Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2011, 11:51   #69
Fenris
 
Fenris's Avatar
 
Reputacja: 1 Fenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skałFenris jest jak klejnot wśród skał
Karczma “Haradzka”

W “Haradzkiej” było tego wieczoru wyjątkowo pusto, zamieszki na ulicach i zamknięcie miasta, nie miało dobrego wpływu na interesy. Większość klientów uciekła z miasta nie chcąc zostać zmuszonymi do pozostania w nim nie wiadomo jak długo. Jedynie kilku stałych klientów, którzy tylko wśród wesoło trzaskającego ognia i zimnego piwa mogli się uspokoić, nadawało temu miejscu pozór ruchliwego.

Przy najbardziej odległej od drzwi ławie, gdzie światło kominka prawie nie docierało, siedział Andaras wraz z Valamirem. Kończyli właśnie karafkę jednego z lepszych win, które były tu dostępne, gdy w dzwiach pojawili się Khaadz i Endymion, wraz z innymi ludźmi, o których do tej pory nie słyszeli.

Perła już od pewnego czasu zastanawiał się jak przebiegnie to spotkanie. Nie był pewny tych ludzi i krasnoluda tak jak Andaras, ale starał się wierzyć ocenie elfa. Obawiał się tylko, że spotkanie może zamienić się w jatkę. Jeśli strażnik powiedział za dużo, na zewnątrz mógł czekać partol straży. W takiej sytuacji ucieczka byłaby bardzo utrudniona, ale wiedział, że im się uda, przygotował się wcześniej na taką ewentulaność. Na dachu czekała droga ucieczki,a z pomoca liny, ktoś tak zwinny jak elf poradzi sobie bez problemu. Tam przynajmniej będą osłaniani..
Poluzował noże, tak aby mieć do nich łatwy dostęp, odprężył się i czekał na rozwój wydarzeń. Gdy weszli, uśmiechnął się, było ich czworo...

Czy komplikacje nigdy się nie skończą? Dwóch strażników?!? Pięknie...po prostu pięknie, westchnął w myślach nie przestając się uśmiechać.
Gdy jednak spojrzał na młodą wojowniczkę, która weszła zaraz za ludźmi króla, w towarzystwie krasnoluda, na chwilę zapomniał o strażnikach. Obudziło się w nim coś, co od dawna było uśpione, a on wolałby, żeby tak zostało. W jednej chwili na wierzch wypłynęły wspomnienia sprzed kilku lat, o których tak bardzo chciał zapomnieć. Postanowił się opanować, miał teraz na głowie dużo większe problemy. Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu, Dera wyglądała podobnie kiedy się poznali...

Krasnold rozglądnął się po gwarnym wnętrzu i dostrzegłszy Andarasa, wskazał go Endymionowi, który, akurat patrzył w inną stronę, cała czwórka ruszyła do stołu zajmowanego przez elfa i jakiegoś obcego przybłędę. Krasnolud rozsiadł się wygodnie na szerokiej ławie sapnął głośno po czym rzekł do Andarasa.

- No elfie... Znowu pakujesz nas w sam środek kłopotów... Najpierw ta... - tutaj się zawahał rzucając krótkie spojrzenie nieznajomemu.

- ... Ta wycieczka po lesie, a teraz kolejne zabójstwa i cały ten burdel ogarniający ulice. Przy Tobie nie sposób zaznać chwili spokoju...

- Spokoju, miejmy nadzieję, zaznamy, przynajmniej na chwilę. Karczmarzu, podawaj! - rzucił z uśmiechem Andras. Zamówiłem co nieco, powinniście być zadowoleni. Najważniejsze, że wszyscy jesteśmy cali. Ale widzę że nie tylko ja zawarłem nowe znajmości. Wymownie spojrzał na Rohimirkę i towarzysza który stał przy Endymionie. To może zacznijmy od zapoznania się. To jest Perła jak zapewne pamiętacie, pomógł mi w tym bagnie na ulicy.

