Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2011, 21:58   #18
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Jazda z panną von Tanswitz, o dziwo, bardzo bawiła Magnusa. Sprawy, którymi ona się przejmowała nie były dla niego nawet zalążkiem problemu. Nie lubił rozpieszczonych niewiast co było zauważalne przy każdym jej odzewie na nadjeżdżający z naprzeciw powóz. Jedynym, co było w tym dobre, była niezaprzeczalna szybkość przejazdu.

Słuchając czasem zabawnych powiedzonek arystokratki z środka powozu, wojownik starał się cieszyć jazdą. Płomienie pożerające las zostały daleko za nimi. Zapach był tu zdecydowanie lepszy, aczkolwiek większość zwierząt już stąd pewnikiem uciekła.

***

Pierwszy postój. Jadaczka szlachetki jakoś nie chciała się zamknąć. "Szkoda, że nie ma tu żadnego z Pogromców czy krasnoluda - oni by wiedzieli jak temu zaradzić". Jako, że Magnus nie chciał zostać okrzyknięty gburem odszedł na bok, gdzie zjadł i chwilę poćwiczył. "Niech czarodzieje wiedzą, że nie tylko oni włożyli ogrom pracy w to kim są" myślał wykonując kolejne ćwiczenia.

***

Szlachcianka zasnęła. Wreszcie zmógł ją sen - "Co nie było niczym dziwnym po tak pracowitym dniu" pomyślał z uśmiechem woj. Z informacji otrzymanych od Darragha wynikało, że wybór objazdu był słuszny. Skoro czekała ich krótsza droga może przyśpieszy się też odprawa młodej szlachetki.

Widząc Alvaro tak spokojnie siedzącego obok Magnus nie podejrzewał zbliżających się wydarzeń. Wszystko zaczęło się, gdy nagle mag wpadł z drgawki niemal zrzucające go z powozu. Wojownik w ostatniej chwili zdążył go pochwycić, ale jego stan wydawał się być niezmienny. Drgawki połączyły się z dziwną przepowiednią sprawiającą czarodziejowi okropny ból. "To chyba nie jest normalne?" pomyślał trzymając dalej szamoczącego się weteran.

Z słów maga wynikało, że ktoś podąża ich tropem. Zapewne to autor wiadomości znalezionej przez druida w okolicy stosu. Magnus czuł się bezsilny. Nie wiedział jak pomóc magowi, a tym bardziej jak pozbyć się szukającego ich mężczyzny.

Gdy przyroda wokół zaczęła marnieć, umierać i gnić każdy już wiedział, że to nie są przelewki. Okropny smród jedynie potęgował efekt bezsilności... "Idzie z Bogenhafen? Nigdy nie lubiłem tej parszywej mieściny" pomyślał Tileańczyk. Później Alvaro tylko wydawał z siebie niezrozumiały bełkot. Ich podróż dopiero się zaczynała a tu już takie problemy. Ręce wojownika puściły maga na chwilę przed tym jak ten zamienił się w okropnego potwora, który w trymiga rozszarpał rosłego konia. Szarpnięty wóz przechylił się po czym z siłą uderzył o ziemię. Potwór zdawał się być całkowicie pozbawiony kontroli. Jego macki i zęby były cholernie ostre...

Szamoczący się koń musiał trochę upuścić swej panice więc Magnus pozwolił mu kawałek odciągnąć powóz. Sam zdecydował się cofnąć do bestii...

Był wojownikiem. Nie przejmował się zbytnio kim był przeciwnik. Bardziej interesowało go jaki miał kolor flaków. Gabrielle von Tanswitz mrugnęła z niedowierzaniem powiekami widząc, że zarówno topór, jak i mała, metalowa, wyposażona w liczne guzy tarcza błyskawicznie pojawiły się w dłoniach łaknącego krwi weterana. Każdy kto kiedykolwiek walczył z chaosem doskonale by zrozumiał dlaczego to robi - a ten kto wojował u jego boku mógłby nawet pomyśleć, że ma on szansę zwyciężyć siły nieprzyjaciela. Stanął naprzeciw potwora. Nienawidził czuć się bezsilnym - zupełnie jak w chwili, gdy w okropnych mękach umierał Alvaro. Teraz musiał się na kimś wyżyć. "Puttana". Odgradzając wehikuł od przeciwnika ruszył do ataku...
 
Lechu jest offline