Rennard spojrzała na krasnala i z lekką irytacją w głosie rzekł.- Ani jedno, ani drugie... Powiedz Sothermeierowi, że gwóźdź dostarczono.
Krasnolud zmrużył oczy i dokładniej przyjrzał się Rennardowi -tak? Cholera, wy wszyscy ludzie wyglądacie tak samo. „Wszystkie brodacze też.”-westchnął w myślach Rennard. -Tak. Niewątpliwie. A więc przekaż to mu, a ja...- de Falco zamyślił się przez chwilę. Po czym dodał.- Ja poczekam tu, pod drzwiami. Nie spieszy mi się.- ostatnie zdanie zełgał.
Noga go zaczęła boleć. Dość już się dziś nachodził. -A czekaj, czekaj- łaskawie zgodził się krasnolud, zamykając drzwi. Otworzyły się jednak ponownie nie później niż po dwóch minutach. -Szef przyjął do wiadomości, żeś pan się wywiązał z zadania- rzekł przez próg nieludź. -Masz pan mu jeszcze coś do przekazania?
-Nie.- odparł de Falco wzruszył ramionami i dodał.- Pewnie i tak znajdzie mnie, jak będzie chciał porozmawiać.
-Jak pan powiesz, gdzie się w mieście zatrzymuje, to na pewno. - zagadnął krasnolud. -Tułacze nie mają stałych adresów, acz... zwykłem jadać obiady w takiej jednej knajpce.-odparł de Falco. I wymienił nazwę przybytku który zwykł mijać w drodze do Agnes Baade. Co prawda posiłku tam nigdy nie jadł. Ale może czas zacząć? -No to pewno będzie tam u karczmarza jutro czekać jakaś propozycja roboty. Skoroś pan kompetentny. - stwierdził brodacz, ale bez specjalnego przekonania. -Jasne, jasne. - mruknął de Falco i oddalił się zmęczony. Dzisiejsza noc, była dość wyczerpująca. I siły i nerwy.
Wrócił zmęczony do karczmy. I położył się spać od razu. Bez rozbierania się.
Wczołgał się pod koce i przymknął oczy. Nie chciał myśleć o jutrze. Ale musiał coś zaplanować. Ranek zamierzał spędzić w łóżku. I nie wychodzić z niego bez ważnego powodu. Potem wypadało zjeść obiad w wyznaczonej knajpce na wypadek posłańców od gnoma, a potem... zamierzał spotkać się z panną Baade, choć nie w celu zaznania uciech cielesnych. Być może słyszała cosik o Sothermeierze.
Mętne plany. De Falco wątpił w ich realizację. Jak zawsze plany sobie, życie sobie.
Póki co jednak Rennard się nie martwił. Był zmęczony. A co będzie jutro.
Uśmiechnął się przez sen. Nieważne co będzie jutro. Na razie jest dziś. I owo dziś należny do królestwa snu.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 27-04-2011 o 20:56.
|