Valamir wykonał parodię dworskiego ukłonu, czekając na dalszy rozwój akcji. Andaras przecież nie opowiedział o sobie wszystkiego, a ostatnie wydażenia mogły zmienić nastawienie strażnika do jego osoby. Wyglądął na takiego, dla którego obowiązek jest najwyższą cnotą, pomyślał z przekąsem.

-Doszedłem z nim do porozumienia i zgodził się mi towarzyszyć w charakterze ochroniarza, co patrząc na sytuacje w mieście może okazać się pomocne. Co do lasu zaś, ta wycieczka była dla nas korzystna. Mam nadzieję że pozwoliła niektórym zabłysnąć u przełożonych?
- Andaras dyskretnie minął fakt, że to właśnie Endymion chciał zawracać przed osiągnięciem celu. I gdyby nie upór elfa... Wiedza i dowód na obecność orków przeszłaby im koło nosa.

W czasie, gdy toczyła się rozmowa, Dearbhail - młoda Rohirrimka, od której Perła nie mógł oderwać wzorku, bez zaproszenia usiadła przy stole, przyglądając się z ogromnym zainteresowaniem Andarasowi.

- Korzystna? O mało nie zginąłeś... Ale mniejsza o to, jestem pewien, że kiedyś Ci się uda. - Kh’aadz zaśmiał się wznosząc kielich w toaście ku Andarasowi.

- Witajcie przyjaciele, wierzę, że nasza wspólna podróż przyniesie nam wszystkim korzyści. - Valamir skinął głową do nowo przybyłych. - Nie musisz też ważyć swoich słów w mojej obecności Kh’aadz’u z Morii, zapewniam, że Andaras wprowadził mnie w wasze sprawy - dodał z uśmiechem.

Valamir widział, że krasnolud nie jest przekonany co do jego osoby... i nic dziwnego, zaraz po powrocie do karczmy wziął długą kąpiel aby pozbyć się zapachu portowych szumowin. Ubrał się tez w swój ulubiony strój, więc za pewne wyglądał dla, przyzwyczajonego bardziej do prostoty i użyteczności niż ostentacji, krasnolda, w najlepszym razie, jak idiota. Nie przejął się tym i z jeszcze szerszym uśmiechem zapytał:

- A kim jest ta piękna kobieta? I co robi w towarzystwie tylu mężczyzn?!? - mówiąc to popatrzył na nowo przybyłą swym najbardziej czarującym wzrokiem....

Zapadła chwila ciszy. Dearbhail rozejrzała sie lekko zdezorientowana, jak by nie wiedziała, o co chodzi. Dopiero po kilku długich sekundach zrozumiała sens słów człowieka, którego przedstawiono jako Perłę. Biorąc pod uwagę to, że dziewczyna ubrana była w męski strój słowa te były tym dziwniejsze.
Dearbhail nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechu.

- Wybacz rozbawienie, Perło, ale jeśli szukasz pięknych kobiet to radzę zajrzeć na jakiś dwór lub zamek i poszukać prawdziwej damy. Powiem też, że towarzystwo mężczyzn cenie sobie zdecydowanie bardziej nad to kobiece, bo chociaż naród męski często zachowuje się gwałtownie to jednak cechuje was lojalność, szczerość i umiejętność zawierania prawdziwych przyjaźni, czego całkowicie nie można powiedzieć o przedstawicielkach płci żeńskiej. - Jej wywodowi nadal towarzyszył lekki śmiech. Po chwili uspokoiła się i kontynuowała:
- Panowie - skinęła głową Andarasowi i Perle - jestem Dearbhail z Rohanu, wojowniczka oraz szalona głowa i wszystko wskazuje na to, że moja obecność będzie wam dokuczać w najbliższym czasie - wszystko to mówiła z szerokim uśmiechem.

