moim tatką, nie muszę się przed tobą tłumaczyć... zajmij się lepiej całowaniem, abyś z wprawy nie wyszedł. - odburknęła mu Vicky nie zatrzymując się a nawet przyspieszając kroku.
-Skoro tak mówisz.- Douglas zaszedł jej drogę ponownie, chwycił dłońmi jej ramiona i zaczął całować jej usta drapieżnie i namiętnie dociskając Victorię do siebie i nie pozwalając jej się wyrwać.
Objęła go ramionami za szyje i odwzajemniała pocałunki wtulając się w niego całą sobą. Przypomniała sobie jednak jak Bella mówiła o ich wspólnym całowaniu i w złości uniosła kolano uderzając nim w czułe miejsce mężczyzny.
-Co ci znów odbiło?!- wrzasnął Douglas, kuląc się po ciosie.
- Podrywaczu! Bałamucie! Lovelasie! Obłudniku! Jak chciałeś się mnie pozbyć, by robić teraz to samo z nią, co?! Sama se pójdę zostaw mnie już wam nie będę zawadzać! - wykrzykiwała w złości dziewczyna okładając go pięścią po plecach. - Mówiłeś, że będę dziś obolała... to i ty też bądź! Przynajmniej to będziemy razem odczuwać! - usiadła na skraju ścieżki i schowała twarz między podciągniętymi kolanami czekając aż sobie pójdzie.
Jak na złość usiadł obok i zaczął pytać.-O czym ty wogóle mówisz dzikusko?! Z kim chcesz mnie zostawić?
- Idź... so...bie... - wyszeptała cicho, dziwnie łamiącym się głosem.
Nie poszedł. Objął i przytulił do siebie mrucząc.-Ciągle się na mnie wściekasz. I nigdy nie mówisz o co. To nieuczciwe z twej strony.
-Czemu ją całowałeś? Tak... tak... źle całuję ja? - spytała starając się od niego odsunąć.
-Kogo całowałem? I kiedy?- spytał zaskoczony jej pytaniem.
- I... je...szcze... kłamiesz! Puszczaj, ale już! - teraz już naprawdę zaczęła się wyrywać z oplatających ją ramion Douglasa.
Ten jednak nie puszczał dziewczyny, zaciskając mocno ramiona.-Ja kłamię?! To ty mi mówisz półsłówkami i każesz zgadywać o co chodzi?!
- Nie wiesz nawet kogo, gdzie i kiedy całujesz? Nic dla ciebie nie znaczymy, prawda? Ani ona ani ja. Ot taka tam rozrywka w drodze do kwiatuszków Londynu. Nic cię nie obeszło czy będę czy nie będę paradować przed pułkiem na golasa i... uwierzyłeś, że tylu ich było przed tobą i... - nagle zamilkła przyglądając się mu z uwagą: - czy ty się już kiedyś kochałeś z dziewicą? - spytała.
-Nic nie powiem. Sama niczego nie wyjaśniasz, więc nie widzę powodu by ci odpowiadać.-trzymał ją mocno, acz delikatnie. Po czym cmoknął w usta.-Tylko ciągle o coś oskarżasz.
- Panie... Maverick... proszę natychmiast zabrać ręce ze mnie! - rzekła mu Vicky dumnie unosząc brodę.
-Nie. Zacznijmy od tego, kogo niby miałem całować.- mruknął Douglas całując ową dumnie uniesioną brodę... szyję pod nią.-Kogóż to całowałem... skoro ostatnio lepię się tylko do ciebie?
Zacisnęła usta wymownie i nic nie rzekła, wszak sam przecież dobrze wiedział kogo całował, Bella się chwaliła, a ona go uświadamiać nie miała zamiaru... czułą, że z niej drwi i tyle.
-Panienko... ja z tym całowaniem.- z tyłu za parą słychać było zapłakaną Bellę.-Żartowałam, bo myślałam... bo panienka znów się pokłóciła... to chciałam... pomóc... Bo panienka, bardzo... ja.... kłamałam.
-Może ktoś mi wyjaśni, o co tu chodzi?- spytał lekko zdezorientowany Douglas, nadal trzymając w ramionach mocno Victorię.
- Sami sobie wyjaśniajcie, a ty mnie puszczaj juuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuż! Oboje mnie oszukujecie... bawiąc się przy tym dobrze! - szturchnęła go łokciem w żebra.

