Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2011, 20:10   #86
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
...Chcę udać się z wami do Boegenhafen, wyciągnać Ottona ze swej posiadłości pod pretekstem wskazania miejsca przetrzymywania Juliette, przeszukać w tym czasie jego komnaty. W przypadku braku dowodów na współpracę z Chaosem i tak postawimy go przed sąd. -oznajmił Eldilor-
Jeśli w trakcie tej podróży zginę, Muł wraz z ludźmi wykona wyrok na Ottonie- Juliette będzie wolna, lecz bez pieniędzy- a wy… nawet Asuryan nie będzie was wtedy miał w swojej opiece. - dodał.

Po słowach elfa, jako pierwszy odezwał Jonas Villmar: - A jeżeli przeżyjesz, Otto będzie nie winny i żadnego kultu nie ma ani innych dowodów ? To co wtedy ? I najważniejsze pytanie: ile nam zapłacisz ? -zapytał

Przywódca bandytów szybko udzielił odpowiedzi -Z tego co powiedziała nam Juliette wynika, że majątek jest bardzo duży. Skoro było Otta stać by zapłacić za milczenie niewygodnych świadków, dla was na pewno by coś starczyło. Juliette oferuje jeszcze raz tyle ile zaoferował wam Otto. Jednak jedynie ślub pozwoli jej przejąć majątek. A temu chce zapobiec morderca i być może sługa chaosu Otton. Czcigodny Asuryan podpowiada mi, że na pewno znajdziemy jakiś dowód obciążający kupca albo za morderstwo, albo za jego zakazane praktyki. Ale jeśli nie, sąd rozstrzyganie czy Juliette może być więziona wbrew woli w klasztorze. - słuchaliście w milczeniu, a wypowiedziane słowa nabierały dla was sensu. Wszystko układało się w całkiem prosty i dobry plan.

Posiliwszy się, Hugo czuł się znacznie lepiej. Wysłuchał mowy elfa, po czym zrobił mały łyk wina i smakował je przez chwilę, choć wcale się na tym nie znał. Zmrużywszy oczy, odstawił kufel i starannie dobranymi słowami rzekł sarkastycznie:

Znakomity trunek. Zaiste nadzwyczajny. Rzekłbym, że dla takiego napoju warto zabić. – Spojrzawszy ze złością na wodza banitów, zwrócił się do pozostałych. – Rzeczywiście uzgodniłem z Eldilorem tak, jak mówi. Staram się być bezstronny, a skoro nasz… gospodarz wykazał się dobrą wolą i nas wypuścił, uznałem, że warto mu do pewnego stopnia zaufać. Jednak chcę coś powiedzieć – dodał, kierując się ponownie do elfa. – To nie jest sytuacja, w której da się tylko wygrać. Jeśli nie znajdziemy odpowiednich dowodów, to pozostanie kwestia ciebie i twojej narzeczonej – i tych całkiem niewinnych ludzi, których wspólnie zamordowaliście, i niewinnego kupca, który, niestety, będzie wtedy pewnie przetrzymywany albo już zabity przez twoich bandytów. Innymi słowy, jeśli to, co mówisz, jest kłamstwem – spotkają cię konsekwencje. Chcę, żeby to było jasne.

W następnej kolejności głos zabrał Grundstein:
- Dziękuje za serdeczne przyjęcie. - Zaczął Herman uśmiechając się krzywo i spoglądając na strażników.- Będę szczery. Nie wiem komu mam ufać więc w tej chwili nie ufam nikomu. Z jednej strony mam słowa zamożnego i poważanego kupca, a z drugiej herszta bandytów. Jednak wiem, że ludzie zamożni często trawieni są przez chciwość, która zwykła popychać ludzi ku Złu. Przedstawiłeś dowody Hugonowi, więc bądź łaskaw przedstawić je i nam.- brzmiało to uczciwie- Mam nadzieję, że wszyscy - tu mężczyzna spojrzał na krasnoluda - chętnie ich wysłuchają, aby móc podjąć właściwą decyzję.

