Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2011, 20:56   #45
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Głębokie Lasy, wieczór


Wolf Larson

To było jak scena z egzekucji. Zapadający mrok. Olbrzymi Larson i mały pokurczony, łysy staruch trzymający oburącz orczy łeb jednego ze swych popleczników. Wolf beznamiętnie zakręcił z gwizdem młyńca. Szaman nie miał najmniejszych szans, ale i tak rzucił się ze skowytem na osiłka. Zbyt późno. Wielki miecz rozpłatał go na pół. Na dwie równe połówki. Było po wszystkim.


Borack

Półelf od razu wiedział, że w jego sytuacji najlepszą obroną będzie atak. Ork był za pewny swego i to dawało Borackowi pewną przewagę. Tej oceny umiejętności przeciwnika nauczył się za młodu, zarabiając na chleb i wódkę sztyletem i garotą w ciemnych zaułkach jako skrytobójca. Toteż nie czekał aż skurwiel podejdzie i położy głowę pod jego miecz. Sam przejął inicjatywę. Płynnie zamarkował cios mieczem. To nie była broń dla przedstawiciela jego profesji, ale ork o tym nie mógł wiedzieć, bo i skąd. Zielonoskóry instynktownie się przed nim uchylił, lecz tylko po to, aby nadziać się długi nóż zabójcy, który z mlaśnięciem wbił mu się w grdykę. Było po wszystkim.


Widar

Nałożył na cięciwę następną strzałę. Napiął łuk kolejny już raz dzisiejszego wieczora i bez namysłu wystrzelił. Chybił! Nie, jednak trafił. Ork, który walczył z Fungim dostał w kark, stracił równowagę, co natychmiast wykorzystał krasnolud powalając go przy pomocy topora na błotnistą ziemię.


Oktawius

Oktawius bez zastanowienia zaatakował orczego Hegemona. To nie był dobry moment na grymaszenie i staranne dobieranie przeciwników. Oktawius walczył zawodowo: brutalnie, skutecznie. Ale Hegemon nie był ułomkiem. Grasant sparował z trudem pierwszy cios potężnego orka, uniknął drugiego błyskawicznym zwodem. Zbierał cięgi czekając cierpliwie na swą szansę, która nadeszła szybciej niż się spodziewał. Ork chciał zakończyć tę walkę wyraźnie przed czasem, by ubić wreszcie rannego Tereza, który niemrawo zasłaniał się przed cięciami orczej szabli drugiego przeciwnika.

Potężnym zamachem sięgnął czarną szablą głowy Oktawiusa, lecz ten uchylił się przed nim w ostatniej chwili i wbił mu ciężki pawęż w stopę. Jucha bryznęła wokół. Ork zawył z bólu, stracił koncentrację. Szansę wykorzystał najemnik i ściął mu jednym uderzeniem łeb, który wpadł gdzieś w krzaki jeżyny. Było po wszystkim.


Aler Terez

Lekki cios od szabli, który go jedynie drasnął, piekł straszliwie, pulsował. Nie pozwalał się skupić. Mamił oczy. Walka ze zwinnym orkiem była mordęgą. Zebrał szablą raz, potem drugi. Wyczerpany Terez zebrał się w sobie. Ostatni raz – powtarzał sobie w duchu. Zdesperowany, chamsko, skutecznie napluł bydlakowi prosto w wykrzywioną mordę. Ork widocznie zdumiony, odchylił się na moment zdezorientowany. To wystarczyło. Awanturnik wbił mu w trzewia żelazo morgensterna.


Draugdin, Creap aep’Crack, Virana de Noth


Bełt kuszy chybił celu i wbił się z trzaskiem w najbliższy buk. Było coraz ciemniej. Nie było już czasu na przymierzanie się do strzału. Draugdin zaklął szpetnie, ścisnął w garści stalowy miecz z kuźni vetteberskiej i skoczył do śmiertelnego tańca z dwoma orkami. W sukurs przybył mu niespodziewanie Creap. We dwóch poszło szybko. Zatrzymali gwałtownie szarżę plugastwa tuż przed magiczką Viraną. Aż zachrzęściło. Wytrzymali orczy impet. Stanęli w błocku ramię w ramię, jak bracia w broni. Nie pozwolili by czarodziejce stała się krzywda.

Parę uderzeń serca później wokół nich leżały trzy orcze trupy. Fungi właśnie czyścił swój topór o truchło zabitego przez siebie orka. Było po wszystkim.


*

Głębokie Lasy, gdzieś w głuszy

Była noc, kiedy przejrzeliście trupy, mimo ponagleń Waszego przewodnika. Niestety orkowie nie nosili żadnych barw czy oznaczeń. Luźna zbieranina. Zbójecka banda. „Kurwiesyny” – jak fachowo określił ich Larson. W tym czasie Fungi pieklił się okrutnie i przeklinał nie żałując Waszych rodzin do trzeciego pokolenia wstecz. Choć starannie i zachowawczo unikał tematu pochodzenia Waszych matek.

Ale nic nie mógł na Wasze oględziny poradzić. W końcu się uspokoił. Taka jest żołnierska dola. Łupy trzeba zebrać, choćby nie wiem co się działo. „Nigdy nie bądź pewien następnej wypłaty, a dłużej pożyjesz” – jak mawiał Draugdin.

Dopiero grubo przed północą wyruszyliście do kotlinki, do której od południa prowadził Was krasnolud. Dotarliście do celu parę godzin później. Prowadził Fungi, który odzyskał humor i wbrew napomnieniom o zachowanie ciszy przez Widara zaśpiewał ku uciesze reszty:


"Za stodołą, gdzieś na płocie
Kogut gromko pieje.
Zaraz przyjdę, miła, do cię
Tylko się odleję."




Dotarliście do miejsca pierwszego noclegu. „Mała kotlinka” i „źródełko” okazały się w miarę szerokim szemrzącym strumykiem spływającym z leśnego wzgórza. Fungi miał widać również skłonność do pewnej przesady.

Obmyliście znużone ciała w lodowatym strumieniu, zmywając z siebie cuchnącą orczą krew. Zachowawczo rozstawiliście warty i wreszcie legliście przy ognisku. Tylko z Terezem nie było najlepiej.

Fungi tryskał humorem, sięgnął do swej manierki, łyknął, chuchnął. Znaczy się znowu gorzałka – pomyślał Oktawius. Krasnolud tymczasem puścił po łyku wśród wesołej kompanii. Poczęstował chętnych fajkowym zielem. Zrobiło się jakby cieplej, weselej.

- Eeech, kompanii, jaka piękna noc – zamruczał Fungi wzbijając kolejny kłąb dymu z cybucha, wgapiając się w niebo – „Dobry ork, to martwy ork” – jak to mawiają. - "Ash nazg kurruk..." he, he, kurwa, dobre sobie.


*


Wszyscy BG: wykonajcie 3 rzuty k6.
Aler Terez: minus 3 punkty do Kondycji. Trucizna straciła swą moc.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 18-04-2011 o 21:10.
kymil jest offline