Puścił ją i burknął.-Skaranie boskie z wami obiema!
Wstał i rzekł.-Obie do automobilu, ale już ! Bo was tam zaniosę!
- Ja nigdzie nie idę! Znajdę sobie inny automobil do Londynu! -odrzekła mu na to Vicky zakładając ramiona na pierś.
Maverick chwycił w pasie Victorię i zarzucił sobie dziewczynę brzuchem na ramię, trzymając ją mocno za uda i pośladki mruczał pod nosem.-Szalona dziewczyna. Ile ja przez ciebie muszę się męczyć.
Spojrzał złowrogo na Bellę dodając.-A ty już nie mąć więcej.
- Puszczaj MNIE!!! To porwanie! RATUUUUUUUUUUUUUUUUUNKU!!! - wydzierała mu się do ucha okładając go pięścią po plecach.
-Tak, tak...to porwanie.- odparł Douglas i klepnął lekko Vicky po tyłku.-Zostałaś porwana więc zachowuj się odpowiednio. I nie krzycz, bo nikt cię nie usłyszy.
- RAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAATUUUUUUUUUUNKUUUUUUUUUU!!! - wydarła się na to jeszcze głośniej.
-Tylko ptaki płoszysz. Ale proszę bardzo, krzycz. Jak ochrypniesz, będzie spokojniej.-odparł Douglas, zaś Bella się rozpłakała.
- Otruję cię! Zastrzelę! Obetnę ci... wachlarzem! Jak mnie natychmiast nie postawisz! - zagroziła mu Vicky.
-A może to ja cię zastrzelę, co?-mruknął Douglas i dodał poirytowanym tonem głosu.-Przestań się zachowywać jak rozkapryszona panienka. Obrażasz, się o to co się nie wydarzyło.
- To zastrzel! Ale puszczaj natychmiast! Nie chcę, abyś mnie dotykał... porywaczu! - wydarła się i poprawiła po chwili: - Podrywaczu!
-Przestań się zachowywać jak małe dziecko. Przecież Bella przyznała się, że cię okłamała. No i chyba nie sądzisz, żebym ci pozwolił latać na golasa po Londynie.-westchnął Douglas, głaszcząc Vicky po pośladkach dłonią.-No i... czemu się burzysz, że twierdziła iż mnie całowała. Przecież ci na mnie nie zależy?
-Nie zależy i całuj sobie kogo chcesz! Puszczaj mnie! -odrzekła mu dziewczyna.
-No to masz problem. Bo mi zależy na tobie...- burknął w odpowiedzi Douglas zanosząc dziewczynę do sypialni.-...trochę.
- To mnie puść. -upierała się przy swoim. I puścił ją. Ale dopiero, gdy już znaleźli się w sypialni jego automobilu. Postawił ją na podłodze i trzymając w ramionach, rzekł.-Nadal zamierzasz się boczyć?
- Nie rozmawiam z tobą. - odrzekła mu na to dziewczyna.
-To nie rozmawiaj. Tylko nie urządzaj sobie samotnych wycieczek. Mogło ci się coś stać.- burknął Douglas. Objął ją mocno i przycisnął do siebie.-Nie strasz mnie tak więcej.
Wtuliła się w niego mocno wbrew temu co mówiła i wyszeptała. - Będę chodzić gdzie chcę... nic ci do tego - i jeszcze mocniej się w niego wtuliła.
-Tak, tak... tyle, że uciekłaś nikomu nic nie mówiąc. Bella szalała ze strachu. Ja... też.-odparł Maverick głaszcząc wtuloną w niego dziewczynę po głowie.
- I bardzo jej tak dobrze za te całowanie... - mruknęła z wtuloną buzią w jego pierś i dodała -... to znaczy wam.
-A propo całowania. Ty bardzo dobrze całujesz i masz słodkie usteczka, wiesz?-odparł Maverick nadal głaszcząc ją po głowie.
- Każdej dziewczynie pewnie to mówisz... jesteś taki złotousty Douglas... wiesz? - wymruczała obejmując go ramionami w pasie.
-Wiem. A ty naprawdę jesteś słodka.-odparł Maverick głaszcząc ją po włosach i poprosił.-I nie uciekaj więcej.
- Tego ci obiecać nie mogę. - odrzekła mu Vicky unosząc głowę i spoglądając mu w oczy.
-Dlaczego?-mruknął Douglas, najpierw cmokając ją w nos, potem w wargi.