Inne zdanie miał jednak Khazad:
- Tfu - prychnął krasnolud na widok trunku, jaki przed nim postawiono. - I co? Pewnie myślisz, że ja te szczyny wypiję? Przenigdy! To z pewnością kolejna obraza jaką wymyśliłeś aby urazić khazadzką dumę. A co do dowodów, to wody miałem wystarczająco już w nocy. Mnie one nie są potrzebne - czterdzieści karli za głowę Ottona... Tyle dawała dziewka i tylko od niej owe pieniądze przyjmę. Z elfami układać się nie mam zamiaru!- postawił sprawę jasno i konkretnie.
- A jak chcesz z nami iść, to na moją pomoc nie licz! Są rzeczy w życiu, jakich nigdy nie zrobię i współpraca z parszywymi drzewolubami do owych należy. Albo ty albo ja! - na poparcie owych słów, huknął pięścią w stół, aż zatrzęsły się postawione na nim puchary z winem. - na te słowa zapadła cisza.


Przywódca bandytów zamyślił się przez chwilę, a następnie odparł: -Jestem tu wodzem i chociaż nie tak wyobrażałem sobie odbicie dziewczyny- spoglądnął tu z wyrzutem na Muła- to ja wysłałem oddział, żeby się tym zajął. Błędem było z mojej strony, że osobiście nie nadzorowałem tej akcji. Jednak to ja pociągnąłem za sznurek i to ja poniosę konsekwencję. Zastrzegam sobie jednak prawo do Sądu Bożego, w przypadku gdyby wina okazała się być po mojej stronie. Czy ktoś jeszcze chce się wypowiedzieć na ten temat?- spoglądnął w tym momencie na Skalfkraga- Niech gada szybko! W przeciwnym wypadku Muł odprowadzi was do chaty, w której trzymamy wasze rzeczy. Daję wam 30 minut na przygotowanie się do drogi. Spotkamy się przy bramie głównej gdy zapieje kogut.- elf zakończył rozmowę.


Eldilor wstał aby opuścić salę, jednak przystanął na słowa Skalfkraga:

- A z tobą przygłupie mam do pogadania - warknał do stojącego pod ścianą Muła. - I nie będzie to przyjemna rozmowa. Zdajesz sobie chyba sprawę, że nieco mnie uraziłeś, hę? Czy może zbyt głupi jesteś aby to zrozumieć?-
Hiee hieee! - zaśmiał się Muł - Zaa wysookie proogi na krasnala noogi! - Hieee! hieee!
- Kurwa, nie zdzierżę! - ryknął Skalfkrag i błyskawicznym ruchem, nim ktokolwiek zdążył go powstrzymać, cisnął pucharem w stronę człowieka.
[Rzut w Kostnicy: 24]

Eldilor podniósł rękę i rozkazał straży stać na swoich miejscach.

"Muł" cały poczerwieniał ze złości. Puchar trafił go w lewe ramię obficie brudząc jego odzienie winem. Widocznie Emil "Muł" należał do osób, które dużo gorzej od ataku słownego znoszą czynny atak. -Tyy, tyyy pokurczu! - krzyknął. -Od zawsze twierdziłem, że zwierzętaaa jakimi sa krasnoluudy powinno trzymać się w klaatkach!- Emil zrobił krok w stronę nieuzbrojonego Skalfkrag. Wyciągnowszy miecz juz miał rzucić się z atakiem, aby ciąć krasnoluda, kiedy z zewnątrz budynku dobiegły krzyki. Hałas i harmider nasiliły się gwałtownie, ktoś krzyczał na alarm. W jednej chwili "Muł" opamiętał się. -Jak to, już? - wyszeptał ze zdziwieniem na twarzy. Spojrzał szybko w stronę Eldilora a następnie wybiegł z budynku korzystając z zamieszania. -Zaa mnnnną!- zakrzyknął. Wraz z nim salę opuściła połowa strażników. Wszyscy spojrzeliście z zaskoczeniem na elfiego przywódcę, ale jego mina świadczyła o tym, że wie tyle co wy.

Nie musieliście jednak czekać długo na wyjaśnienie sytuacji. Niemalże w tej samej chwili, gdy "Muł" opuszczał salę, wbiegł do niej bandyta, trzymający się kurczowo za ramię, z którego sterczał zakrwawiony bełt. Zwalił się na podłogę i w ostatnich słowach, nim stracił przytomność, rzekł: -Atakują obóz.... ludzie... w barwach kupieckich Boegen... Boegenhafen...- to wypowiedziawszy zemdlał.

Odgłosy walki nasilały się z każdą chwilą. Krzyki rannych rozdzierały powietrze. Dało się słyszeć urywki rozkazów, wołania o pomoc kobiet i dzieci, szczęk metali i uderzenia strzał w drewniane ściany chaty. Sytuacja wyglądała poważnie.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 21-04-2011 o 12:19.
Mortarel jest offline