Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-04-2011, 09:02   #11
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Sigmar nam sprzyjał przyjaciele. Widząc nasze męstwo dodam nam sił-ryknął na całe gardło. Ciszej już dodał. Nie będę już narzekał mój panie. Ani trochę, nawet odrobinki. Choć akurat przewodnika nie musiałeś zabijać. Że to cholera zawsze musi przewodnik..-dodał w myślach. Nie, nie, nic nie mówiłem mój panie. Przesłyszałeś się najwyraźniej. Wcale też nie sugeruje że masz problemy ze słuchem. Zamilknę zatem na chwile na znak pokuty.

Popatrzył po towarzyszach jeden był ranny w nogę. Podszedł bezpośrednio do niego. Chwila przecież już mieneła. Co prawda łaska pana nie oświeca mnie jeszcze w pełni. Nie mniej jednak mogę spróbować się tym zająć.-wskazał na nogę. Albowiem pan poprowadzi mą dłoń. Tym co zrobią dalej bez przewodnika nie przejmował się zbytnio. Liczył że ktoś zna się na wytyczaniu choćby kierunku.... A jeśli nie? To nic nie szkodzi! Sigmar ich poprowadzi.
 
Icarius jest offline  
Stary 19-04-2011, 09:31   #12
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sigmar nam sprzyjał... Mniej więcej... A może i Myrmidia przyłożyła swą rękę.
Martin nie zamierzał dyskutować ani ze Stalrinem, ani tym bardziej z wyrokami bogów.
W gruncie rzeczy mieli wszyscy więcej szczęścia niż rozumu, bowiem równie dobrze mogli skończyć w kotle, jako potrawka. Lub też zostać skonsumowani na surowo... A dla niego pozostała nauczka - nie pchać się za bardzo do pierwszej linii.

Martin usiadł na pokładzie, wytarł zakrwawione ostrze miecza w szmatę, w którą był odziany jeden z utrupionych zielonoskórców, a następnie zaczął oglądać własną nogę.
Rana nie była aż głęboka, jak sądził w pierwszej chwili. Dzień, dwa i będzie po problemie, chociaż opatrzyć czymś trzeba to było. Oby tylko nie musieli brnąć przez bagno...

Skinął głową słysząc propozycję pomocy. Nie miał nic przeciwko temu, by zajął się nim ktoś, kto ma o tym pojęcie lepsze niż przeciętne.
- Z chęcią - powiedział. - I wdzięczny będę za każdą pomoc.
Odwrócił się do pozostałych.
- Na wszelki wypadek zostawcie te ich drągi - poprosił.
A nuż trzeba będzie odpychać się od dna...
 
Kerm jest offline  
Stary 19-04-2011, 09:48   #13
 
Retarded_Hamster's Avatar
 
Reputacja: 1 Retarded_Hamster nie jest za bardzo znanyRetarded_Hamster nie jest za bardzo znany
- Tak jest! Precz stąd zielone pokraki! Taki wam wpierdol sprawiliśmy, że nawet wasze matki zaczęły krwawić! - Krzyczał radośnie krasnolud. Walka była skończona i on na szczęście nie otrzymał żadnej groźnej rany. Co więcej ubił kilku zielonoskórych, toteż mógł być z siebie dumny. Z satysfakcją więc czyścił swój korbacz ze szczątków mózgów oraz krwi nieprzyjaciół. - Hej! Gratuluję wam wszystkim. Patrząc na żniwo jakie zebraliście pośród tego paskudztwa muszę przyznać, że jest was za co szanować. W szczególności dziękuję Niziołkowi, którego celny strzał całkiem możliwe iż ocalił moje życie.

Pomimo radosnego tonu i licznych gratulacji Jotunn wiedział, iż stanęli teraz przed nieprostym problemem. Zabrakło im przewodnika, on zaś sam nie miał bladego pojęcia o tym jak wydostać się z tych mokradeł. W tym wypadku krasnolud musiał liczyć, na któregoś ze swoich kompanów. Była to rzecz, która dała mu do myślenia. Atak orków i bagna uwidoczniły mu, iż być może potrzebna będzie ściślejsza współpraca niż tylko wzajemna nieagresja.

- Ejże! Możecie zwrócić ku mnie nieco uwagi?. Czy ktoś ma pomysł jak powinniśmy teraz podróżować? Ja pod tym względem jestem idiotą. W ogóle poza walką znam się na niewielu rzeczach, tak więc jeśli na tych bagnach nie ma kuźni, to jedyne co potrafię robić, to tłuc wrogów. – Zaczął już poważniejszą rozmowę krasnolud – A może ktoś z was walczył w jakichś niewielkich oddziałach bądź dowodził takowymi? Bośmy, obawiam się, mieli cholernego farta w tej walce. A parę rad od kogoś z odpowiednią wiedzą może uratować nam życie.
 
Retarded_Hamster jest offline  
Stary 19-04-2011, 17:12   #14
 
Bloodsoul's Avatar
 
Reputacja: 1 Bloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodze
W milczeniu zrobił kilka twardych kroków po pokładzie łajby. Musiał pobieżnie sprawdzić jej stan, to też sprawdzić okolicę z każdej możliwej strony – nie chciał kolejnej niespodzianki i kto wie, może tym razem jeszcze gorszych przeciwników. Spojrzał krzywo na obłąkanego akolitę i choć darzył go należytym szacunkiem to wydawał się mu dziwny, ale chyba nie tylko jemu. Jeszcze wcześniej okrzykiem godnym największych wojów, pożegnał zielonoskórą hołotę Jotunn. Ten to miał werwę, typowy krasnolud, aż zaśmiał się w duchu Georg. Lecz żołnierzowi nie było do śmiechu. Tą zasadzką orkowie zapewne chcieli powiedzieć, że Fleisher wraz z resztą wkroczyli na ich teren i nie są skorzy do jakichkolwiek negocjacji, co może zabrzmieć dziwnie, ale choć rzadko to zdarzało się. Usiadłszy na brązowej, drewnianej beczce, prawdopodobnie wypełnionej jakimś bimbrem lub gorzałką, słuchał co mają do powiedzenia inni. Krasnolud mówił z niemałym zaangażowaniem. Georg rozumiał go, sam nie chciał stawać się dowodzącym tej grupy. Rzucił tylko jedno zdanie w wirze dyskusji.

- Nieważne co się stanie droga kompanio, trzymmy się razem, a jeśli Sigmar przenajświętszy dopomoże to wyjdziemy z tych przeklętych mokradeł cali i zdrowi z kończynami na swym miejscu.

72, 47, 77
 

Ostatnio edytowane przez Bloodsoul : 19-04-2011 o 17:16. Powód: Rzuty..
Bloodsoul jest offline  
Stary 19-04-2011, 17:57   #15
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
- Tak jest, uciekajcie!- Rupert krzyknął za przeciwnikiem -Jam jest niezwyciężony Rupert Kolcownik, pogromca bagiennych stworów! Haha! Nie wy pierwsi i nie ostatni uciekacie gdzie pieprz rośnie na sam mój widok! - dodał prężąc dumnie pierś.

Rozejrzał się dookoła. -Też zgłodnieliście? Chyba zbliża się pora posiłku...- dodał klepiąc się po brzuchu. Po chwili już myszkował na barce w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Następnie rozsiadł się wygodnie, wyciągnął z sakiewki fajkę i nabił ją zielem. Puścił parę kłębów dymu i zapytał -No i co teraz robimy, kiedy przewodnik nie żyje?-

Po chwili Rupert stał znowu na nogach i począł się przyglądać okolicy. -Muszę poszukać jakichś kamieni, które nadałyby się do mojej procy, trzeba uzupełnić braki w amunicji... - chodził przy tym raz na jeden, raz na drugi koniec barki. Co mniej bystrzy mogli odnieść wrażenie, że wszędzie go było pełno.

-Nie, nie znam się na odnajdywaniu drogi, chyba że będę wiedziony zapachem szarlotki.- rzucił w odpowiedzi na usłyszane pytanie niezbyt się przejmując, kto w ogóle pytał.

Przyglądając się ranie Martina rzekł: -Rachując szaChując, trzeba będzie amputować!- mówił z miną mądrali i znawcy w dziedzinie reperowania poranionych kończyn dolnych u ludzi. Wykorzystując swój talent aktorski chciał, by ten żart zabrzmiał realistycznie. Uczynił też, jakże wymowny, mądry gest gładzenia się po podbródku.

Słysząc słowa Jotuuna skinął głową.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 19-04-2011 o 18:03. Powód: dodano pewien fragment:P
Mortarel jest offline  
Stary 19-04-2011, 20:45   #16
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Alexander Tregardt

Wyrwał miecz z trupa, pozwalając mu przyłączyć się do jego pobratymców na dnie bagna.
Wytarł klingę, schował ją, znalazł swoją kuszę. Rozejrzał się uważnie dookoła.
- Nie ma się co ekscytować. - powiedział zimno. Wykopał z promu nieboszczyka przewodnika, nie zapominając zabrać mu wcześniej sakiewki. - Płyniemy dalej, w stronę, w którą kierował się dziadyga. Prędzej czy później dotrzemy do rzeki, a wtedy ruszymy pod prąd. Ahresdorf ma być w górze Drakwasser, powinniśmy trafić.
No co tak gały wytrzeszczacie? Bierzcie tyki i do roboty.
- po czym nie czekając na resztę, sam chwycił jedną z porzuconych dzid i ruszył prom.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 19-04-2011, 23:54   #17
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Roan

Odprowadził smętnym wzrokiem beznadziejnie walczącego z nieustępliwym bagnem wierzchowca. Kary wierzgając w panice kopytami zdołał oddalić się od tratwy na tyle daleko, że Roan nie ryzykował nawet zbliżenia się do zwierzęcia. Bez pytania podniósł opartą o burtę kuszę jednego z towarzyszy i niewiele mierząc posłał bełt prosto w stronę łba, który w jednej chwili znieruchomiał zanurzając się bezwładnie pod wodę. Pociągnął nosem odkładając niepotrzebny już oręż.
Przysiadł opierając się o burtę i począł wyciskać wodę kolejno z kurtki oraz portek. Wraz z Karym na dno poszło wszystko co posiadał, a to nie mogło napawać go pozytywnymi emocjami. Wpatrzony w niego beznamiętnie pękaty konik, prezentujący się co prawda bardziej jak muł czy kuc niż faktyczny koń potrząsł głową. Jego właściciel był posiadaczem nawet jeśli nie najurodziwszego, to jednak zawsze jedynego konia jaki im pozostał, a to w jednej chwili stawiało kogoś z nich w lepszej pozycji.

- Płyniemy dalej, w stronę, w którą kierował się dziadyga. Prędzej czy później dotrzemy do rzeki, a wtedy ruszymy pod prąd. Ahresdorf ma być w górze Drakwasser, powinniśmy trafić.
No co tak gały wytrzeszczacie? Bierzcie tyki i do roboty.
Roan popatrzył chwilę jak Alexander nie przejmując się biernością pozostałych popycha łódź w znaną sobie stronę, lecz zbyt długo w owym oczekiwaniu nie wytrzymał.
- A czy przypadkiem ten dziadyga nie dobijał do brzegu, z którego urządzono na nas zasadzkę? Alboś więc chłopie głupi, albo szalony, ewentualnie więcej chwały dla siebie szukasz.
Mimo iż lekko prześmiewcze słowa wypowiedziane było spokojnie i miło, w sposób, który nie powinien powodować u towarzysza agresji, Roan nie czekał jednak na reakcję zbrojnego i kontynuował.
- Gdzie mamy płynąć nie bardzo wiem, bo terenów tutejszych dokładnie nie badał. Gdzie jednak wracać poprowadzić mogę jak po sznurku, bo do zwiadu wyznaczyli mnie właśnie dla tego, że drogę powtórzyć potrafię, nawet jeśli z zamkniętymi oczami jadę. Co więcej, mam też dość rozumu, żeby wiedzieć, że spędzenie nocy na bagnach gdzie zielonoskórzy szukają odwetu, jest jednym z gorszych pomysłów. Zaryzykujecie zakład i określicie porę kiedy z bagien się wydostaniemy płynąc za intuicją, któregokolwiek z was?
 
Akwus jest offline  
Stary 20-04-2011, 04:30   #18
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Walka była krótka i gwałtowna. Zielonoskórzy więcej niż pewne, że mogą szukać odwetu. Czy była to planowana czy też przypadkowa zasadzka? Już się tego nie dowiemy. Dotkliwa lub raczej uciążliwa i lekko komplikująca sprawy mogła być utrata przewodnika. O ile to on nie pchał ich w zasadzkę, ale tego się już nie dowiemy.
Cóż to tylko jedna komplikacja więcej. Przecież nikt się nie spodziewał pikniku i sielanki. Prędzej czy później przychodzą kłopoty, a tym razem przyszły prędzej. Cóż życie, ale też i przygoda.
- Nie ma co rozpaczać nad wylanym mlekiem. Płyniemy dalej. - Rzekł Draug chwytając kolejną tyczkę do sterowania barką.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 20-04-2011, 12:53   #19
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Gorączka bitwy gasła dosyć szybko. Wnet zastąpił ją chłód wilgoci i zmęczenie. I bezradność, bo po śmierci przewodnika uzmysłowili sobie szybko, że tak po prawdzie tylko w nim mogli pokładać nadzieję przedostania się przez rozlewiska do Ahresdorfu. Co prawda Roan zdawał się być pewnym, że jest w stanie po swoich śladach bez problemu trafić do miejsca z którego wypłynęli, ale nikt poza nim pewności tej nie podzielał. Spoglądając wstecz, gdyby nie truchło wierzchowca unoszące się jeszcze na gęstej wodzie, widzieli wyłącznie takie same, usiane trzcinami, zalanymi wodą olchami i karłowatymi, omszałymi wierzbami. To nie wyglądało zachęcająco.

Każdy miał własny pomysł na to co dalej, ale jedno było pewnym, nie zamierzali się rozdzielać świadomi tego, że w głuszy Drakwaldu podział może oznaczać śmierć. Zwłaszcza gdy tak blisko grasuje sprawna i zorganizowana banda zielonoskórych. Wnet kilku z nich stanęło do włóczni i tyczek powoli popychając płaskodenny prom w kierunku, w którym pchał go martwy przewodnik. Niebawem okazało się, że słowa Roana były prawdziwe. Dosłownie kilkanaście pchnięć tyczek sprawiło, że dno promu zachrzęściło o mulisty, zarośnięty brzeg. Oni zaś wpatrywali się gęsty młodnik porastający okalający bagno nasyp. Tu już z całą pewnością można było pójść suchą nogą. Choć nie spieszyli się z tym zbytnio. Tylko ciekawy świata Rupert i zawodowo ciekawski Roan ruszyli na brzeg wzdłuż młodnika szukając śladów. Wnet dostrzegli ślady zielonoskórych a nawet wygaszony krąg po ognisku i jakieś niedopieczone kości. Żywy odwód na to, że ich napastnicy obozowali tu czas jakiś. To oznaczać mogło, że nie czekali tu na nich. Spotkanie mogło być przypadkowe. Roan kalkulował to wszystko w myślach nie mogąc oderwać oczu od kości. Kości, które musiały należeć do wyjątkowo małego stworzenia. Człekokształtnego. Trudno było powiedzieć czemu, ale Roan był pewien, że to kość dziecka…

- Patrz tu!
– zawołał Niziołek wskazując zwiadowcy wyraźny ślad wskazujący kierunek ucieczki zielonoskórych. Roan badał je przez chwilę. Tędy biegło najmniej kilkunastu. Najmniej.

Wrócili do reszty, która czekała na pokładzie, w niespełna kilka pacierzy. I być może nie mieli by do przekazania kompanom niczego dobrego, gdyby nie fakt, iż Rupert poczuł wracając jakiś zapach, wyłowił go z natłoku leśnych woni niczym myśliwski chart. I jak i on bezbłędnie wskazał Roanowi kierunek z którego zapach dolatywał. Gdzieś z gęstwiny młodnika. Kiedy więc wrócili do promu mogli spokojnie poinformować kompanów o odkrytej pośród gęstwiny młodnika, wiodącej w jego głąb ścieżce. I o tym, że zalatywało z tamtej strony pieczonym chlebem. Czego by zaś o zielonoskórych nie mówić to z całą pewnością można było powiedzieć, że nie słynęli oni ze swoich piekarskich umiejętności…

.
 
Bielon jest offline  
Stary 20-04-2011, 13:29   #20
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Opatrzył Martina. Rana nie należał do bardzo poważnych. Ale draśnięciem tego nazwać nie można było. Bądź co bądź trochę go naruszyli. Sprawa wymagała szycia. Kończąc zabieg Stalrin rzekł:
-Staraj się przez kilka dni nie nadwyrężać nogi. Bo szwy mogą puścić. Założę ci tu jeszcze bandaż ale za kilka dnie będzie w pełni sprawna.

Po usłyszeniu rewelacji ze zwiadu:
-Sigmar zesłał nam zatem prosto i jasną wskazówkę którędy należy podążać dalej. Proponuje byśmy podążyli w jakimś szyku. Z namiastką przedniej i tylnej straży, w postaci zwiadowców. Kto umie się dobrze skradać? Ostrożności nigdy za wiele...- podniósł jedną z włóczni orków. Niech każdy weźmie po jednej, jeśli przyjdzie nam się przedzierać przez bagna. Będzie to niezbędne minimum, jeśli mamy sprawdzać drogę przed sobą. Utonięcia są nam zbędne. Wasze ręce przysłużą się bardziej Simgarowi, tępiąc kolejne plugastwa. Łódkę najlepiej niech ktoś dobrze zamaskuje. W trzcinie....
 
Icarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172