- Bo nie wiem czy nie ucieknę. - odpowiedziała mu pomiędzy pocałunkami.
-Dzikuska z ciebie.-mruknął całując ją drapieżniej i muskając jej pośladki dłońmi, poprzez ubranie.
- A z ciebie... - nie dokończyła przytulając usta do jego ust i przymykając oczy całowała namiętnie.

Przez chwilę całowali się namiętnie.Douglas przyciskał drapieżnie Vicky do siebie masując nieobyczajnie jej pupę. Wreszcie oderwał usta mrucząc.-Powinniśmy jechać... ale mam ochotę... na ciebie.
Vicky nic mu na to nie rzekła tylko zaczęła rozpinać guziki w jego koszuli. Powoli sunęła palcami od jednego guzika do drugiego przesuwając je przez dziurki i odsłaniając coraz więcej ciała mężczyzny. Jej usta posuwały się za palcami pozostawiając na jego skórze mokry ślad po jej pocałunkach.
Trzymając ją za pośladki, Douglas z Vicky przesuwał się w kierunku łóżka. Całował jej usta jak szaleniec. Wiedział, że powinien wykazać odrobinę rozsądku i zaprzestać tego. Ale ta odrobina rozsądku mu się zapodziała. Sięgnął za rąbki jej koszuli, by podwinąć ją i palcami dotykać jej ciała.
Robiąc kolejny krok w stronę posłania dziewczyna przystanęła i próbując uspokoić przyspieszony oddech rzekła:
- Miałeś... mnie... nauczyć... - przesunęła ustami po jego ustach i ponownie je od niego odrywając dokończyła -... strzelać.
Spojrzał Vicky wprost w oczy wsuwając dłonie po koszulę i delikatnie masując półkule jej piersi. I szepnął.-A chcesz się nauczyć... strzelać. Przecież nie mogę cię zmusić.
I muskał wargami szyję dziewczyny.
- Jakoś nie chciałam tu wrócić, a mnie zmusiłeś. - odrzekła mu na to dziewczyna przesuwając dłońmi po jego plecach.
-Bo się o ciebie troszczę.- cmoknął ją w usta, nadal dotykając jej krągłości dłońmi.-Nie mogłem cię puścić samej.-kolejny pocałunek wylądował na jej szyi.-Tooo chcesz?
- Chhhhhhhhhhhhcęęęęęęęęęę. -wyrwał się z jej ust jęk, a ona nadal prowokująco przytulała się do Douglasa lekko kołysząc.
-Ale co chcesz? Bo się gubię.-mruknął wsuwając dłonie pod stanik i lubieżnie dotykając tego co skrywał. Wędrował ustami po jej szyi.-Czego chcesz dzikusko?
- No... chcę... - wymruczała ponownie przesuwając ustami po odsłoniętym barku mężczyzny.
Douglas przesunął dłonie na pupę dziewczyny i delikatnie posadził ją na łóżku. I masując jej uda spytał.-Czego chcesz dzikusko. Co pragniesz?
- Przecież... wiesz... to... lepiej... ode... mnie... - mruczała przesuwjąc ustami po jego szyi, policzku i docierając do kącika ust składając na nim pocałunek.
-O ty lubieżniczko.- mruknął Douglas i zaczął namiętnie całować usta dziewczyny. A dłonie wsunęły się pod jej spódnicę, by zdobyć trofeum. Palce wędrowały po jej udach kierując się do jednego celu.
Vicky odwzajemniła namiętny pocałunek wkładając w to całą swoją wiedzę jaką jej przekazał na ten temat, po czym starała się odskoczyć w tył i wydyszała: - To gdzie będziemy strzelać i w co?
-W puszki...- rzekł Douglas zsuwając z dziewczyny, trofeum jakim była jej bielizna. Po czym zanurkował głową pod jej spódnicę, by ustami całować jej uda.
- Gdzieeeeeeeeeeeeeee....?- spytała ponownie i dodała - Rozumiem... że... będziemy... to... robić... na... golasa... bo znów... mnie... rozbierasz
-Właściwie... to miałem ochotę na coś innego, ale...- Vicky poczuła cmoknięcie ust pomiędzy udami. A potem rozgległ się głos spod spódnicy.-Może lepiej jak się ubierzesz i coś zjesz, a potem postrzelamy. Bo muszę strzelnicę ci przygotować.
- Po co mam się ubierać.... jak za chwilę i tak mnie rozbierasz? spytała dziewczyna opierając dłonie o jego barki i odsuwając go od siebie, a następnie opuszczając tylko spódnicę w dół- -Nie chcę jeść, chcę pomóc ci z tą strzelnicą
-Na pewno? Jak chcesz.- podał majteczki Victorii mówiąc.-Obiecuję, że do wieczora nie będę cię rozbierał, chyba że... ty będziesz mnie do tego kusiła.
- I tak mnie nie słuchasz...i tak -odrzekła mu dziewczyna zabierając z jego dłoni majteczki i wsadzając je do kieszeni.
- Ale cię lubię... i to bardzo.- odparł Douglas wystawiając język do Victorii i rzekł.-Chodźmy do kuchni po puszki.

Ruszyła za nim uśmiechając się promiennie do jego pleców, kiedy się jednak odwrócił pospiesznie zrobiła poważną minę i rzekła: - No to chodźmy.
Po drugiej stronie drzwi stała Bella z zapuchniętymi od płaczu oczami.-Przepraszam panieenko.- i znów się rozbeczała obejmując Vicky w pasie i tuląc się do niej.
- No już nie becz... ale sama sobie pomyśl jak byś się czuła gdybym ja powiedziała, że całowałam się z Georgem? - spytała ją szeptem panna von Strom. - Idziemy z Dougiem strzelać... mam nadzieję, że udam mi się przestrzelić mu kolano czy cuś... - dodała konspiracyjnie puszczając oczko do pokojówki.
Bella nie zamierzała poprawiać pomyłki, wszak chodziło o Gregorego.Chlipając pokiwała głową, a Douglas delikatnie pacnął dłonią w pupę Vicky.-Bez głupich pomysłów, idziemy do kuchni.
- Yhhhhhhhhhm - mruknęła w odpowiedzi Vicky... jednak swoje wiedziała. Weszła za nim do kuchni i usiadła przy stole zabierając się za pałaszowanie śniadania, które wcześniej przygotowała przewidująca Bella, wodząc za chodzącym po kuchni mężczyzną oczami.
-Puszki, puszki...puste... puszki.-mruczał Douglas wyjmując kolejne puste już puszki, po jedzeniu.
- Takie jak ta? - spytała Vicky i rzuciła w niego pustą puszką stojącą wcześniej na stole. Rozległ się jęk kiedy puszka stuknęła odwróconego tyłem mężczyznę w głowę.
-Mogłaś mnie zranić...zobaczysz... zaraz przełożę cię przez kolano i dam klapsa na gołą pupę.... skoro bez majtek chodzisz.- burknął Douglas pocierając obolałą potylicę.
- Za co? Puszkę chciałeś toć ci ją podałam. Pytałam przecie czy taką. Nie moja wina, że jesteś już stary i masz spóźniony refleks. - rzekła z uśmiechem wsadzając do buzi kolejny kęs.
Uważaj bo się doigrasz. Zamknę się z tobą w sypialni zedrę ubranie i... ech... lepiej wymyślę inną groźbę...- odparł z rezygnacją w głosie Douglas po czym ustawił na stole kolejno sześć różnych puszek.- Chyba tyle wystarczy... poustawiam je w lesie.
- I dasz mi pistolet?- spytała z uwagą przyglądając się puszkom.
-Tak. Jak inaczej mogłabyś się nauczyć, co?-spytał retorycznie Douglas i wziąwszy puszki rzekł.-Ty jedz, zaraz po ciebie wrócę.
-Nie chcę już! - rzekła pospiesznie zrywając się z krzesła i w pośpiechu wpadając na plecy mężczyzny, odruchowo obejmując go w pasie ramionami.
-No to cieszę, że się tak do mnie przylepiłaś. To mi już nie uciekniesz, co? -spytał Douglas, po czym dodał.-Ale będziemy grzeczni, za dnia przynajmniej.
- Skąd wiesz, że nie ucieknę? Przestrzelę ci jedno kolano... potem drugie... a jak nie będziesz mógł mnie już gonić... nawieję - wyszeptała mu w ucho Vicky tuląc się przy tym do jego pleców.
-Mam wrażenie, że byś strasznie panikowała, jakbyś mnie postrzeliła.- Douglas ruszył powoli z puszkami i Vicky przywierającą mu do pleców.-Lepiej się przyznaj, że lubisz się do mnie tulić.
