Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2011, 12:01   #51
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Ponownie zaczęła krzyczeć i rzucać się naprężając przy wszystkie mięśnie. Dodatkowy ból nadgarstków był bowiem niczym w porównaniu z tym co miało za chwilę nastąpić. Nie była głupia, wiedziała co się szykuje. Przez oszalałe ze strachu myśli przebiła się jedna, namawiająca by im na to pozwolić. Zrobią swoje i sobie pójdą zostawiając ją samą. Jednak wilcza część niej samej chciała walczyć, bronić się przed niechcianym połączeniem z pogardzaną istotą. Zwykle milczała pozwalając by druga jej część, ta która wolała chodzić na dwóch łapach, decydowała. Jednak czując słabnącą wolę walki tamtej połowy, wyrwała się z okowów kontroli spychając słabą obecnie osobowość w głąb ich połączonego umysłu.

- Weź przestań gadać tylko zabieraj się do niej. Nie widzisz jaka niecierpliwa? - ponownie się roześmiali doprowadzając ją do szału swoimi głosami. Ten, którego krwi udało się jej posmakować podczas uwięzienia, mruknął coś do swych kompanów po czym przyjął bardziej dogodną pozycję między jej udami. Zamarła nie chcąc przez przypadek ułatwić mu dostępu co właściwie na niewiele się zdało. Ból rozlał się po jej ciele w tej samej chwili gdy nastąpiło połączenie. Więziona magia opanowała jej ciało, a nie mogąc wyrwać się na zewnątrz wypełniła jej umysł swoją mocą omal nie pozbawiając przy tym przytomności. Zapach krwi zdominował całą gamę wyczuwanych do tej pory woni. Ciepłe stróżki spłynęły z otworów nosowych wsiąkając w brudną szmatę która blokowała knebel. Nabranie oddechu zaczynało graniczyć z cudem, a jego brak przywołał lśniące plamy, które zaczęły rozbłyskać przy każdym ruchu głowy. Może ludzka część miała jednak rację? Jednak Wilczka nie miała zamiaru się jej poddać. Seren była słaba, ona mocna. Seren wolała myśleć, ona działać. Myślenie było teraz niezbyt pożądane biorąc pod uwagę sytuację w której się znalazły.

Chwilę jej zajęło zdanie sobie sprawy, że istota która wymusiła na niej połączenie, niemal przestała się ruszać, ograniczając do wydawania z siebie piskliwych jęków w których pobrzmiewał ból. Mimo iż nadal przygniatał ją swym ciałem, właściwie nawet bardziej niż wcześniej, to jednak nie czuła go już w sobie. Również dłonie przytrzymujące jej nogi, gdzieś zniknęły. Czując względną wolność natychmiast ją wykorzystała. Wierzgając i odpychając się łapami uzbrojonymi w ostre pazury, zaczęła zrzucać z siebie znienawidzone ciało. Nie bardzo obchodziło ją w tej chwili jakim cudem sprawy przybrały taki a nie inny obrót. Musiała się go pozbyć z siebie by móc odwrócić się tak żeby dłońmi zedrzeć opaskę z twarzy i wyrwać knebel.

Chcieć, a móc, to dwie całkiem różne rzeczy. Co prawda ciało mężczyzny troszkę się zsunęło, ale nie na tyle, by Wilczka mogła odzyskać swobodę ruchów. Przywiązane do palika dłonie były zbyt daleko, by najbardziej nawet rozpaczliwe wyginanie ciała dało jakikolwiek efekt.

- Uspokój się! - padł gniewny rozkaz, najwyraźniej skierowany w jej stronę. Wilczce wydawało się, że nowy zapach i głos mówi coś jeszcze jednak liczyło się tylko to, że czyjeś dłonie uniosły spoczywającego na niej człowieka. Mając wolne nogi i tułów, natychmiast skorzystała z okazji by ponowić próbę oswobodzenia ust.

Czyjeś silne ręce unieruchomiły jej dłonie. Ten sam człowiek, ów nowy, zdarł szmatę z jej twarzy i, niezbyt delikatnie, usunął knebel.

- Zabierzcie ich! - wydał polecenie. - Jak który ucieknie, wasze głowy polecą. I przysłać mi tu Jonę i trochę wody. Już.

Gdy tylko knebel znikł z jej ust zaczęła kaszleć i prychać próbując pozbyć się wstrętnych dla niej zapachów i smaku. Głuche warczenie zaczęło gromadzić się gdzieś na wysokości piersi, jednak nim wyrwało się na wolność, górę wziął strach. Wciąż była związana i ani trochę bezpieczniejsza. Zapach nieznanych jej mężczyzn wypełniał nos doprowadzając do szału. Żałosny skowyt, który napełnił ją wstydem i pogardą dla swej słabości, wypełnił ciszę namiotu.

Patrzący na nią obojętnie mężczyzna przesunął wzrokiem po jej ciele, na moment zatrzymując się na podbrzuszu. Skrzywił się odrobinę, ale na jego twarzy nie pojawił się nawet cień współczucia.

- Poruczniku? - Kobiecy głos rozległ się tuż przy drzwiach.

Nowy zapach, nowy głos. Tym razem należał do samicy, co ja trochę zaskoczyło. Nie wiedziała, że w tym stadzie znajdują się przedstawicielki jej płci. Węch jej drugiej połowy był zdecydowanie za słaby jak na gust wilczycy. Ostrożnie by nie podrażnić obolałego ciała, podkuliła nogi pod siebie i w poddańczym geście podwinęła ogon. Czuła się brudna, jednak próby oczyszczenia skutecznie powstrzymywała obecność kogoś, kogo nowoprzybyła nazwała porucznikiem, a kto znajdował się zdecydowanie za blisko.

- Jona, obejrzyj ją i obmyj - polecił porucznik.

- Ja? - W głosie Jony zabrzmiało zdziwienie. - Jest pan pewien?

- A kto? Gerda? Czy może Ernst? - Usta porucznika wykrzywiły się w nieprzyjemny sposób. - Słuchaj jej - zwrócił się do Wilczki - albo zrobi się mniej przyjemnie, jeśli będę musiał zawołać kogoś do pomocy. Rozłóż nogi.

