Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2011, 19:41   #54
Faurin
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Zgraja humanoidalnych przeciwników została dość szybko rozgromiona. I dobrze. Dało to pogląd, że można, jako tako, ufać drużynie. Przynajmniej na tyle, by nie odwracać się za każdym razem za siebie, czy nie czyha jakieś niebezpieczeństwo. Może nie byli jak słońce i księżyc, dzień i noc, ale uzupełniali się na tyle, by można było to w miarę sprawnie wykorzystać w walce.

Widar pozbierał swe strzały. Najpierw wyciągnął tą z dobrze zbudowanego orka. Wbiła się na długość grotu w jego oko. Cóż, nawet jeśli nie na tyle, by zabić poczwarę, to na pewno na tyle, by ją unieruchomić. Co się udało, bowiem po chwili zdezorientowany zielonoskóry wydał ostatnie tchnienie. Krasnolud całkiem znośnie radził sobie na polu bitwy.
Drugą strzałę znalazł w nadgarstku szamana. Grot i początek drzewca były brudne od śmierdzącej, orkowej krwi. Obtarł ją o trawę na poboczu, po czym umieścił ją w kołczanie.
Trzeciego wystrzelonego pocisku (w dzika) nie znalazł. Widocznie nie trafił na tyle, by strzała zatrzymała się w ofierze, a nie miał zamiaru tracić czasu, na przeszukiwanie gąszczu. Tym bardziej, że znaleźli przy ciałach ofiar ichnie strzały. Co prawda nie były one tak precyzyjne jak te widarowskie (miały trochę zwichrowane lotki), ale dało się ich użyć. W razie potrzeby "pożyczy" kilka od towarzyszy, bowiem kilku z nich zawłaszczyło sobie zdobycz, o której nie mieli bladego pojęcia. Przynajmniej tak sądził Widar.

***

Po rozbiciu obozowiska miał zamiar podejść do przewodnika i powiedzieć mu co myśli o jego przyśpiewkach w lesie. Nie zdążył jednak. Ekipa zaczęła znowu chlać.
- Cóż za profesjonalizm...- prychnął na uboczu.
Lubił sobie popić, jednak wiedział, kiedy dać na wstrzymanie. A doświadczenie dzisiejszego dnia nie nauczyło wszystkich, że lepiej być w pełni sił o każdej porze dnia i nocy, gdy świeci słońce, czy też pada deszcz.
Usiadł z boku, przyglądając się ferajnie. Na wieść, że Wolf chce stanąć pierwszy na warcie podźwignął się z ziemi.
- Nie będziesz sam. - rzekł. - Sądzę, że najwyższy czas, by zacząć czujniej stawiać stopy na ziemi- jeśli wiecie o czym mówię. Jeden wartownik to za mało. Jak to się mówi u nas: przezorny- zawsze ubezpieczony.
Spojrzał czy zrozumieli o co mu chodzi. Nie każdy wszak znał przysłowia.
- Czy też lepiej dmuchać na zimne-spojrzał porozumiewawczo w stronę Creap'a.
- Co dwie pary uszu i oczu, to nie jedna, więc myślę, że warty w parach pomogą nam łatwiej dostrzec ewentualne zagrożenie. Trzeba także podtrzymywać ognisko. Zatem przydałoby się trochę drewna. Także woda z pobliskiego żródełka była by potrzebna, bo płomień potrafi odstraszyć zwierzynę, ale nie tylko ona czyhać może w tych lasach. Wtedy szybkie zgaszenie ogniska może nam uratować życie, jeśli będziemy mieli takie szczęście, że to my pierwsi dojrzymy zagrożenie, a nie ono nas.
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline