Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2011, 21:20   #70
Zekhinta
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
W przeciwieństwie do Dearbhail, Kh’aadz zdecydowanie nie miał problemów z określeniem tego co cisnęło mu się na usta i nie omieszkał skorzystać ze sposobności. Zwłaszcza, że wystrojeni i pachnący eleganci ostatnimi czasy źle mu się kojarzyli. Natomiast zapewnienie o braku potrzeby trzymania języka na wodzy, jeszcze bardziej utwierdziły krasnoluda w przekonaniu, że będzie musiał się pilnować jeszcze bardziej. Może to kwestia pierwszego wrażenia, a może swędzenie pod skórą, podpowiadały Kh’aadzowi, żeby miał się na baczności przy tym obcym człowieku, pomimo, że Andaras wydawał się go całkowicie akceptować.

- Rozsądną rzeczą dziecino, jest zwracać baczną uwagę na ludzi, którzy widząc Cię pierwszy raz w życiu od razu zowią się Twymi przyjaciółmi. - krasnolud powiedział spokojnie niby do Rohirki, ale i tak miał pewność, że ten do kogo adresowana była treść, będzie wiedział, że to do niego.

- Słuszne słowa - Perła pokiwał głową z uznaniem, również patrząc na kobietę, ciesząc się, że dostał kolejny pretekst, aby móc to zrobić. - Lepiej uważać na takich ludzi. - Dodał ze szczerym uśmiechem.
- Słyszałem, że krasnoludy słyną z rozwagi, niestety nie miałem przyjemności spotkać żadnego z was. I mimo Twych “ciepłych”, - Perła zaakcentował słowo - słów, naprawdę cieszę się, że was poznałem.
- Uznałem, że skoro mamy razem podróżować, chyba lepiej byłoby, aby atmosfera w naszej grupie nie była tak napięta, jak mam wrażenie, jest teraz...i to przy alkoholu.

- Razem podróżować? - Odparł nieco zdziwiony krasnolud ignorując nieznajomego i kierując swoje pytanie wprost do Andarasa.
- W co Ty nas znowu wplątujesz Elfie? I kim on w ogóle jest?

Stojący przy stole Endymion i Golin porozumiewawczo wymienili spojrzenia, lecz żaden z nich z łaski swojej się nie odezwał.

-Wplątuje? – Odparł Andaras - Wyjaśnienia wam się należą a i owszem. Ale to raczej rozmowa nie przeznaczona dla nadprogramowej publiki. - Tu spojrzał na Rohmirkę i towarzysza Endymiona. - Przy naszych kłopotach, dodatkowi towarzysze to zawsze ryzyko. Z tym, że ja mam jednego a wy przy prowadziliście dwoje.-zmrużył powieki w geście udawanej wymownej podejrzliwości. Obracając całą sprawę w żart. - Powiedziałem jak się nazywa i co tu robi. Na resztę przyjdzie czas w prywatnych rozmowach. A o waszych towarzyszach nie wiem kopletnie nic. Poza imieniem tej miłej wojowniczki.

- Daj spokój Andarasie - Żachnął się Valamir. - Przecież to całkiem zrozumiałe...można przecież nie być zadowolonym z faktu, że jakaś obca osoba, nagle i bez zapowiedzi informuje kogoś, że będzie za nim łaziła. - Uśmiechnął się w stronę przybyłych. - Wybaczcie mi proszę moje próby spoufalania, jestem pewny, że przy bliższym poznaniu nie stracę zbyt wiele.

- Andrasie, Kh’aadz mówił mi, że jesteś w porządku i muszę przyznać, że czekałam momentu, aż cie poznam. - Wtrąciła Dearbhail, gdy elf napomknął o niej w swojej wypowiedzi, rada, że może się znowu odezwać i nie kontynuować rozmowy na jej samej temat.

- Powiedział że jestem w porządku? A wspominał coś może o kłopotach, nie zamykającej się buzi czy wiecznym kręceniu się tam gdzie nie trzeba? No i wstrętnej tfu magii- dodał parodiując krasnoluda. Słyszał to od niego już nie raz. - Jeśli niczego takiego nie powiedział jestem zaskoczony. A jednocześnie pewny że uległ jakiemuś przemęczeniu. Mój drogi Żelaznoręki pewnie nie stracił okazji, by odpowiednio mnie przedstawić.- odpowiedział swoim kielichem na toast krasnoluda. Witaj Dearbhail. Jestem Andaras z zawodu i pasji oraz łaski boga animista. Endymionie siadaj i przedstaw nam towarzysza.

Stojący do tej pory przy stole jak kołki niemi mężczyźni spojrzeli po sobie.

- Chwila nas nie zbawi, wyjaśnimy sobie to i owo i wtedy wyruszymy na zamek - odezwał się do Golina Endymion wzruszając ramionami.

Na te słowa drugi z mężczyzn pokręcił głową

- Wolałbym od razu wracać na zamek - odparł Golin - ale niech będzie, w ostateczności chwilę możemy tu posiedzieć.

Zasiadając przed stołem Endymion zwrócił się do Andarasa i Perły

- To jest mój dobry przyjaciel Golin, spotkaliśmy się całkiem przypadkiem na zamku lorda. Resztę dowiecie się już wkrótce.

- Tak, nie omieszkał wspominać o magii - odparła Dearbhail na słowa Andarasa, gdy Golin i Endymion zakończyli wymianę zdań z elfem- ale wydaje mi się, że tego tematu możemy nie poruszać. Nie, żebym była uprzedzona, po prostu jestem ostrożna w stosunku do rzeczy, których nie znam. A o magii jak do tej pory nie słyszałam zbyt pochlebnych czy dobrych opowieści. Też był byś uprzedzony do magii, gdyby matka straszyła cię nią od dziecka! A poza tym - nazwij mnie ograniczoną, nie obrazisz mnie tym - wydaje mi się, że wszystkie sprawy mogą zostać załatwione środkami, które posiada każdy z nas. Cierpliwością, umiejętnościami, rozmową, działaniem. Jak na razie, wydaje mi sie, że magia skutecznie sprawdza się tylko w straszeniu dzieci.
Nie martw się natomiast gadatliwością - jest to bowiem dla mnie ratunek przed jakże wspaniałym ale dość trudnym towarzystwem osób, które chęcią rozmowy nie pałają! - Tu uśmiechnęła się lekko, wskazując nieznacznym ruchem głowy Golina i Endymiona.

- Ostrożność czy lęk przed nieznanym nie można nazwać ograniczeniem. To naturalne... Jednak magia może służyć do czynienia dobra. Na przykład można leczyć nią ludzi. Tym właśnie zajmują się animiści.

- Można? Nigdy nie sądziłam, że magia może leczyć! Zawsze mi się wydawało że czarownicy to tylko zamieniają ludzi w ropuchy czy inne okropieństwa... Czy magia jest skuteczniejsza niż zwykłe sposoby leczenia? Możesz wyleczyć ranę od miecza? O, tak? - Pstryknęła palcami.- Szybko, bezboleśnie i skutecznie? Jeśli tak, to by było coś cudownego! Pamiętam, jak raz oberwałam na treningu, cięcie było dość głębokie i długo się goiło ale nasz medyk używał jakiejś śmierdzącej maści, przez miesiąc nie mogłam się pozbyć tego smrodu już nie mówiąc o tym, że strasznie mnie po niej swędziało i okropnie się lepiła - Dearbhail popłynęła, zbaczając z tematu. - No i musiałam nosić strasznie dużo opatrunków to też nie było zbyt przyjemne, krępowały ruchy, nie mogłam samodzielnie robić wielu rzeczy, nie mogłam brać udziału w ćwiczeniach. Czy za pomocą magii można tego uniknąć? - Wydawało się, że zakończyła swój wywód. Po chwili jednak dodała szybko: - I nie zamieniasz ludzi w ropuchy, prawda?

Elf zaśmiał się.
-Ropuchy? Nie no aż takich talentów to nie posiadał nawet legendarny Gandalf. Choć na przykład w zrzędliwego krasnoluda już prędzej.- uśmiechał się wyraźnie w stronę krasnoluda.

- Ha! Gdyby nie ten zrzędliwy krasnolud, to swoimi filozoficznymi wywodami, dzieliłbyś się z jakąś gnijącą kością w brzuchu wilka. - Kh’aadz odburknął udając urażonego, choć kiepsko mu to wychodziło i na milę śmierdziało to jedynie żartobliwą odpowiedzią na zaczepkę elfa.

- Magia to sztuka subtelna nie ma mowy o czymś na pstryknięcie w palce. Wszystko wymaga skupienia oraz ciężkiej pracy nad sobą. Choć ponoć elfom opanowanie tej sztuki idzie łatwiej. Można natomiast uratować za pomocą magii ,przypadki gdzie tradycyjne sposoby nie dają szansy powodzenia. Jednak wtedy nawet magia daje tylko ową szansę.- lub ją odbiera pomyślał elf. Do tej pory nie mógł darować sobie że amulet wykończył Thurga, gdy Andaras próbował go ocalić. Nadzieja była niewielka ale była.... - W przypadku ran nazwijmy to średnich czy poważnych nie zaś krytycznych. Magia pozwala skrócić czas leczenia jak i uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji. Co do urazu na treningu można ominąć maź i swędzenie. Zatem jest ona naturalnie skuteczniejsza. Uważam jednak że każda rana to dla człowieka nauczka. Niwelowanie każdego urazu magią byłoby nie rozsądne. Dlatego sięgam po tą metodę wtedy gdy warto. Nie zaś przy każdym skaleczeniu... Potrafię leczyć również normalnymi sposobami. Co do potęgi magii słyszałem o przypadkach animistów którzy nawet otwarte złamanie potrafili uleczyć. W nie długim czasie. Jednak póki co sam nie potrafiłbym tego jeszcze zrobić.

Rozmowa potoczyła się dalszym torem i dziewczyna uczestniczyła w niej już tylko sporadycznie tym bardziej, że Kh’aadz, Endymion i Andaras mieli wyraźnie dużo do powiedzenia sobie nawzajem. Dearbhail okropnie zirytowało ich zachowanie – nie lubiła, gdy wyłączano ją z grupy, a skoro już miała towarzyszyć tym mężczyznom chciała wiedzieć wszystko... o a przynajmniej dużą większość.

Andaras przypadł jej do gustu. Był niesamowicie uprzejmy no i musiała przyznać, że jeszcze nigdy nie widziała nikogo o tak... niezwykłej urodzie. Ludzie z północy w ogóle robili na niej wrażenie – ciemnowłosi i z zasady dość postawni ale ten półelf... bił ich na łopatki. Zastanawiała się, czy to nie ma jakiegoś związku z tym, że jest, jak to on określił?... animistą. W końcu, para się magią. Czy to może mieć jakieś odzwierciedlenie w wyglądzie? Zawsze myślała, że czarownicy to stare, pomarszczone, przerażające istoty... teraz jednak okazuje się, że i młodzi i ładni mogą być magami. A może za pomocą magii utrzymuje taki a nie inny wygląd... ciekawe, czy to w ogóle jest możliwe.

Było wiele rzeczy, o które chciała go zapytać, ale musiała przyznać, że trochę się boi. Jakoś nie do końca uwierzyła Andarasowi w jego słowa. Gdzieś, jakiś ledwo słyszalny głosik z tyłu głowy przypominał jej ciągle słowa matki: jak będziesz niegrzeczna, to przyjdzie wiedźma i zamieni cię w ropuchę!

Perła natomiast wydawał się być sympatyczny, chociaż onieśmielał Dearbhail. Dziewczyna nie przywykła do tego, żeby się tak do niej zwracać. Nawet Trian tak do niej nie mówił. Nigdy, przenigdy. Mimo to jednak, Perła zrobił na niej dobre wrażenie. Dziewczyna była pewna, że po przyzwyczajeniu się do jego stylu bycia może go szczerze polubić. Nie mogła więc zrozumieć niechęci, jaką ewidentnie darzyli go Kh’aadz, Endymion i Golin... chociaż Golin to chyba nikogo nie lubi. Ale co ugryzło Kh’aadza? Wydawał się być bardzo przyjacielski i dobrze nastawiony do nowych osób... przynajmniej taki był w rozmowie z nią.

Dearbhail poczuła się tym wszystkim trochę zdezorientowana. No i jeszcze te tajemnice pomiedzy Andarasem, Endymionem a Kh’aadzem. Gdy w końcu rozmowy dobiegły końca i panowie zdecydowali się na powrót do zamku bez słowa udała się do stajni po Hazelhoofa. Jednak gdy ruszyli, w powiększonym składzie, w drogę powrotną, jeśli wcześniej wygląda na obrażoną, to teraz nie było tego po niej widać. Z uśmiechem zaproponowała Kh’aadzowi, że i tym razem go podwiezie a i do reszty odnosiła się tak jak zawsze – była wesoła, otwarta... i denerwująco gadatliwa.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline