Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2011, 10:59   #11
Wilczy
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Carver już zapomniał jak nieznośne może być oczekiwanie. Jak każda chwila przed wymarszem jednocześnie ciągnie się w nieskończoność, by nagle czas po prostu nadszedł.

Spojrzał krzywo na „kwatermistrza” i przez moment zamarzył, żeby poszedł z nimi – przynajmniej to by mu starło ten durny uśmieszek z twarzy.
- Nie szkoda marnować dobrego sprzętu na takich patałachów? – powiedział z przekąsem – Daj mi Kałacha z podwieszanym granatnikiem, granat ręczny M67 i EMP… a i Glocka. W razie kłopotów nie chcę zostać tam z gołą dupą. No i tyle amunicji ile zdołam umieść. Zrozumiałeś wszystko?
Do tego weźmie jeszcze podstawowe wyposażenie każdego żołnierza – bagnet US Army. Że głupota, że z nożem na Molocha? Może… ale nie ma lepszego narzędzia, żeby otworzyć konserwę.

Wbrew temu jak wygląda, doktorek – „dowódca” ma rację w pewnych sprawach. Nie ma co obładowywać się zbędnym złomem. Jasne, pancerzownica się przydaje – w okopie, na linii frontu, kiedy pędzi na ciebie mobsprzęt, a nie przy forsownym marszu przez pustynię. Carver westchnął przypominając sobie dawne czasy – czasy kiedy wojna to były wyrzutnie pocisków balistycznych i profesjonalna, wyposażona w nowoczesny sprzęt grupa prawdziwych twardzieli. Dzisiaj zostali sami twardziele, a ze sprzętu zostało tylko to, co każdy ma między uszami…

Poza tym, to w końcu misja ratunkowa. Ciekawe czy za nimi wyślą następną bandę idiotów, żeby ich „ratować?”
- Prędzej zginę niż dam się załatwić kilku maszynom – mruknął trochę bez sensu, sam do siebie.


***

Statford narzucił ostre tempo. Całe szczęście, bo tylko tego by brakowało, żeby przez ślamazarność od razu na początku dopadły ich maszyny. W końcu zobaczyli miasto. Jezu… Carver chyba nigdy się do tego nie przyzwyczai. Świat umarł 30 lat temu, a ruiny miast sterczą na pustkowiach jak jakieś nagrobki. Robina dawno nie nawiedzały takie myśli. Na południu wydaje się, że jest dobrze – że ludzie wstają z kolan, odradzają się. Jakby nie zwracali uwagi na zagrożenie na północy.
„Kurwa, Carver – nie pierdol.”
Splunął siarczyście i ruszył w dół, do miasta.

Zaczęło robić się nerwowo. Karabiny w pogotowiu, palce na spustach – to było coś co Carver znał i rozumiał. Lustrował wzrokiem ruiny miasta.

Nagle jakieś poruszenie. „Która łajza się potknęła?!” zdążył pomyśleć Robin zanim rozpętało się piekło. Chmura czarnych… czegoś – bo to nie mogą być ptaki! – przysłoniła resztki światła wpadającego do miasta. Może dzięki temu łatwiej zauważyli czerwony blask.

Carver chwycił mocniej karabin i pobiegł w kierunku najbliższego chodnika. Skryje się za odpadłymi od budynków gruzami, albo w ostateczności wewnątrz jednego z budynków – o ile naprawdę są opuszczone. A potem rozejrzy się i może pozna odpowiedź na najważniejsze pytanie nurtujące ludzkość: „Co tu się dzieje, do diabła?”
 
Wilczy jest offline