- Korzystam... zanim ucieknę,bo nie wiem kiedy potem znajdę takiego... niedźwiadka do tulenia - odrzekła mu na to błyskając zębami w uśmiechu.
-Twoje ciało mówi co innego.- odparł Douglas wychodząc z automobilu z przylepioną do siebie Vicky.-A teraz muszę rozstawić puszki. Czy wolisz ty to zrobić?
- Ty rozstaw ja... popatrzę- rzekła dziewczyna odklejając się od jego pleców i siadając na stopniach automobilu.

Douglas rozstawił puszki na różnych pieńkach i kopcach mrówek. W różnej odległości od automobilu i na różnej wysokości. A Vicky siedziała na schodach i wodziła za nim oczami uśmiechając się przy tym tajemniczo.
Douglas skończył, po czym podszedł do Vicky, wyminął ją głaszcząc po głowie i mrucząc.- Zaraz wrócę. Idę po broń dla ciebie.
Czekała więc spoglądając kolejno po puszkach rozstawionych przez mężczyznę. Przymrużyła oczy i zaczęła oceniać ich odległość. Zastanawiała się przy tym kiedy zbraknie cierpliwości Douglasowi przy tej nauce... nawet tatko ją stracił próbując ją nauczyć strzelania.
Maverick powrócił z bronią dla Vicky... bardzo malutkim wielolufowym... pistolecikiem.


-Derringer, pistolet dla dam.- stwierdził Douglas. Zaś Victorii wydawał się bardziej zabawką.
- Nie będę z niego strzelać! - rzekła dziewczyna i z widocznym na twarzy uporem założyła ramiona na piersi chowając dłonie pod pachy.
-A to czemu? -zdziwił się Douglas.
- To nie jest pistolet... to jakaś zabawka dla małych dzieci, ot co! - odparła mu na to Vicky - Chcę się uczyć z prawdziwego pistoletu... tego co mi go chciałeś dać za kluczyki
-To pistolet dam. Chowa się go między piersiami i wyciąga w najbardziej niespodziewanym momencie i...- Douglas wysunął ramię z pistoletem do przodu i strzelił dwa razy. Pistolecik huknął, kule poleciały dziurawiąc dwie puszki.
- To ty sobie go schowaj między piersiami. A ja chcę tamten - podniosła się ze schodów dziewczyna i tupnęła nogą na potwierdzenie swoich słów.
-Ech...tamten będzie widać.-burknął Douglas podając pistolet, który nosił przy pasie Vicky.-Przekręć bębenek o dwa w prawo, wyceluj w puszkę i naciśnij spust. Nie spiesz się. Weź go dwoma dłońmi...
Pospiesznie ujęła pistolet w obie dłonie, bo jeszcze by się rozmyślił... wycelowała, przekręciła bębenek i wypaliła i... kula poleciała, tylko nawet sama Vicky nie zauważyła w którym kierunku.
Co gorsza pistolet siła odrzutu, boleśnie popchnęła do tyłu, razem z ramieniem Vicky. Co Maverick skwitował słowami.-Duży pistolet kopie.
-Gdzie się tak spieszysz?-spytał Douglas wzdychając.-Więcej cierpliwości i spokoju.
- Mała dziewczyna też może kopnąć... Chcesz się przekonać? - spytała go Vicky przez zaciśnięte zęby i ponownie skierowała broń w kierunku jednej z puszek. Przekręciła bębenek, wycelowała, wypaliła i kula pofrunęła, ale nie tam gdzie chciała dziewczyna, bo siła odrzutu poderwała jej dłoń ku górze.
-Nie musisz kręcić bębenkiem co chwila. Tylko dwie pierwsze komory są puste. Dla zmyłki.-westchnął Douglas i dodał.-Trzymaj mocniej broń.
[i] - To było mi to powiedzieć na początku [i] - obruszyła się dziewczyna i trzymając obie dłonie na pistolecie i ściskając go z całej siły. Raz za razem naciskała spust... aż zapadła głucha cisza, no może nie głucha bo pistolet nie strzelał, ale cały czas było słuchać stuk kurka kiedy raz po raz naciskała spust pustego już pistoletu.
-Brawo, brawo....trafiłaś drzewo, szyszkę i chyba wiewiórkę...a nieeee, to tylko rudy kłaczek.-odparł Douglas i dodał.-Gdzie się tak spieszysz?