Zanim ostatnie słowa zdążyły dobrze przebrzmieć, Wilczka znalazła się na kolanach tak daleko jak tylko mogła od wypowiadającego je mężczyzny. Ogon silniej przywarł do jej ciała, a ona sama zaczęła się dziko szarpać w więzach nie zwracając uwagi na ból i otarcia jakie tym samym powodowała. Jednocześnie ani na moment nie przestając panicznie skowyczeć. Nie mogła pozwolić by to co jej tamci zrobili znowu się powtórzyło.

- Axel? Zgłupiałeś? Przestraszyłeś ją! - Gdzieś nagle zniknął formalny ‘porucznik’. Zdało się, że to kobieta zaczyna wydawać rozkazy. - Znikaj i to już! A ty bądź cicho, bo uszy bolą.

Wzrok kobiety na sekundę przesunął się w stronę pęku szmat.

Gdy tylko zapach porucznika oddalił się nieco, a przez to przestał stanowić bezpośrednie zagrożenie, posłusznie przestała wydawać z siebie odgłosy które ją samą napawały tylko i wyłącznie pogardą. Niepewnie zwróciła spojrzenie w stronę kobiety. Przekrzywiła głowę na jedną stronę po czym wyszczerzyła kły w dość dzikiej wersji uśmiechu. Skoro samica ta mogła zmusić tamtego mężczyznę do porzucenia swoich zamiarów i wyjścia, nie powinna jej do siebie zrażać.

- Muszę cię umyć - powiedziała Jona - więc bądź grzeczna. Albo zawołam kogoś do pomocy. Jest paru takich, co chętnie mi pomogą.

Obietnica zmycia z siebie brudu zadziałała całkiem dobrze na jej grzeczność. Przyklękła opierając pośladki na piętach i próbując pokazać, że doskonale rozumie pojęcie grzeczności zaczęła machać ogonem. Powstrzymała się jednak przed szczeknięciem i pokazaniem języka. Coś jej mówiło że mogłoby to nie wypaść tak dobrze jak by chciała.


Ceremonia mycia przebiegła dość sprawnie, chociaż Wilczka miała nieodparte wrażenie, że palce tamtej samicy nieco zbyt długo przebywały w niektórych miejscach. Jej dotyk był delikatny, to jednak Wilczka z trudem powstrzymała się od warknięcia. I chociaż cieszyła się ze zmycia brudu, to jeszcze bardziej się cieszyła, gdy całe mycie już się skończyło.
Gdy lina którą napastnicy przywiązali ją do słupka została przecięta, z zadowolenia aż sapnęła. Możliwość poczucia ziemi pod wszystkimi czterema łapami była oszałamiająca. Natychmiast też z tego skorzystała strząsając z siebie ewentualne, zagubione krople wody. Gdyby tak jeszcze zdjęto jej to coś z nadgarstków i uwolniono z łańcucha... Jednak na to mogła poczekać. Była też głodna, żołądek dość brutalnie domagał się swoich praw. Przysiadła i uniosła głowę węsząc. Gdzieś w pobliżu było jedzenie. Ślinka napłynęła jej do ust. Wysunęła język w nadziei że towarzysząca jej kobieta zrozumie o co chodzi. Ta jednak kazała się jej położyć i okryła kocem. Zawiedziona pisnęła żałośnie. Przecież stado powinno dbać o najsłabsze jednostki...

Zanim zdążyła zasnąć, w namiocie pojawił się znajomy zapach. Zaniepokojona uniosła się na posłaniu uważnie śledząc każdy krok samca. Ten jednak nie zwracał na nią uwagi, tylko usiadł naprzeciw Jony.

- Kapitan pyta, co z nią - powiedział.

- Tak na oko, to mamy ze trzy tysiące w plecy - powiedziała Jona. - Nikt tego nie uzna za nienaruszony towar. Z tyłu jest nieruszona, ale przód... Zmarnował ją ten kretyn, chociaż i tak miała wcześniej mężczyzn. Co najmniej jednego.

- Kurwa mać. Jaret się wścieknie - mruknął Axel. - Tyle złota.

- Ja też jestem wściekła - powiedziała Jona. - Nie znoszę, jak ktoś wyrzuca moje pieniądze. No i przestała mówić. To znów obniży cenę. Jaja bym im pourywała, kretynom. Poczekaliby parę dni i mieliby każdą dziwkę, jaką by chcieli. Ale tak to jest, jak kto przyrodzeniem myśli.

- Jak chcesz, możesz Hansowi obciąć i jaja, i co tam zechcesz - powiedział Axel - zanim Jaret go powiesi. Rozkaz był? Był. Złoto poszło w diabły? Poszło. Kapitan zgodzi się na wszystko, co Hansowi umili ostatnie chwile życia.

- A tamci? - spytała Jona.

- Ich jaj nie dostaniesz - odparł Axel. - Dostaną baty i stracą zysk z tej wyprawy. Może zmądrzeją.

Wilczka przez pewien czas słuchała co mówią jednak dość szybko doszła do wniosku, że ich tematem nie jest ani kawałek soczystego mięsa ani źródlana woda. Na bieganie po lesie też się nie zanosiło. Jej druga połowa próbowała ją co prawda przekonać, że słowa samca i samicy mają jakieś znaczenie jednak tłumaczenie to nie miało dla wilczycy sensu. Może jedynie wzmianka o zabijaniu. To wydało się znajome i mające sens, jednak wolałaby by chodziło o jelenia...
Całkiem tracąc zainteresowanie ziewnęła głośno po czym ponownie zagrzebała w ciepłe okrycie. Sen nadszedł chwilę później.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 23-03-2011, 13:19   #52
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację

- Ale panie... - Przewoźnik zgiął się w ukłonie. - Woda wezbrała, a prom, po ostatniej powodzi, nie całkiem jeszcze jest sprawny. Ludzi wozić mogę, ale konie, czy wóz... Poczekać trzeba z tydzień, albo objechać. - Wskazał w dół rzeki, gdzie znajdował się kolejny prom. Dwa dni drogi dalej.

- Tydzień? - Jaret spojrzał na przewoźnika. - Tydzień, powiadasz?

