Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2011, 22:35   #56
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Zjecie coś, pani? - Żona sołtysa, Kriva, ani myślała wypuszczać gości bez poczęstunku. Czy kierowała ją typowa gościnność, czy też miała nadzieję poznać więcej szczegółów poszukiwawczej misji - trudno było jednoznacznie ocenić. - Dwie minuty i podam.
Stała zresztą ze stosem talerzy i misek w przejściu dzielącym kuchnię od głównej izby sołtysowej chaty.

Lilianna spojrzała na pełen rozradowania i aprobaty pysk Pappy’ego, na niechętną minę Duncana, a potem skinęła głową.

- Z miłym sercem gościnę przyjmiemy - powiedziała. - A przy okazji z chęcią wysłuchamy raz jeszcze, co tu się stało.

***

Opowieść niewiele różniła się od tej, którą sołtys przedstawił tuż po przybyciu Duncana i jego towarzyszy. Kogoś ludzie Jareta przywieźli na wozie. Kogo - nie dało się podejrzeć, bo pilnowali okrutnie, a ten ktoś w płachtę był zawinięty.

- A zawzięta musiała być Periboja na ładunek widocznie, bo wcześniej konie przepuściła i ludzi, a tu... chlup i koniec. Przewoźnik się uratował, no i wojaczka jedna. Czterech żołnierzy pod wodę poszło... mil parę w dól ich wyrzuciło. Widać nie spodobali się nimfie. A przerażone okrutnie mieli oblicza, widać sama Pani im się objawiła przed śmiercią.

- Kilka desek też wyrzuciło
- dodała Kriva. - I sznur, jakby przecięty, tak gładko zerwany. Toteż i Egon, nim się spił w trupa niemal, coś o złotym ostrzu wspomniał.

- Brednie Egon powiadał
- przerwał jej gwałtownie Duron - a ty bajędy po nim powtarzasz. Wszak wiadomo od zawsze, że Egon różne rzeczy widywał, a i o Periboi prawił, jakby spotkał ją kilkakroć. Musi i na promie po samogonek sięgał, nie tylko w karczmie.

Kriva spojrzała gniewnie na swego małżonka, nic jednak nie rzekła. Domniemywać jednak można było, że po wyjściu gości małżonkowie rozstrzygną spory we własnym gronie.

- Zechcecie przenocować? - spytała sołtysowa niewiasta.- Łoże u nas wygodne, a my do stodoły pójdziem.

- Nie, dziękujemy
- odpowiedział szybko Duncan, zanim Lilianna zdążyła coś rzec. - Póki zmrok nie zapadł, rozejrzymy się jeszcze.

- Może nasz przyjaciel
- elfka pogłaskała Pappy’ego, który zdawał się być zachwycony tą pieszczotą - zdoła znaleźć coś ciekawego, gdy rozejrzymy się nad brzegiem.

***

Przechodzili koło portu, gdy Pappy nagle się zatrzymał i zaczął intensywnie węszyć. Ignorując kierowane w jego stronę zapytania pobiegł w stronę łódek. Po krótkich poszukiwaniach skoczył do jednej z łódek. Z wyrazem triumfu na pysku odwrócił się w stronę Lilianny i Duncana.

~ Niech mnie przerobią na dywanik, jeśli tu nie siedziała Wilczka ~ powiedział. ~ Nie dzisiaj, ale jej zapach nie wywietrzał. Długo tu była. I jakiś mężczyzna.
~ Jeśli nie dostał skrzydeł
~ odpowiedział na pytanie, którego nikt nie zdążył mu zadać ~ to go znajdę.

Wyskoczył z łódki i z nosem przy ziemi, bardziej jak pies, niż jak wilk, ruszył widocznym tylko dla siebie tropem. Lilianna i Duncan podążyli za nim bez wahania.
Domek, do którego doprowadził ich Pappy stał na samym skraju wioski, niemal w lesie, który dochodził do niewielkiego podwórka.
Pappy obwąchał wychodzące na stronę rzeki okno, a potem spojrzał na towarzyszącą mu parę.

~ Są tam w środku. Oboje. Wilczka i mężczyzna pachnący rybami.

Bez chwili wahania Duncan podszedł do drzwi i zastukał.
 
Kerm jest offline