Jechał sobie spokojnie na koźle obok Magnusa. Nawet usiłował przysypiać, byleby nie słuchać głupot, wygadywanych przez szlachciankę. Coś jednak dziwnego zaczęło się dziać. Azyr przybrał na sile i zaczął koncentrować się wokół Alvaro. potok słów wypłynął z usta Astromanty. Jakaś wizja, niebezpieczeństwo, tajemniczy wróg. Azyr jednak zaczęło się załamywać. Dosłownie tak, jakby coś innego wypierało niebiański wiatr. Nagle wszystko stało się oczywiste. Wiatry Magii zamieniły się w Dhar. Cała roślinność zaczęła umierać, powietrze stało się przegniłe, a na niebie pojawiły się ciemne chmury. Astromanta zaś, w krzyku bólu zaczął się spazmatycznie wić i wykręcać na wszystkie strony do momentu, kiedy coś zaczęło rozrywać go od środka. Ciało zostało rozszarpane na kawałki, a Alvaro przestał być już człowiekiem. W jego miejsce pojawiła się okropność o wielu mackach i otworach gębowych, pokryta śmierdzącym śluzem i wydająca z siebie nieopisane dźwięki, w których dało się słyszeć ledwo wyraźny głos Astromanty.
Pierwszym naturalnym odruchem Druida, było zeskoczenie z kozła i odsunięcie się jak najdalej od bestii, która już zdążyła zrobić porządek z jednym koniem. Darragh szybko rozejrzał się wokół siebie. Wszyscy byli równie zaskoczeni i przerażeni, jak on. Wojownik zaś zaczął działać odrazu, chcąc powalić potwora. "Szlag by to wszystko trafił! Magnus nie ma pojęcia z jakim przeciwnikiem się mierzy! A ja nie mogę pomóc...wszystko umarło. Może byłbym w stanie ze dwa lub trzy czary rzucić, ale to nie wchodzi w grę." - pomyślał patrząc na szlachciankę. - Będziemy musieli go pokonać naszymi metodami! - krzyknął do Magów.
Najważniejsze jest teraz przetrwanie. Darragh będzie stał jak najdalej od całego zamieszania i jeżeli będzie to konieczne, spróbuje połączyć się z tą resztką Ghyran, jaka mogła pozostać w samej ziemi (jest boso) i rzucić na potwora Klątwę Cierni z nadzieją, że wrastające weń kolce osłabią go na tyle, by reszta mogła się z nim rozprawić, przy czym nawet może taki mały czar uszedłby uwadze niewygodnego świadka. |