Roan
Nie chciał schodzić na brzeg, głównie dla tego, że to właśnie z owego brzegu przypuszczono na nich atak, a nie było żadnego dowodu na to, że zielonoskórzy, którzy zdecydowanie nie zostali przez kompanię rozgromieni, oddalili się na tyle by móc założyć, że nie będą już się czaili na ich głowy.
- Poprowadzę, acz po pierwsze bez wsparcia w postaci chrzęszczącej jak piekielne łańcuchy zbroi - spojrzał z uśmiechem na Draugdina. - Jeśli aż tak bardzo nam się nie spieszy, pozwólcie, że pozwolę sobie sprawdzić jednak dokładniej drogę, którą tamci oddalili się od obozowiska, nie chciałbym by okazało się, że czają się o kilkadziesiąt metrów dalej na to by ponownie dopaść ans na twardym lądzie. |