Problem polegał na tym, że w stolicy musieli być za dwa dni, bo akurat taki termin wyznaczył im Atlion. A król rzadko zmieniał zdanie, szczególnie jeśli chodziło o wymierzanie kary. Co Jaret rozumiał, bowiem miał dokładnie taki sam charakter, chociaż nieco niższe stanowisko.

- Axel! - Porucznik wyrósł jak spod ziemi. - Pięciu ludzi na tamten brzeg. Z końmi. Potem wóz. Na końcu reszta. Jedziesz z tamtą piątką. Jona na wóz.

Ludzie w pospiechu zdejmowali zbroje.
Co innego w kolczudze znaleźć się w ogniu walki, co innego chlupnąć w czymś takim do wody. Paręnaście kilogramów żelastwa zadziałałoby jak kotwica, bez problemu ciągnąc na dno idiotę, który chciałby się kąpać w zbroi.

Widać było, że każdy z wybranej piątki, choć z mieczem w dłoni stawiliby czoło każdemu przeciwnikowi, ma duszę na ramieniu. Nie dziwota. Faola, chociaż nie największa z rzek Unitatis, uchodziła za najbardziej zachłanną. I zwykle nie oddawała tego, co zagarnęła.
Mówiono, nie za głośno i nigdy blisko brzegu, że wszystkiemu winna jest jedna najad.
Porzucona przez swego ludzkiego kochanka mściła się na wszystkich istotach rodzaju ludzkiego. Nie były bezpieczne ani promy, ani brody, zaś mostu nie zdołano zbudować od ładnych paru lat. Dwa, które istniały wcześniej, zmiotła niespodziewana powódź.

- Periboja się gniewa - mawiano, gdy zła woda znów ugryzła kęs ziemi.

Nie posunięto się do tego, by przywiązywać jako ofiarę przystojnego młodzieńca, ale ponoć byli tacy, którzy przebąkiwali coś o konieczności złożenia takiej ofiary... Z pewną podejrzliwością spoglądano na tych, co dzień w dzień wypływali łowić ryby. I wracali cało i zdrowo. Mawiano, za ich plecami, że nocami, w domostwie Periboji, odpracowują łaskawość nimfy.


Pierwsza piątka przeprawiła się bez problemów, chociaż prom trzeszczał i protestował, a na czole przewoźnika pojawiły się krople potu.

- Wóz zabiorę, ale konie - nie - oświadczył blady, acz zdecydowany przewodnik, gdy prom ponownie przybił do prawego brzegu.

- Kapitanie... - Jona, chociaż powinna tkwić na wozie i pilnować “ładunku”, podeszła nagle do Jareta. - A może by nasz towar przewieźć, że tak powiem, luzem? Czworo ludzi i towar? Pal diabli wóz. Na tamtym brzegu weźmiemy, w razie czego, nowy. Po co mamy ryzykować?

Jaret wpatrywał się w nią przez moment, po czym skinął głową.
Zawiniętą w koc Wilczkę, pilnowaną przez czwórkę ludzi, wniesiono na pokład promu. Odbili od brzegu i, dużo szybciej i swobodniej, niż poprzednia grupa, popłynęli.
Lina pękła, niespodziewanie, gdy docierali do środka rzeki.
Później przewoźnik przysięgał, że widział śnieżnobiałą rękę, trzymającą zakrzywiony, lśniący miecz, która to ręka wychyliła się z wodnej toni i przecięła linę.
Czy to była prawda, tego nikt nie wiedział, chociaż szybko znaleźli się tacy, co mu uwierzyli. Ważny był inny fakt - prom obrócił się dwa razy wokół własnej osi, a potem obrócił się do góry dnem.
Nikt nawet nie pomyślał o tym, by pomóc Wilczce, chociaż ta była warta więcej złota, niż sama ważyła. Niektórzy niekiedy dochodzą do wniosku, że są rzeczy ważniejsze, niż złoto.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-03-2011, 11:11   #53
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Właśnie zaczynała przysypiać gdy wóz niespodziewanie się zatrzymał. Sapnęła niezadowolona. Większość nocy spędziła na spacerowaniu po namiocie i łapaniu mrówek. Chciała sobie pospać... Rozkazy wydawane podniesionym głosem bynajmniej nie brzmiały jak szum lasu czy koncert świerszczy. Wtuliła się głębiej w koc postanawiając nie interesować się tym nagłym zamieszaniem. Samica, która się nią zajmowała wspominała coś o dużym kawałku mięsa o ile Wilczka będzie się zachowywać poprawnie. Była głodna...
Gdy jednak wytaszczono ją z wozu i bezceremonialnie umieszczono na jakiś deskach... Nie mogła przecież nie zareagować. Tym bardziej, że w chwilę później poczuła jak owe deski zaczynają trzeszczeć, a wokół bardzo wyraźnie czuć było wodę. Nie bacząc na obiecane mięso, wychyliła głowę spod koca.
- Leż spokojnie! - usłyszała gniewny głos, który w chwilę później zmusił ją by ponownie się zakryła.

Zdążyła jednak zobaczyć dość by wiedzieć, że znajdują się na rzece, a jej towarzysze są przestraszeni. Czego się bali? To tylko woda, a oni stali na suchych deskach i... Coś zatrzeszczało mocniej i zdecydowanie nieprzyjemnie.
- Jona sły...
Dalsza część wypowiedzi utonęła w krzyku przerażenia, do którego dołączył zaskoczony skowyt. Wilczka poczuła jak jej owinięte w koc ciało zsuwa się z desek i z pluskiem ląduje w czymś zimnym i mokrym co musiało być rzeką. Spanikowana zaczęła przebierać łapami by wydostać się z kipiel. Już była prawie na górze gdy ciemny kształt pojawił się znikąd i z potężnym pluskiem uderzył w powierzchnię wody tuż nad nią. Ze strachu krzyknęła.
Walka z prądem, kocem, więzami i brakiem powietrza nie była najłatwiejszą sprawą. Na dodatek jej druga połowa próbując powrócić do władzy, wszystko komplikowała. Dla Wilczki śmierć była naturalną częścią życia. Czując jak jej ciało coraz słabiej stawia opór żywiołowi, pogodziła się z jej nadejściem. Natomiast Seren uparcie chciała walczyć. Zmuszała ociężałe kończyny by dalej uderzały w wodę, by przegryzły sznur, by zrzuciły koc... Jednak to było za mało. Wilczka to czuła. Światło dnia oddalało się coraz bardziej. Ból w piersiach nacierał na wolę by ta pozwoliła ustom na nabranie powietrza. Jednak tego tu nie było. Była tylko woda...
Gdy coś ją pochwyciło spróbowała się wyrwać, jednak brakło jej sił. Nie poczuła już jak jej ciało unosi się w górę wbrew woli rzeki ani dotyku dłoni, które mocno zacisnęły się na jej ramionach. Nie poczuła również uderzenia o coś twardego ani nie usłyszała rzuconego w przestrzeń przekleństwa. Obie, Wilczka i Seren, odpłynęły w mrok.

Jared stał i przeklinał patrząc, jak woda zabiera prom i znajdujący się na jego pokładzie skarb. Po chwili na powierzchni wody pojawiła się ciemna głowa przewoźnika, trzymającego się z całych sił kawałka deski oraz jasna głowa Jony, która rozpaczliwymi wymachami ramion usiłowała się zbliżyć do brzegu.
Mężczyźni, którzy wraz z Joną pilnowali zmiennokształtnej, przepadli.

- Periboja... - Czyiś zduszony szept dotarł do jego uszu.

- Trzech ludzi, z linami, wzdłuż brzegu! Już! - Mimo szoku natychmiast wydał jedyne rozsądne w tej sytuacji polecenie.

***


- No już, spokojnie. - Łagodny głos tuż przy jej twarzy brzmiał dziwnie podobnie do tego który chwilę temu nazwał ją zmokłą kurą i uderzył w twarz. Warknęła w odpowiedzi, po czym znowu zaniosła się kaszlem. Płuca płonęły żywym ogniem, który wzmagał się z każdym wdechem.
- Warcząca złota rybka, czegoś takiego już dawno nie złapałem. - miała wrażenie, że się z niej śmieje, więc ponownie warknęła. Mógłby się też zdecydować, czy była dla niego kurą czy rybą.
- Poczekam, aż tamci zrezygnują z przeczesywania brzegu i zabiorę cię do siebie. - Poczuła na włosach lekki dotyk jego dłoni. - Ogrzejesz się, zjesz coś i opowiesz mi kim jesteś. Umiesz mówić, prawda? - Dłoń zsunęła się z włosów by unieść jej brodę tak by mógł jej spojrzeć w oczy. - Rozumiesz co do ciebie mówię?



Nie odpowiedziała, wpatrzona w najpiekniejsze oczy, jakie do tej pory widziała w swoim życiu. Zielone jak młode listki na wiosnę, z odrobiną złotych promieni słońca. Otwarła pyszczek zachwycona owym widokiem, całkiem zapominając o co pytał. Na jego czole pojawiły się zmarszczki. Niepokoił się o nią?
- Najwyraźniej nie. - odpowiedział na własne pytanie, a Wilczka poczuła jak unosi jej kajdany by nieco lepiej się im przyjrzeć. - A co to za cholerstwo? Kto ci to zrobił, rybko? Trzeba je będzie usunąć.
Zatem zdecydował się na rybkę. Rozbawiona uśmiechnęła się lekko. Usta drżały jej z zimna więc wątpiła by wyszło to tak wesoło jak przez chwilę się poczuła. Widząc współczujące spojrzenie owych cudownych oczu domyśliła się, że musiało to wypaść raczej płaczliwie.
- Musiałaś przeżyć straszne chwile. - Pogładził ją po policzku. - Nie mam tu koca więc będziesz musiała jeszcze chwilę wytrzymać. Pościg chyba oddalił się na tyle by było można ruszyć do brzegu. - Uniósł głowę nasłuchując po czym wstał, pewnie utrzymując się w rozbujanej łodzi. - Z połowów i tak już dziś nic nie będzie.
Przeszedł na środek łodzi by usiąść na ławce i chwycić w swe dłonie rękojeści wioseł. Gdy nimi poruszył napinając przy tym mięśnie, z jej ust wyrwał się pisk zachwytu. Koszula, niedbale zarzucona i prawie całkiem rozpięta, w niczym nie przeszkadzała jej podziwiać wspaniale uformowane ciało przystojnego rybaka.
- Co się stało maleńka? - zapytał przerywając wiosłowanie. Widząc, jak Wilczka drży, ściągnął koszulę i przykrył nią ‘rybkę’.
Wtuliła się w nią chłonąc zapach mężczyzny zmieszany z wonią ryb, wody i wiatru. Jak na jej gust była to całkiem przyjemna woń. Poczuła się bezpieczna. Nic nie wskazywało na to by nieznajomy chciał ją skrzywdzić czy wydać w ręce najemników. Uspokojona, zmęczona i głodna pozwoliła by kołysanie i napływające z materiału koszuli ciepło ludzkiego ciała utuliły ją do snu.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 07-04-2011, 17:32   #54
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Cholerna, bezużyteczna magia - mruczał Duncan, gdy Lilianna, łaskawie, po dwóch dniach, pozwoliła mu wstać z łóżka.

- Magia magią, leczenie leczeniem, a głupota, głupotą - odparła elfka, obdarzona, jak wszystkie istoty tej rasy, nie tylko olśniewającą urodą, ale i świetnym słuchem. - Powinieneś wiedzieć, że nie wystarczy zrobić czary-mary, by ktokolwiek stanął porządnie na nogach. To się musi utrwalić. Od cudownych uzdrowień to ja nie jestem. A nie wiem, czy Anarane’a zdołasz nakłonić do osobistej interwencji w twojej akurat sprawie.

Duncan nie odpowiedział, bo i co miał rzec. Lilianna miała oczywistą rację. We wszystkich kwestiach. Ale to wcale nie znaczyło, że musi mu się podobać czekanie i łykanie tych paskudztw, które podsuwała mu specjalizująca się w medycynie elfka.

- To nie ma być smaczne, tylko skuteczne - stwierdziła, gdy Duncan, usiłując zachować kamienną minę, łykał gorzką jak piołun ciecz.

- Przepyszne! - skłamał Duncan. - I jestem pełen wiary w skuteczność tego cudownego specyfiku.

Gdyby mógł, to wymknąłby się na poszukiwanie Wilczki dawno temu, ale Steely i Lilianna chyba czytali w jego myślach i pilnowali go na zmianę, nie dopuszczając do tego, by zrobił jakieś głupstwo.
Wreszcie jednak pozwolono mu, łaskawie, zejść na dół i wziąć udział w małej naradzie.

- Z tego co wiemy - mówił Steely, który rozsiadł się na wiklinowym fotelu - Wilczkę porwała grupa około dwudziestu ludzi. Ze straży Atliona.

Leżący tuż obok krzesła Duncana Pappy potwierdził słowa maga potakujący warknięciem.

- Ruszyli w stronę stolicy - kontynuował Steely, podczas gdy reszta raczyła się średniej jakości owsianką. Mag nie zaliczał się do najlepszych kucharzy. - Po co Atlionowi Wilczka - nawet poddany torturom mag nie nazwałby tego człowieka królem - tego nie wiemy, ale trudno sądzić, by kto inny wynajął tych rzeźników.

~ Ten paskudny metal
~ wtrącił się Pappy..

- Jaki paskudny metal? - spytał Duncan.

- Pappy nie potrafi go nazwać - odezwała się Lilianna. Ta dla odmiany usiadła na parapecie, dzięki czemu Duncan miał okazję od czasu do czasu obserwować jej sylwetkę rozświetloną słonecznymi promieniami. A było na co popatrzeć. - Z pewnością chodzi o dwimeryt.

Nazwa Duncanowi nic nie mówiła, co chyba było widać w jego twarzy, bowiem Lilianna pospieszyła z wyjaśnieniami.

- To taki metal, bardzo rzadko występuje i ma jedną, ważną cechę - prawie całkowicie blokuje magię. Nie można się zmieniać, ani czarować. Przynajmniej większość nie umie. Atlion ostatnio skupował go, gdzie tylko się dało.

- Może chce wydać wojnę magom?
- powiedział Duncan.

- Już wydał, chociaż nie oficjalnie - powiedział kolejny uczestnik spotkania, Brutus. - Paru magów, paru druidów zniknęło bez śladu. To z pewnością sprawka Atliona, bo komu innemu by do głowy przyszło coś takiego. Aż dziw, że tobie się udało.

Duncan odruchowo dotknął głowy.
Ostatecznie można było powiedzieć, że mu się udało.

- Będę musiał zobaczyć, co się da zrobić. Jakoś ją uwolnić - powiedział.

- Duncanie... Tylko bądź rozsądny - powiedział Steely. - Wiem, że ją lubiłeś, ale bez szaleństw.

~ Lubiłeś!
~ myślo-warknięcie Pappy’ego było pełne charakterystycznego raczej dla ludzkich istot sarkazmu. ~ Jasne, że musisz poszukać swojej samicy. Nawet jeśli podoba ci się Lilianna.

Duncan nie odpowiedział. Ani na pierwsze, ani na drugie stwierdzenie.

- Dłuższe siedzenie nie ma sensu - powiedział. - Wezmę Pappy’ego i pójdę za nimi. Co prawda mają przewagę, ale na to nic nie poradzimy.

- Ja porozmawiam z innymi magami
- stwierdził Steely. - Pomożesz mi, Brutusie?

Zapytany skinął głową.

- Pomogę się wam spakować - powiedziała Lilianna. - A potem odprowadzę was kawałek. Znam parę skrótów. Poza tym obaj jeszcze jesteście moimi pacjentami.

Ani Duncan, ani Pappy nie protestowali. Lilianna nie wyglądała na taką, która uległaby argumentom w stylu “Przecież jesteś kobietą”, cz też "Nie powinnaś się narażać".

***

Ścigani poruszali się szybko, ale Lilianna znała ścieżki i dróżki, z których liczna grupa jeźdźców nie mogłaby skorzystać. A o tym, że są na dobrym tropie przekonali się wieczorem pierwszego dnia.

~ To jeden z nich. ~ Pappy bezceremonialnie obsikał drzewo, na którym wisiał nagi mężczyzna. Nie trzeba było być medykiem by zobaczyć, że śmierć była dla tamtego wybawieniem.

- Ciekawe, co zrobił... - powiedziała Lilianna, oglądając zwłoki.

Z tego, że jeden z kawałków ciała, dość ważny w stosunkach damsko-męskich, miast być na swoim miejscu znalazł się w ustach wisielca można było się domyślić, z czym przewina była związana. Ale z tego, co Duncan słyszał, wojacy Atliona nie przejmowali się czymś takim, jak nakazy moralności.
A zatem?
Jako że żadne z nich nie potrafił przywoływać duchów, rozwiązanie zagadki trzeba było pozostawić na później.

~ Wczoraj rano go zabili ~ poinformował Pappy.

- Niedaleko jest mały strumyk. Dwie godziny odpoczynku - powiedziała Lilianna spoglądając na Duncana. Najwyraźniej spodziewała się protestu z tej właśnie strony. Nie doczekała się. - Potem idziemy dalej. I tak przez Faolę mogą się przeprawić tylko w jednym miejscu.

- A my?
- spytał Duncan. Nigdy nie zawędrował w te strony, ale o Faoli słyszał. I o Periboi.

- Mam tam paru znajomych - odparła elfka. - Pomogą nam.

