Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2011, 17:57   #538
Asmorinne
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Francesca przez chwilę zdębiała. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje się na prawdę. Ona? Mistrzyni oszustwa i królowa kłamstwa, została okłamana. Cóż za niedorzeczność, cóż za absurd. Przecież to się nie mogło stać. Tego nie planowało, to niemożliwe. Chwilę zbierała myśli i spoglądała to na prawdziwego to na podrobionego pułkownika.
- Zaraz... zaraz kto jest prawdziwym Angusem Shewingtonem? – podniosła lekko głos. – Angusie, czy tak się naprawdę nazywasz? – spytała zauroczonego, nie mógł jej przecież teraz okłamać. Ten spuścił głowę, więcej nie trzeba było nic wyjaśniać.
- Przepraszam, zaszła pomyłka... – wampirzyca sama odsunęła się od wspomnianego wcześniej Bardacha i podeszła bliżej prawdziwego Shewingtona.
- Kim jesteś kobieto? – zapytał, lecz nie czekał na odpowiedz.
- Bardach zostaniesz ukarany za nieposłuszeństwo... – powiedział twardo i szorstko – Zabrać go do izolatki na dwa dni! A ty kobieto mów szybko co tu robisz i kto cię wpuścił, bo jeśli nie! Skończysz jak Bardach... – groźba nie była potrzebna, wampirzyca zignorowała ją.
- Nie chce mówić przy wszystkich...
- Mów nie mam przed żołnierzami żadnych tajemnic
- Jestem prezentem dla pana Angusa Shewningtona, to sprawa poufna, więc więcej mogę tylko powiedzieć pułkownikowi w cztery oczy. – Francesca zaczęła zbierać siły. Szykował się kolejny urok, co prawda straciła trochę sił na poprzedni, ale zdążyła minąć wystarczająca ilość czasu, aby mogła rzucić go ponownie, co prawda nie tak silnie, ale wystarczająco.
- Kapitanie Nikodemie? – spojrzał na mężczyznę w ciemnej zbroi.
- Mówi prawdę, nie było pułkownika, a na zastępstwie był podpułkownik Angus. Rozkaz, więc został wykonany. - powiedział jak na spowiedzi.
- Taaak? Tylko dlaczego mnie o tym nie poinformowano? – wtrąciła się rozłoszczona, miała ochotę wydrapać mu oczy.
- Kobiety nie mają tutaj prawa głosu... – wrzasnął na nią Angus, tym samym doprowadzając ją do porządku. << ja ci pokaże kto nie ma prawa głosu>> pomyślała Francesca.
- Dobra, powiesz co masz powiedzieć i znikasz stąd... – pułkownik odesłał Nikodema i czekał co ma dopowiedzenia wampirzyca. Ta jednak ani myślała coś mówić w tym momencie, urok najlepiej rzuca się w pomieszczeniu, gdzie jest tylko ona i cel.
- Nie chce, aby ktoś nam przeszkadzał, tutaj kręcą się żołnierze...
- Nikt nam nie będzie przeszkadzał...
- Jak pan woli – Francesca zbliżyła się do niego, uklękła i zaczęła grzebać mu w spodniach, Ten odskoczył jak oparzony.
- Co pani wyrabia?! – spytał zaskoczony.
- To co do mnie należy, jestem prezentem, zapomniał pan? Myślałam, że będzie chciał mieć mnie pan na dłużej, ale jeśli mam zrobić swoje i znikać to właśnie chce zrobić. Proszę się nie bać, nie będzie bolało... wręcz przeciwnie... – powiedziała figlarnie się uśmiechając.
- Widzę, że jednak musimy porozmawiać - chwycił ją za ramie na tyle mocno, że poczuła ból i popchnął ją w stronę budynków.
- Nie tak mocno... – odepchnęła jego dłoń, ten nieco zwolnił uścisk, ale prowadził ja w dalszym ciągu.
- O nie, panienko, musisz mi wszystko wyjaśnić. Kto cię przysłał?– Po kilku chwilach znaleźli się w pomieszczeniu. Sami. Francesca tylko na to czekała. Popatrzyła mu głęboko w oczy. Uścisk na jej ramieniu zaczął się coraz bardziej zmniejszać. W końcu kanciasta dłoń, pogładziła jej ramie, pieściła, aż złapała mocniej i przyciągnęła do siebie. Twardy zimny wzrok zmiękczył się, usta rozszerzyły. Oto stała przed nią zupełnie inna osoba, należąca tylko do niej. Francesca dała się ponieść jego chciwości. Była tak blisko, że czuła narastające pragnienie Angusa w spodniach. Ten chwycił ją za włosy, zaczął całować. Dopominał się jej, chciał jak najwięcej. Zdarzało się, że zaraz po puszczeniu uroku mężczyźni się po prostu na nią rzucali, ale tylko u typów wyjątkowo brutalnych i wrednych. Właśnie na takiego trafiła, już wiedziała co ją czeka. Uśmiechnęła się, na samą myśl. W jednej chwili na półświadoma ugryzła go w szyję. Ten nie przejął się tym, gdyż zaczął ściągać z niej ubranie, co nie przyszło mu z łatwością. Plątanina cienkich sznurków gorsetu stanowiła wielką przeszkodę, dla grubych palców żołnierza. Wziął nóż, który miał przy cholewce buta i po prostu je rozciął. Francesca sapnęła, kiedy ostre zakończenie noża wbiło się w jej skórę. Wąska stróżka popłynęła między jej piersiami. Angus nawet nie przeprosił, zlizał jedynie słodką ciecz i powrócił do dalszego rozbierania kobiety. Spódnice zdjął już bez pomocy ostrza.


Nawet nie wiedziała, gdzie się znajdowali. Katem oka widziała jakieś poprzewracane stoły, nie poukładane krzesła. Jakiś stary magazyn, stara jadalnia? Nieważne. Shewnington zdjął spodnie. Nie pokusił się o żadną bezużyteczną grę wstępną. Po prostu w nią wszedł, Chwycił jej nogi, tak, że plecami dotykała szorstkiej ściany. Czuła w nadchodzącej rozkoszy jak szorstka powierzchnia rani jej ciało. Mężczyzna sapał głośno, tak jak sapią psy, gdy zmęczą się po gonitwie. Trzymał ją tak jakby była po prostu zabawką. Francesca ugryzła go ponownie, w nadgarstek, był najbliżej. Gdyż Angus oparł się dłonią o ścianę, aby nie stracić równowagi.
Nie potrafiła określić czasu, kiedy to wszystko się skończyło. Pamiętała, że zmienili pozycje, na stole, który pękł. Wielka chmura kurzu otoczyła ich spocone ciała. Kobieta czuła drażniące drobiny kurzu szczypiące w rany. Widziała od czasu do czasu twarz Shewningtona, cienkie wargi, które ściśnięte napajały się satysfakcją, że dostały to czego chciały. W końcu oboje opadli na zimną podłogę. Angus opadł praktycznie na nią przygniatając swoim muskularnym ciałem. Francesca odepchnęła go, ubrała się w jego koszulę i położyła się obok. Słodki sen przyszedł szybko.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline