Gdy krasnoludy i jego towarzysz Brego rozpoczęli rozgrywkę Galen wstał z krzesła . Dopiero wtedy odczuł działanie alkoholu który wlewał w siebie przez ostatnią godzinę pobytu w karczmie . Świat na chwilkę zawirował i wiedźmin stracił zmysł równowagi . Wspomagając się oparciem krzesła udało mu się utrzymać w pionie . Jedzenie , które niedawno zjadł pragnęło ze wszystkich sił wrócić tą samą stroną którą weszło . Jednak wiedźmin dzielnie się trzymał , walczył ze wszystkich sił by zachować choć część godności . Zaraza … pomyślał . Przydał by się eliksir „ żonie łzy” .
Jednak Galen nie posiadał ani eliksiru , ani też składników do przygotowania wywaru . Mimo to nie oszukujmy się łowca potworów nie był by wstanie uwarzyć go w tym stanie . - Na chwilkę was opuszczę – wymamrotał - Muszę załatwić nocleg .
I poczłapał w stronę karczmarza . Galen powoli zbliżał się do lady gdzie stał karczmarz . Z każdym krokiem walczył z grawitacją , która złośliwie pchała go raz w lewo , czasem w prawo . Gdy tylko dotarł do lady podparł się nią lekko i zagadnął . - Czy są jakieś wolne pokoje na nocleg ? - i wyciągnął woreczek z brzęczącymi monetami Redańskiej waluty . -Naturalnie!- odrzekł, śmiejąc się w głos karczmarz .
-Pokojów ci u nas dostatek! Jedno, dwu, trzyosobowe! - jedn... znaczy się dwu osobowy proszę , ile za nocleg ? - zapytał lekko zakłopotany tym że już mu język się plącze wiedźmin . -Jedna dwójka, proszę bardzo, gościu miły! Jedynie dwie korony!- wyszczerzył się, grzebiąc pod ladą w poszukiwaniu klucza.
Galen wyciągnął garść monet . - To za pokój , a to dostaniecie wskazał na kilka dodatkowych monet jeżeli powiecie mi czy nie znajdzie się tu robota dla wiedźmina i z szerokim uśmiechem położył na ladzie mały stosik -Pan żeś wiedźmin?- zapytał ze zdziwieniem. -Musisz wiedzieć, panie wiedźmin, że roboty ci u nas dostatek, że hoho! I utopce ze rzeki wyłażą, i za palisado w nocy jęczy, i na północ Kudłata Góra jest, co się tam jakie dziwne rzeczy wyprawiają, i jakie latające paskudztwo przyfrunie... smok czy insze gówno. Panie wiedźmin, tu na pół roku roboty jest-pokręcił głową.
- Ktoś rozwiesił już jakieś zlecenie ? czy tylko na razie ogólne rozdrażnienie występowaniem potworów jest - zapytał zaciekawiony wiedźmin i podsunął pieniądze w stronę karczmarza dla zachęty do dalszego mówienia .
-A gdzież tam zlecenie jakie. Ni ma komu się tym zająć, czyli ni ma po co wywieszać niczego.
Przeszkadzają i tyle. Dziewki z dziatwą we domach zamknięte, chłopy tu posiedzą, a potem do domu wracają i z kobitą siedzą-podsumował ze wzruszeniem ramion.
- Zatem trzeba się będzie jutro wybrać do wójta i zapytać czy nie zapłacił by za rozwiązanie kilku problemów - No cóż dzięki za rozmowę karczmarzu , a i nie znalazła by się u ciebie buteleczka spirytusu Mahakamskiego ? Oczywiście zapłacę - dodał szybko.
-A sprawdzić muszę. Pan wiedźmin raczy zaczekać-powiedział, po czym odwrócił się, by ledwo przecisnąć się przez futrynę.
Przez kilka chwil nie wychodził, lecz w końcu jego tęga postać ponownie zagościła przy ladzie. Z dwoma butelkami o czterech prostokątnych ścianach. -Cosik jeszcze jest-postawił na ladzie swoje znalezisko.
Galen wyciągnął z woreczka kolejne monety i wyłożył na ladę , podziękował za obsługę , wziął butelki i bardzo uważnie skierował się w stronę najgłośniejszego stolika w karczmie gdzie jego towarzysz właśnie kończył swoją rozgrywkę .
Gdy tylko mutant doszedł do stolika było już po wszystkim . Jego towarzyszowi podobnie jak jemu dopisało szczęście . Wilk był ich .
Galen pewien , że jego towarzysz ma już dość zagadnął .
- Dziękujemy za towarzystwo zacni Krasnoludowie . Nie ma to jak spędzić wieczór w karczmie w tak zacnej kompanii . I aby spotkanie to utkwiło głębiej w waszej pamięci przynoszę dla was te oto dwie butelki spirytusu Mahakamskiego . Na zdrowie ! A teraz opuścimy was żywiąc nadzieję , że jeszcze się spotkamy – i wyszczerzył przyjaźniej zęby .
Ostatnio edytowane przez Koening : 20-04-2011 o 11:46.
|