***

W Trzech Dębach, niewielkiej osadzie leżącej nad brzegiem Faoli, niedawny wypadek był głównym tematem wszelkich rozmów. I nawet nie trzeba było wypytywać o wojaków Atliona. Wprost przeciwnie - nawet gdyby kto nie chciał, to i tak by został uraczony barwną opowieścią o tym, jak Periboja zatopiła prom.
I o Jarecie, którego ludzie zaglądali w każdą mysią norkę.
- Pono - sołtys udzielał odpowiedzi za przewoźnika, który nie trzeźwiał od dwudziestu czterech godzin - zgubili kogoś podczas wypadku. A mówilim, żeby nie próbowali... Ale oni by posłuchali... Najmądrzejsi...
- Jeno
- ściszył głos do szeptu - uważajcie, pani, na siebie. Wściekli są okrutnie.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-04-2011, 23:10   #55
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Obudziła się mając dach nad głową i miękkie łóżko pod sobą. Przez jedną, krótką chwilę nie była pewna gdzie tak właściwie jest. Okopcone belki nie do końca pasowały ani do jej drzewnego domku, ani do namiotu. Również samo łóżko było nie takie jak zapamiętała i zdecydowanie za wygodne by być ziemią. Dopiero delikatny dotyk dłoni i ciche słowa wypowiadane przez siedzącego przy niej mężczyznę uświadomiły jej, że nie znajduje się w żadnym ze znanych sobie miejsc. Najwyraźniej zasnęła na tyle mocno, że nie przebudziło ją ani wynoszenie z łodzi ani droga do chaty rybaka. Musiała być bardziej zmęczona niż myślała lub on bardziej delikatny niż się można było spodziewać.
Wpartywała się w jego twarz tak długo, aż podniósł spojrzenie znad kajdan i zwrócił je na jej twarz.
- Musiałaś być bardzo zmęczona, rybko. Jeszcze nie widziałem by ktoś spał tak mocno. Pewnie jesteś głodna. - najwyraźniej jej oczy zalśniły głodem, który faktycznie odczuwała, gdyż jego usta ułożyły się w pełen zrozumienia uśmiech. - Zaraz ci coś przyniosę tylko wcześniej wolałbym wyswobodzić cię z tych okowów. Jesteś za ładna by nosić coś takiego.
Niestety prościej było powiedzieć niż zrobić. Kajdany bowiem za nic nie chciały opuścić nadgarstków Wilczki.
- Nie dam rady. - oznajmił swą klęskę, z gniewem odrzucając do tyłu złośliwy kosmyk czarnych włosów, który zsunął się mu na oczy. - Będę musiał iść do kowala.
To nie był dobry pomysł. Wilczka i Seren były jednomyślne w tej kwestii. Jednak smutne spojrzenie rybaka i jego troska wywołały jedynie słaby pisk sprzeciwu.
- Nie martw się, to dobry człowiek. Powiem mu, że … Coś wymyślę by nie rzucać podejrzeń na ciebie. - Pogłaskał ją uspokajająco po włosach. - Spróbuj jeszcze chwilkę pospać. Jak wrócę urządzimy sobie wystawną ucztę.

Wychodząc zamknął za sobą drzwi, jednak pozostawił światło. Nie miała zamiaru spać. Zaciekawiona nowym otoczeniem wyskoczyła z łóżka by nieco pozwiedzać. Chata nie była duża, w sumie była podobna do jej własnej. Solidny stół stał pośrodku głównej izby w towarzystwie dwóch krzeseł. Najwyraźniej jej gospodarz nie należał do zbytnio towarzyskich. Pod jednym z dwóch okien stała duża, zbita z nieheblowanych desek skrzynia. Pod drugim nic nie stało. Kominek obłożono kamieniami rzecznymi. Chłodne i gładkie w dotyku sprawiały przyjemne wrażenie. Wilczka dłuższą chwilę poświęciła na oglądaniu dziwnych wzorów które tworzyły. Gdy jednak jedno z polan pożeranych przez wesoły ogień, strzeliło głośno, pospiesznie czmychnęła na drugą stronę izby. Ostrożności nigdy za wiele. Poza tym po drugiej stronie znajdowały się drzwi. Jedne prowadziły do spiżarni. Oparcie się smakowitym zapachom które zza nich dolatywały, wymagało od niej sporej siły woli. Drugie drzwi były znacznie bezpieczniejsze i prowadziły do łazienki. Na środku pomieszczenia ustawiono balię. Pod ścianą, na trójnogim stołku stałą misa i dzban pełen czystej wody. Nie zabrakło również ręczników więc nie zastanawiając się długo, skorzystała z chwili samotności i spróbowała zmyć z siebie zapach rzeki.
Jej sukienka nie nadawała się do niczego. Koszula, której rybak jej użyczył gdzieś zniknęła więc z braku lepszego odzienia owinęła się jednym z ręczników, który ledwo sięgał jej do połowy ud. Stary druid powtarzał jednak, że lepszy rydz niż nic. A może to było coś o raku i rybach... Nie była pewna, a temat nie był na tyle istotny by zbyt długo się nad nim zastanawiać.


Gdy drzwi wejściowe wreszcie się otwarły omal nie wypuściła trzymanego w dłoniach talerza. Nudząc się postanowiła nakryć do stołu. Dla wilczycy takie zachowanie nie miało większego sensu jednak jej druga połowa nalegała. Przyłapana na gorącym uczynku pospiesznie odłożyła naczynie na stół i nieśmiało zamachała ogonem.
- Nie musiałaś nakładać do stołu. Sam bym to zrobił. - odłożył przyniesione narzędzia po czym przystanął w połowie drogi dzielącej go od Wilczki. - Kim właściwie jesteś? Nie mówisz, tylko warczysz lub piszczysz. Jednak potrafisz nałożyć do stołu zatem całkiem nie zdziczałaś. Dbasz również o czystość. - wskazał na ręcznik którym była owinięta. - Oraz skromność inaczej biegałabyś naga. - pokręcił głową, a jej nagle zrobiło się smutno. Starając się nie warknąć ani nie pisnąć, wyciągnęła w jego stronę skute ręce.
- Masz rację, rybko. - jego głos nie zabrzmiał wcale tak ładnie jak wcześniej, zanim wyruszył do kowala. Jednak bez dalszego zwlekania zabrał się za zdejmowanie znienawidzonych kajdan. Zadanie nie było łatwe mimo iż narzędzia wyglądały solidnie, a sam rybak zdawał się wiedzieć co robi. Uderzenia młotka o trzonek dłuta doprowadzały ją niemal do szału. Jednak dopiero to co nastąpiło później, czyli mozolne tarcie pilnika o metal, sprawiło, że miała ochotę wyć. Uspokajające słowa rybaka z początku pomagały jednak dość szybko zaczęły drażnić. Czy ona wyglądała na szczenię?! Doskonale zdawała sobie sprawę, że to potrwa. Była wilczycą, łowczynią. Cierpliwość była dla niej tak naturalna jak oddychanie! Poza chwilami gdy ktoś uparcie drażnił jej wrażliwy słuch!
Warknęła gniewnie co spotkało się z urażonym spojrzeniem zielonych oczu i lekkim nacięciem na nadgarstku.
- Jesteś strasznie niecierpliwa. - zganił ją, aczkolwiek delikatnie. - Poczekaj, przyniosę coś by obetrzeć to skaleczenie.
Ani myślała czekać tak długo. Zdecydowanym ruchem wyrwała swoje dłonie po czym rozsupłała ręcznik i na szybko oraz dość niezdarnie przetarła rankę. Gdy ponownie wyciągnęła dłoń w jego stronę, chwile potrwało nim ją ujął.
- Rozumiem, że tyle by było z dbania o skromność. - zapytał starając się omijać wzrokiem tak nagle przed nim odsłonięte części jej ciała. Rece lekko mu drżały gdy ponownie zabrał się do pracy i jakby bardziej się przy tym męczył, gdyż pot wkrótce mocno zrosił jego zmarszczone czoło. Nie musiała wysilać swego węchu by wyczuć woń podniecenia, która pojawiła się w powietrzu. Była trochę podobna do tej, którą czuła w namiocie przez co budziła w niej niepokój. Jednak ten mężczyzna w niczym nie przypominał tamtego samca. Był delikatny i troszczył się o nią. Trochę jak Duncan - pomyślała jej druga połowa, a ona nie widziała powodu by się z nią nie zgodzić.

Skupiona na obserwowaniu rybaka i porównywaniu go do znanego jej elfa, niemal nie zauważyła kiedy druga z obręczy opuściła jej nadgarstek. Niemal, gdyż trudno nie zauważyć bólu przeszywającego całe ciało i magii która odzyskawszy wolność postanowiła natychmiast z niej skorzystać. Oszołomiona Wilczka nie była w stanie kontrolować nagłych zmian, które zaczęły zachodzić w jej ciele. Zmiany postaci następowały jedna po drugiej, tak szybko, że ciężko było rozróżnić poszczególne gatunki. Na dokładkę do tej, właściwej jej rodzajowi, dołączyła magia druidzka. Nim straciła przytomność zdążyła jeszcze pomyśleć, że rybakowi może nie do końca pasować stół obsypany gałązkami z młodymi, podobnymi do jego oczu, listkami.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 20-04-2011, 22:35   #56
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Zjecie coś, pani? - Żona sołtysa, Kriva, ani myślała wypuszczać gości bez poczęstunku. Czy kierowała ją typowa gościnność, czy też miała nadzieję poznać więcej szczegółów poszukiwawczej misji - trudno było jednoznacznie ocenić. - Dwie minuty i podam.
Stała zresztą ze stosem talerzy i misek w przejściu dzielącym kuchnię od głównej izby sołtysowej chaty.

Lilianna spojrzała na pełen rozradowania i aprobaty pysk Pappy’ego, na niechętną minę Duncana, a potem skinęła głową.

- Z miłym sercem gościnę przyjmiemy - powiedziała. - A przy okazji z chęcią wysłuchamy raz jeszcze, co tu się stało.

***

Opowieść niewiele różniła się od tej, którą sołtys przedstawił tuż po przybyciu Duncana i jego towarzyszy. Kogoś ludzie Jareta przywieźli na wozie. Kogo - nie dało się podejrzeć, bo pilnowali okrutnie, a ten ktoś w płachtę był zawinięty.

- A zawzięta musiała być Periboja na ładunek widocznie, bo wcześniej konie przepuściła i ludzi, a tu... chlup i koniec. Przewoźnik się uratował, no i wojaczka jedna. Czterech żołnierzy pod wodę poszło... mil parę w dól ich wyrzuciło. Widać nie spodobali się nimfie. A przerażone okrutnie mieli oblicza, widać sama Pani im się objawiła przed śmiercią.

- Kilka desek też wyrzuciło
- dodała Kriva. - I sznur, jakby przecięty, tak gładko zerwany. Toteż i Egon, nim się spił w trupa niemal, coś o złotym ostrzu wspomniał.

- Brednie Egon powiadał
- przerwał jej gwałtownie Duron - a ty bajędy po nim powtarzasz. Wszak wiadomo od zawsze, że Egon różne rzeczy widywał, a i o Periboi prawił, jakby spotkał ją kilkakroć. Musi i na promie po samogonek sięgał, nie tylko w karczmie.

Kriva spojrzała gniewnie na swego małżonka, nic jednak nie rzekła. Domniemywać jednak można było, że po wyjściu gości małżonkowie rozstrzygną spory we własnym gronie.

- Zechcecie przenocować? - spytała sołtysowa niewiasta.- Łoże u nas wygodne, a my do stodoły pójdziem.

- Nie, dziękujemy
- odpowiedział szybko Duncan, zanim Lilianna zdążyła coś rzec. - Póki zmrok nie zapadł, rozejrzymy się jeszcze.

- Może nasz przyjaciel
- elfka pogłaskała Pappy’ego, który zdawał się być zachwycony tą pieszczotą - zdoła znaleźć coś ciekawego, gdy rozejrzymy się nad brzegiem.

***

Przechodzili koło portu, gdy Pappy nagle się zatrzymał i zaczął intensywnie węszyć. Ignorując kierowane w jego stronę zapytania pobiegł w stronę łódek. Po krótkich poszukiwaniach skoczył do jednej z łódek. Z wyrazem triumfu na pysku odwrócił się w stronę Lilianny i Duncana.

~ Niech mnie przerobią na dywanik, jeśli tu nie siedziała Wilczka ~ powiedział. ~ Nie dzisiaj, ale jej zapach nie wywietrzał. Długo tu była. I jakiś mężczyzna.
~ Jeśli nie dostał skrzydeł
~ odpowiedział na pytanie, którego nikt nie zdążył mu zadać ~ to go znajdę.

Wyskoczył z łódki i z nosem przy ziemi, bardziej jak pies, niż jak wilk, ruszył widocznym tylko dla siebie tropem. Lilianna i Duncan podążyli za nim bez wahania.
Domek, do którego doprowadził ich Pappy stał na samym skraju wioski, niemal w lesie, który dochodził do niewielkiego podwórka.
Pappy obwąchał wychodzące na stronę rzeki okno, a potem spojrzał na towarzyszącą mu parę.