- Wystraszyłeś mnie tą wiewiórką! -odrzekła mu dziewczyna i uderzyła go w ramię lufą trzymanego pistoletu: - Nie rób tak więcej!
-Ty też mnie nie strasz... i nie szarp tak nerwowo za cyngiel.- Douglas, wyjął broń z dłoni Vicky i szybkim ruchem otworzył, wyrzucił łuski po nabojach i zaczął ładować ponownie.-Masz w coś trafić, a nie trenować refleks palca.

Stanął za Vicky, oparł swe dłonie o jej ramiona mówiąc.-Ręce proste, ale luźne w łokciach. Broń trzymaj obiema dłońmi, patrz na cel przez muszkę i szczerbinkę.
-Nie jestem nerwowa! -burknęła pod nosem Vicky i zaczęła patrzeć przez muszkę i szczerbinkę i nacisnęła cyngiel wysyłając kolejne kule...”panu bogu w okno”. Zdenerwowała się, że kolejny raz żadna z puszek nie oberwała kulką i wcisnęła Douglasowi pistolet w dłonie mówiąc: - Ten jest zepsuty...CHCĘ... inny!
- Derringera?-Douglas podał pistolet dla dam.
- Nie chcę zabawki... nie jestem dzieckiem... - mruknęła robiąc smutną minę.
-Tą zabawką można zabić i łatwo ją ukryć.-odparł Douglas, spoglądając na Vicky. Jak na kogoś kto nie czuje się dzieckiem, często zachowywała się dziecinnie.
- Dużego też można ukryć... chociażby pod spódnicą. Nie chcę tej zabawki... Dooooooooooooooooug... proszę - uśmiechnęła się do niego przymilnie.
-I tak będziesz nosiła, od przybytku głowa nie boli. A ty możesz mieć dwa rewolwery. Ale najpierw... zobaczymy jak sobie poradzisz z zabawką. Nie ma znaczenia, jakim pistoletem nauczysz się strzelać... zasada jest ta sama.- stwierdził Douglas.
- Kiedy ja nie chcę!!! - upierała się jak rozkapryszone dziecko Vicky, oczami wyobraźni widziała broń dla siebie.
-Jak się nauczysz strzelać, tym... dostaniesz większą spluwę. Dobrze? -Maverick zdecydował się negocjować.
- Ehhhhhhhhhh... - westchnęła zrezygnowana i pokiwała głową, że “dobrze” wyciągając rękę po “zabaweczkę”.
-Tym razem, trzymaj jedną dłonią i skup się. Wyceluj w najbliższą puszkę i... jak będziesz pewne trafienia. Naciśnij spust.-rzekł Douglas spokojnym tonem.
Nie lubiła tej broni, nie lubiła tego mężczyzny, który “kazał” jej z niej strzelać i wyobrażając sobie że ma przed sobą kolano Douglasa skupiła się i wypaliła raz po raz naciskając spust. Puszka zaczęła podskakiwać i...


Vicky sama nie mogła uwierzyć, ale...
-TRAFIŁAM jąąąąąą trafiłam!!! - krzyknęła rzucając się na szyję Douglasowi.
-Widzisz...radzisz sobie coraz lepiej. Dzikusko.-mrugnął Maverick i cmoknął Vicky w usta, delikatnie.
- Widzisz? Umiem! Dawaj ten większy, co obiecałeś! - upomniała się natychmiast .
-Dam. Wieczorem. Teraz ruszamy do Londynu, bo już i tak dużo czasu straciliśmy. A jutro rano postrzelasz sobie z większego. A wieczorem pokażę ci jak dbać o broń.-odparł Douglas.-Przecież chcesz tam dojechać, prawda?
- Nom... - mruknęła Vicky przyglądając się mu spod oka czy czasami jej nie kantuje.
-Obiecuję, że jutro postrzelamy. O ile nie zapomnisz o nauce strzelania.- odparł Maverick do swej obietnicy warunek. I poprowadził Vicky w kierunku automobilu, by ruszyć w dalszą drogę.
- Mogę poprowadzić... mogę... mogę? Już umiem sam wczoraj widziałeś! - dopraszała się Vicky idąc koło niego.
-Możesz...-rzekł Douglas mając zamiar nadzorować jej jazdę, aczkolwiek nie chciał komentować faktu, że poprzednim razem wpadła na drzewo.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline