Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2011, 17:01   #20
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dzięki obecności szlachcianki, podróż w kierunku Bogenhafen przebiegała nad wyraz sprawnie. Zawdzięczali to sile głosu Gabrielle von Tanswitz i umiejętnościom przekonywania innych do ustąpienia z drogi. Gundulf był pewien, że gdyby nie ona, to odcinek traktu od płonącego lasu do miasta pokonaliby w czasie dłuższym o co najmniej kilka dni. Na szczęście nie musiał znosić jej obecności, komfort ciszy i spokoju zapewniał mu koński grzbiet.. Tylko co pewien czas, gdy podjeżdżał do powozu, słyszał jej opowieści o odległych krainach, obyczajach i przypadkach chorób w jej bliższej i dalszej rodzinie.

- Pozwól Pani, że podzielę się i ja swoją wiedzą - powiedział, starając się brzmieć jak najbardziej poważnie. - O owej Bretonii i ja słyszałem, ale nieco inne opowieści. Swymi słowy sugerujesz, że to mężczyźni chorą namiętność do kóz wykazują, a ja słyszałem o przypadku, gdy panny z dobrego, herbowego rodu wyuzdanym przyjemnością oddawały się nie z czym innym, jak kozłem rogatym. Widocznie owe zapędy płciowe, jednakowe są zarówno u kobiet jak i niewiast w owym kraju... A swoją drogą, czyż nie dziwić powinna liczba zmutowanych osobników, zwanych zwierzoludźmi Chaosu, które to przy ludzkich ciałach łby rogate wykształcają? Może i w naszym Imperium jakieś wyuzdane praktyki się uprawia...

- Jeśli już o chorobach i przypadłościach ludzkich mowa, to i ja znam pewien przypadek - odezwał się jakiś czas potem, gdy szlachcianka perorowała o cielesnych niedogodnościach swojej kuzynki. - Otóż niejaki Wolfgang Burtz miał w zwyczaju obnażać swoje przyrodzenie w obecności niewiast cnotliwych, uważając że owo posiada niebotyczne rozmiary. Przyrównywał je co najmniej do sporych rozmiarów kiełbasy. Jakież było jego zdziwienie gdy pewnego wieczoru, gdy rozchylił poły kubraka przed zdążającą do domu mieszczką, ona to samo uczyniła. A kutasa miała jeszcze większego niźli on. Biedny Wolfgang trafił na podobnego sobie, ale w jeszcze gorszym gatunku, gdyż przebranego za kobietę. Ten zbereźnik okazał się, nie dość, że posiadaczem większego przyrodzenia, to i bogowie siły mu nie poskąpili, więc trudności w przytrzymaniu przez chwilkę Wolfganga nie miał. A ten po wszystkim, z obolałą dupą, oszalał i do przytułku czcigodnych sióstr Shallyi w Kriegenfurcie trafił....

Sielankę podróży zakłócił Alvaro da Luna, który od samego początku się Gundulfowi nie podobał. Ulgu zawirował, okręcił się dzikimi spiralami wokół pni drzew porastających skraj drogi. Wystrzelił ku górze w pokręconych kolumnach mgły, a potem opadł, skupiając się w nieprzeniknioną chmurę wokół Niebiańskiego Czarodzieja. Gundulf wiedział, że zaraz coś się wydarzy, ale to co się stało całkowicie go zaskoczyło. Kolory rozmyły się w jakąś nieokreśloną, cuchnącą papkę, która mogła być tylko jednym - czystym, wypaczonym Dhar. Wszystko wokół odpowiedziało na magię. Drzewa umarły, powietrze zaczęło przeraźliwie cuchnąć, a niebo zasnuło się nagle chmurami. Cała natura wokół miejsca gdzie się znajdowali została wypaczona. Ale najbardziej wypaczony został czarodziej, który mimowolnie to wszystko spowodował. Wrzeszczący Alvaro został rozerwany na strzępy, a z wraku jego ciała wypełzła zmutowana potworność, wijąca się i pulsująca w bezrytmicznym tańcu, wystrzelająca na wszystkie strony ogromem paszcz i macek.

Gundulf wrył konia kopytami w ziemię, zatrzymując się kilka metrów od szalejącego na koźle potwora. Wiedźmi wzrok niemal przesłaniał mu prawdziwą rzeczywistość, ale zmutowana bestia była aż nadto widoczna.
- No żesz kurwa mać - zaklął zupełnie jak zwyczajny najemnik, a nie mag. - Zaraz dostaniesz prezencik, skurwielu...
Wyszarpnął z kabury kuszę i wprawnym ruchem nałożył bełt. Podniósł niewielką broń do góry, wycelował i posłał krótki, stalowy bełt wprost w potwora. W nic konkretnego nie celował, mutant i tak pewnie nie miał żadnych żywotnych organów na swoim miejscu, o głowie nie wspominając.
 
xeper jest offline