~ Są tam w środku. Oboje. Wilczka i mężczyzna pachnący rybami.

Bez chwili wahania Duncan podszedł do drzwi i zastukał.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-04-2011, 08:26   #57
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Otowrzyła oczy by napotkać zatroskane spojrzenie nieznajomego. Wspomnienia napływały łagodnymi falami więc chwilę zabrało nim dotarło do niej kim jest ten zielonooki mężczyzna. Zdobyła się na słaby uśmiech by pokazać, że nic jej nie jest aczkolwiek wcale nie była tego taka pewna. Wszystko ją bolało, czuła każdy fragment ciała. Wilczyca odeszła pozostawiając po sobie wrażenia i odczucia, które musiała teraz poukładać. Wilczka ufała rybakowi. Może nie tak jak Duncanowi, jednak wystarczająco by Seren nie czuła potrzeby bronienia się. Pozwoliła więc by pomógł jej podnieść się do pozycji półleżącej, a następnie upiła kilka łyków chłodnego mleka.
- Nieźle mnie wystraszyłaś rybko - odezwał się nie spuszczając z niej czujnego wzroku. - Pewnie powinienem teraz iść po kapłana, jednak coś mi mówi że lepiej tego nie robić, prawda?

Skinęła głową potwierdzając jego domysły. Wolała najpierw odzyskać siły i dowiedzieć się jakie zmiany w niej zaszły. Poza tym kapłani zwykle niezbyt przychylnie odnosili się do istot jej podobnych. Przynajmniej ci ludzcy.
- Jak się czujesz maleńka? - delikatnie odsunął włosy, które opadły jej na oczy. - Taka śliczna istota nie powinna być tak traktowana. - Niemal czule pogładził jej policzek. Miał szorstką dłoń, Wilczka w swych wspomnieniach nie omieszkała jej tego przekazać. Jednak była to przyjemna szorstkość, taka która świadczy o ciężkiej pracy i miłości do niej. Jej wybawca był dobrym człowiekiem, by to stwierdzić nie ptrzebowała opini wilczycy. Czuła to i bez jej wyostrzonych zmysłów. Wtuliła się w jego dłoń.
W odpowiedzi pochylił się i ostrożnie musnął jej czoło ustami.
- Prześpij się trochę, pewnie jesteś wykończona. Przygotuję kolację i cię obudzę, dobrze?
W odpowiedzi skinęła głową po czym posłusznie odpłynęła w leczniczy sen.


Obudził ją zapach smażonej ryby. Właściciel chatki stał przy kominku pilnując by jedzenie się nie przypaliło. Na ociosanym z gałązek stole stały dwa kubki i taka sama ilość talerzy. Dzbanek zajmował centralne miejsce dzieląc je z porcelanowym słoikiem w którym, Seren mogłaby się założyć, znajdował się miód. Wiklinowy koszyczek stojący nieco z boku zawierał kromki białego chleba. Wszystko razem prezentowało się wspaniale zarówno dla jej oczu jak i wygłodniałego żołądka.
Cichutko, by nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi, uniosła się na posłaniu, a następnie opuściła nogi na przyjemnie chłodną podłogę. Ręcznika, który Wilczka wybrała sobie na zastępstwo dla sukni nigdzie nie było. Odwróciła się więc do gospodarza plecami postanowiwszy, że z braku czegoś innego pożyczy prześcieradło. Nim jednak zdążyła się uporać ze ściągnięciem go z łóżka, szorstkie dłonie spoczęły na jej ramionach.
- Zostaw je, rybko. Gdy spałaś wyszukałem jedną ze starych koszul i nieco przerobiłem byś mogła się w nią odziać. - Delikatnie obrócił ją przodem do siebie. - Leży na oparciu krzesła - jego głos nieco się zmienił gdy spojrzenie na chwilę zawędrowało niżej niż jej oczy, jednak udało się mu opanować na tyle by puścić ją i wskazać wspomniany mebel.
- Zwą mnie Mahdar - przedstawił się śledząc ruchy swego gościa.
- Seren - odpowiedziała, biorąc przygotowaną dla niej koszulę i bez zbędnego zwlekania zakładając ją na siebie. Gdy materiał opadł na jej ciało, a ona sama odzyskała możliwość widzenia, stwierdziła że Mahdar stoi w tym samym miejscu co wcześniej i przygląda się jej z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. - Coś się stało? - zapytała zaniepokojona.
- Nie, nic... Wybacz, byłem pewien że nie mówisz. Wcześniej gdy z tobą rozmawiałem...
Chwilę zajęło jej odnalezienie w pamięci odpowiednich wspomnień.
- To przez kajdany i... coś co stało się gdy mnie porwano. - Cień bólu, który napłynął wraz z obrazami musiał ukazać się na jej twarzy, gdyż rybak czym prędzej znalazł się przy niej, tuląc ją w ramionach.
- Spokojnie... Cokolwiek to było już minęło. Teraz jesteś bezpieczna - poczuła jak jego usta muskają jej włosy. - Obronię cię rybko, wszystko będzie dobrze...
Przylgnęła do niego szukając w nim potwierdzenia jego słów. Chciałaby by to co mówił okazało się prawdą. Płacz, którego nie była w stanie dłużej kontrolować, wstrząsnął jej ciałem wywołując mocniejszy uścisk ramienia i delikatny dotyk dłoni na karku. Masował skórę jej szyi próbując ją uspokoić. Gdy to nie pomagało odsunął ją ostrożnie od siebie po czym wziąwszy na ramiona ruszył w kierunku łóżka, na którym ostrożnie ułożył Seren.
Zostawił ją tylko na chwilę by zdjąć rybę z ognia. Powróciwszy zajął miejsce tuż przy niej pozwalając dziewczynie wtulić się w swoje ciało. Łagodnie głaszcząc długie, brązowe włosy szeptał słodkie słowa pełne zapewnień o bezpieczeństwie i rychłym zapomnieniu o złu tego świata. Niemal udało się jej uwierzyć w jego zapewnienia gdy przytulną ciszę chaty zakłóciło głośne pukanie do drzwi.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172