A więc będzie z nami podróżowała..?! Perła przyłapał się na tym, że ucieszył się na tę myśl.

- Uwierz mi proszę na słowo Dearbhil, miałem do czynienia z kobietami zarówno na dworach jak i na zamkach, ani jedne ani drugie nie mają zbyt wiele wspólnego z pięknem. Co innego z powierzchownością, ale przecież nie można mylić tych dwóch rzeczy prawda? - Zapytał. - W Twoim wypadku komplement był jak najbardziej zasłużony - Uśmiechnął się, patrząc z aprobatą w stronę wojowniczki, wznosząc jednocześnie kielich z winem w stronę Dearhbil w niemym toaście.

Gadatliwa zawsze Dearbhail nie bardzo wiedziała, co ma powiedzieć na te słowa. Dziewczyna więc uśmiechnęła się nieśmiało, wyraźnie zmieszana.

- Komplementy...naprawdę?!? - Ledwo usiadła a Ty już próbujesz zabłysnąć?!?
- Co będzie potem? nazbierasz jej kwiatów na łące?!? - Zdrowy rozsądek brutalnie przypomniał o sobie zanim skończył mówić. - Przypominam, że nie masz na to czasu!

Spróbował zająć się czymś innym, próbował skoncentrować się na winie leniwie krążącym w jego kieliszku, ale niechciane myśli nie dawały mu spokoju. Słyszał co mówili wokół niego, zdarzało mu się nawet odpowiedzieć, ale nie angażował się dyskusję ciesząc się, że ma chwilę dla siebie.

Dopiero na wzmiankę, o tajemniczym znalezisku i o wizycie na zamku odezwało się w nim szkolenie. Spojrzał pytająco na Andarasa. wycieczka na zamek mogła zakończyć się przedłużonym pobytem, oczywiście jako "gość". Jeśli chcieli tego uniknąć musieli działać od razu. Andaras jednak. najwyraźniej zdecydował, że nic mu nie grozi. I oby miał rację...pomyślał Perła. Teraz tym bardziej nie chcial, aby spotkanie skończyło się rozlewem krwi...

Musiał się skupić, jeszcze raz przemyśleć wszystkie fakty i zastanowić się jak wyciągnąć pół-elfa z zamku jeśli zajdzie taka potrzeba. Jednak obecność Dearbhil skutecznie go rozpraszała. Dopił więc wino i wyszedł odetchnąć świerzym powietrzem.

Gestem przywołał przydzieloną mu do pomocy kobietę, po czym udał się w stronę jednego z ciemniejszych zaułków. Nadal nie wiedział co ma o niej myśleć. Czy faktycznie będzie pomocna, czy może, okaże się przeszkodą dla jego planów? Valamir nie miał wątpliwości, że jej rola nie ogranicza się do wykonywania jego rozkazów. Nie wiedział też co ma z nią zrobić, jak przedstawić reszcie, będzie też musiał trzymać ją zdala od wszelkich informacji, a to dodatkowe zajęcie jego uwagi. Zawsze mógł się jej pozbyć...ta myśl powracała do jego głowy, było to najprostsze rozwiązanie, ale wzudził by tym samym podejrzenia, więc na tą chwilę postanowił wykorzystać jej umiejętności. Dalsze decyzje podejmie w zależności od rozwoju sytuacji. Powiedział Liw, tak właśnie nazywała się skrytobójczyni, żeby upewniła się, że w drodze na zamek, Andarasowi nie grozi żadne niebezpieczeństwo Sam natomiast po wyjściu towarzyszy wrócił do karczmy i za pomocą wina postanowił stanąć do drugiej rundy, w walce ze swoimi myślami. Po chwili jednak, zmienił zdanie, przebrał się i pobiegł po dachach w stronę zamku.
 

Ostatnio edytowane przez Fenris : 19-04-2011 o 14:11.
Fenris jest offline