Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2011, 12:53   #19
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Gorączka bitwy gasła dosyć szybko. Wnet zastąpił ją chłód wilgoci i zmęczenie. I bezradność, bo po śmierci przewodnika uzmysłowili sobie szybko, że tak po prawdzie tylko w nim mogli pokładać nadzieję przedostania się przez rozlewiska do Ahresdorfu. Co prawda Roan zdawał się być pewnym, że jest w stanie po swoich śladach bez problemu trafić do miejsca z którego wypłynęli, ale nikt poza nim pewności tej nie podzielał. Spoglądając wstecz, gdyby nie truchło wierzchowca unoszące się jeszcze na gęstej wodzie, widzieli wyłącznie takie same, usiane trzcinami, zalanymi wodą olchami i karłowatymi, omszałymi wierzbami. To nie wyglądało zachęcająco.

Każdy miał własny pomysł na to co dalej, ale jedno było pewnym, nie zamierzali się rozdzielać świadomi tego, że w głuszy Drakwaldu podział może oznaczać śmierć. Zwłaszcza gdy tak blisko grasuje sprawna i zorganizowana banda zielonoskórych. Wnet kilku z nich stanęło do włóczni i tyczek powoli popychając płaskodenny prom w kierunku, w którym pchał go martwy przewodnik. Niebawem okazało się, że słowa Roana były prawdziwe. Dosłownie kilkanaście pchnięć tyczek sprawiło, że dno promu zachrzęściło o mulisty, zarośnięty brzeg. Oni zaś wpatrywali się gęsty młodnik porastający okalający bagno nasyp. Tu już z całą pewnością można było pójść suchą nogą. Choć nie spieszyli się z tym zbytnio. Tylko ciekawy świata Rupert i zawodowo ciekawski Roan ruszyli na brzeg wzdłuż młodnika szukając śladów. Wnet dostrzegli ślady zielonoskórych a nawet wygaszony krąg po ognisku i jakieś niedopieczone kości. Żywy odwód na to, że ich napastnicy obozowali tu czas jakiś. To oznaczać mogło, że nie czekali tu na nich. Spotkanie mogło być przypadkowe. Roan kalkulował to wszystko w myślach nie mogąc oderwać oczu od kości. Kości, które musiały należeć do wyjątkowo małego stworzenia. Człekokształtnego. Trudno było powiedzieć czemu, ale Roan był pewien, że to kość dziecka…

- Patrz tu!
– zawołał Niziołek wskazując zwiadowcy wyraźny ślad wskazujący kierunek ucieczki zielonoskórych. Roan badał je przez chwilę. Tędy biegło najmniej kilkunastu. Najmniej.

Wrócili do reszty, która czekała na pokładzie, w niespełna kilka pacierzy. I być może nie mieli by do przekazania kompanom niczego dobrego, gdyby nie fakt, iż Rupert poczuł wracając jakiś zapach, wyłowił go z natłoku leśnych woni niczym myśliwski chart. I jak i on bezbłędnie wskazał Roanowi kierunek z którego zapach dolatywał. Gdzieś z gęstwiny młodnika. Kiedy więc wrócili do promu mogli spokojnie poinformować kompanów o odkrytej pośród gęstwiny młodnika, wiodącej w jego głąb ścieżce. I o tym, że zalatywało z tamtej strony pieczonym chlebem. Czego by zaś o zielonoskórych nie mówić to z całą pewnością można było powiedzieć, że nie słynęli oni ze swoich piekarskich umiejętności…

.
 
Bielon jest offline