Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2011, 14:05   #10
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Marco wskazywał dziewczynie drogę trochę dziwiąc się, że nie niesie ze sobą żadnego rulonu ani atlasu, ani kawałka nawet dodatkowego mapy. Bellamy także dziwacznie gadał. Widocznie mapa jest bardzo ważna i dziewczyna ma ją jakoś ukrytą. Ale gdzie? Za podwiązką chyba. Bowiem pod tą koszuliną to wiele schować nie mogła. Idiotyzm.
- Dobra, panno Nelly - powiedział kiedy weszli do jego kajuty zawalonej mapami - proszę oddać mi tą mapę oraz może pani wracać do kapitana. Miło wprawdzie mi panią spotkać - powiedział grzecznościowo oraz całkowicie niezobowiązująco - ale sama zabawa kreślenia mapy to trochę zajmuje. Nie chcę pani przeszkadzać, zresztą pewnie wynudziłaby się pani patrząc na taką robotę.

Nelly uśmiechnęła się do mężczyzny po czym ostrożnie chwyciła rąbek koszuli i zaczęła go unosić w dość jednoznacznych zamiarach.
- Czy pani oszalała - natychmiast złapał ja za rękę. - Przepraszam, owszem, jest pani kutafońsko atrakcyjną dziewczyną, co dostrzegłby nawet dziewięćdziesięcioletni impotent, ale kurde, po pierwsze mamy robotę, po drugie nie mam zwyczaju zabawiać się z panienkami, których nie znam. Przykro mi, ale nic z tego, jeśli pani chciałaby, proszę zostać, ale naprawdę potrzebna mi mapa. No dobra, może być za minutę. Napije się pani herbaty? Mam trochę gorącej wody.
Jej usta nadal układały się w uśmiech, jednak w oczach pojawiła się groźba gdy powiedziała:
- Proszę mnie puścić panie Modrone.
- Oczywiście panno Nelly - natychmiast puścił jej rękę - ale proszę tego więcej nie robić. Czy chciałaby pani herbaty? - ponowił.
- Skoro pan nalega - oznajmiła potulnie.
- Nie nalegam, tylko proponuję. Po prostu no nie wiem, po co kapitan kazał pani ze mną przyjść. Ma pani mapę, albo jej część. Może widziała ją pani oraz ma wspomóc swoja pamięcią proces kreślenia - domyślał się nalewając herbatę. Odwrócił się przy tym wsypując listki wonnego ziela.
- Widziałam część mapy, druga jest dość trudna do obejrzenia aczkolwiek przy użyciu lustra można tego dokonać.

Filiżanki, które trzymał Marco w ręku niemal poleciały na podłogę. To były dwie ostatnie z potężnego zestawu, który kiedyś był chlubą gubernatora Jamajki, potem zaś dumą Marco. Właściwie próbował je jeszcze złapać, ale chińska porcelana jest bardzo krucha.
- Panno Nelly - rozłożył ręce przypatrując się ledwie osłoniętym krągłościom dziewczyny, wyjątkowo zresztą kształtnym oraz niezwykle ponętnym dla męskiego oka. Takim, które wręcz zapraszały, by skoczyć na tą urodziwą kobietę, zatopić w jej wargach swoje usta, potem zaś kochać się do totalnego zachłyśnięcia miłością. Usiadł - No dobra, pani nie wygląda na dziwkę i nie wierzę, żeby ktoś taki jak ja zwrócił na siebie uwagę takiej dziewczyny, jak pani - ocenił trzeźwo. - Proszę wiec powiedzieć, o co chodzi, póki trzymam się w tych usmarkanych ryzach.
- Ma pan rację, nie jestem dziwką. Wypełniam rozkaz Samuela oraz pańską prośbę. Czy nie chciał pan zobaczyć drugiej połowy mapy? - spojrzała na niego czujnie po czym powoli odwróciła się ukazując plecy. Cała górna część oraz większość dolnej połowy zostały sprawnie zabandażowane. Część pośrodku pozostała jednak odkryta, więc Marco nie miał problemów z dostrzeżeniem wyraźnych, czarnych linii wyglądających dziwnie znajomo. - Proszę, oto ona.
- Co za drań panią tak urządził? - spytał nie mówiąc nic więcej.
- Chodzi panu o mapę czy o to co kryje się pod opatrunkiem? - zapytała spokojnie, aczkolwiek dało się wyczuć, że spokój ów jest wymuszony.
- Nieważne, jednak jeśli Bellamy wyrwał panią od takiego łajdaka, to każdy przyzwoity, co tam przyzwoity, każdy normalny osobnik, powinien być mu wdzięczny. Nie lubię drani. Przepraszam, że tak durnie wyszło - dodał po jakiejś chwili.
- Nie ma pan za co przepraszać, nie było w tym pańskiej winy. Samuel mógł od razu wyjaśnić o co chodzi jednak wtedy nie byłby sobą - w jej głosie dało się słyszeć nutkę wesołości. - Powinniśmy się pospieszyć, sztorm niedługo uderzy - delikatnie przypomniała o zadaniu jakie wyznaczył mu kapitan. - Fale zaczęły już śpiewać…
- Fale śpiewają od dawna. Marynarskie ucho chwyciło ich pieśń znacznie dawniej przed wypłynięciem. Bellamy doskonale wiedział, że grozi nam sztorm, choć tak naprawdę dokładnie nikt tego nie oznaczy.
- Proszę się jednak przysłuchać, ich śpiew się zmienił. Zaraz uderzy - pochyliła głowę wsłuchując się w rytmiczne uderzenia, które faktycznie przybrały na sile. Statek kołysał się coraz mocniej, a gdzieś w oddali rozbrzmiał grzmot.
- Znam ten odgłos, zresztą nie tylko ja. Dobrze, zabierzmy się za to, co musimy zrobić. Jeśli pani chce, proszę położyć się na leżance na brzuchu. mi także tak będzie wygodniej, zaraz wezmę tylko lupę oraz papier. Lepiej najpierw skopiuję to z pani pleców, żeby jak najszybciej panią uwolnić tej przykrej niewątpliwie kwestii.

Posłusznie ruszyła w stronę leżanki, na której ostrożnie i bardzo powoli się ułożyła. Skrzywił się powoli kopiując oraz oglądając plany. Wyglądało to nieciekawie oraz kompletnie idiotycznie. Kto tatuuje mapy na ciele dziewczyny? Chyba kompletny szaleniec.
- Mną proszę się nie przejmować, panie Modrone - powiedziała Nelly po dłuższej chwili. - Co człowiek taki jak pan robi na pirackim statku? - zapytała w pewnym momencie.
- Pani wybaczy, ale pani prośba jest niemożliwa do spełnienia. Mam zwyczaj przejmować się kobietami, które są jakoś no, obok mnie powiedzmy. Natomiast co robię. Prosta rzecz. Kiedyś Bellamy zdobył statek, na którym pływałem. Wybił większość załogi, ale sam stracił tyle, że musiał zwerbować iluś naszych, żeby jako tako sprawnie prowadzić swój okręt. Wśród nich byłem także ja. Ot sprawa prosta oraz kompletnie niebohaterska. Wolałem nawigować tutaj, niżeli zarobić funt ołowiu - patrząc na jej okaleczenia postanowił sobie, że nie będzie jej wypytywał. Pewnie nie byłyby to miłe wspomnienia, Marco zaś nie chciał dokładać jej kolejnych przykrości, może rzeczywiście był piratem, jednakże pozostało mu trochę uprzejmości.
- Zatem nie jest pan jednym z jego zaufanych? - w jej głosie zabrzmiało zdziwienie. - W takim razie proszę na siebie uważać i pamiętać pod kim służył Samuel. Chociaż, jak znam Mary moje ostrzeżenia mogą się okazać bezpodstawne - dodała.
- Pamiętam panno Nelly, pamiętam. Edward Teach, zwany Czarnobrodym. Chyba wszyscy wiedzieli. Spryciarz, okrutnik oraz kobieciarz, który miał czternaście żon. Jeśli to jego sprawka, ta mapa, to rzeczywiście trzeba uważać. Nie wiem, kim jest owa Mary, jednak sypiam trzymając pistolet pod poduszką. Nie dlatego, żebym komuś nie ufał, ale dla zapewnienia sobie po prostu zdrowego marginesu bezpieczeństwa. Jeśli orientuję się dobrze, kapitan działa pod tym względem niezwykle podobnie. Ale dziękuję za ostrzeżenie - mówił malując dalej - nie będę go lekceważył, może być pani spokojna - teraz był pewny, ze ta mapa to coś wyjątkowego. Coś, dlaczego Bellamy gotów byłby poświęcić wiele. Nelly miała rację, warto było zerkać za swoje plecy.
- Właściwie to tylko dwie - sprostowała jego wypowiedź przy czym lekko się poruszyła. - Właściwie to nie jego, a pewnego mistrza, który miał pecha być znanym ze swego kunsztu. Zaś Mery... Poznał ją pan w kabinie, aczkolwiek zapomniano was sobie przedstawić. Jest na statku od dwóch dni.
W tym samym momencie statek nieco mocniej przechylił się na prawą burtę.

Przytrzymał dziewczynę na plecach starając się nie urazić zabandażowanego miejsca.
- Rzeczywiście, zaczęło bujać. Proszę się trzymać to jeszcze trochę potrwa. Niech się pani nie dziwi, nie jestem oficerem, tylko po prostu członkiem załogi, jak cieśla, czy ogniomistrz Posiadam pewną wiedzę, jednak moje stanowisko jest niespecjalnie istotne. dlatego wcale się nie dziwię kapitanowi, że nas nie przedstawili. Niby dlaczego miałby to uczynić. Nie jestem kimś istotnym na tym okręcie. Zaś tak, osoby, które dysponują kunsztem, muszą uważać. Całkowita racja. Jeszcze tylko chwilka. Proszę się przytrzymać, żeby pani nie spadła przy większych falach.
- Może ma pan rację - mogła to być odpowiedź zarówno na prośbę by się przytrzymała jak i na wcześniejsze słowa Marco.
Minęło jeszcze trochę, gdy wreszcie Marco oznajmił wykonanie zadania.
- Panno Nelly, właściwie gotowe, resztę mogę wykonać przy pomocy pozostałego kawałka mapy. Proszę się już ubrać. Oczywiście nie wypędzam pani absolutnie. Jeśli nie nudzi to panią, proszę pozostać - podał rękę, żeby pomóc dziewczynie wstać. Miała delikatną cerę.
Przyjęła pomoc z wdzięcznym uśmiechem na ustach.
- Jeżeli nie będzie to przeszkadzać, zostanę. Przejście teraz do kajuty nie wydaje się dobrym pomysłem.
- No to świetnie - przyznał - wprawdzie filiżanki od herbaty walają się teraz po podłodze rozwalone na kawałki, ale jeśli nie ma pani nic przeciwko cynowym kubkom, zapraszam.
- Biorąc pod uwagę, że strata owych filiżanek poniekąd z mojej winy nastąpiła, oczywiście nie zgłaszam sprzeciwu.
- Doskonale, proszę uważać, bo gorąca - Marco poruszał się wolno po chyboczącej się podłodze. Miał widać jednak jaką taką wprawę. Rzeczy także w jego kajucie było przybite do ścian oraz podłogi, toteż nie ruszały się.

Podniósł głos, bowiem wzmożony wiatr wył coraz głośniej przeszkadzając swoim świstem przy rozmowie.
- Mnie pani ostrzegła, ale niechaj pani także będzie ostrożna. Jeśli komuś bardzo zależy na rożnych rzeczach, to pani płeć nie będzie ratunkiem. Tak na wszelki wypadek, mam nadzieję, ze ma pani ostry nóż przy sobie. Oczywiście, mam nadzieję, że będzie zbędny.
- Myśli pan, że coś może mi grozić ze strony Samuela? - zdawała się być zszokowana takim podejrzeniem. - Na tym statku jestem bezpieczna, panie Modrone. To niemal mój dom...
- Tego przecież nie stwierdziłem. Po prostu uważam, że jeśli kwestia tej mapy jest ważna, to każda osoba zamieszana musi być ostrożna. Bellamy może rzeczywiście niczego nie planuje, ale inni. Tam przecież oprócz mnie, pani, jego, był jeszcze Earl oraz ta Mary. Kupa osób, któż wie, ile jeszcze się domyśla, albo ma jakiś kawałek wiedzy.
- Mary to moja siostra, panie Mordone, a Earl to zaufany Samuela - wyjaśniła z uśmiechem. - Zaś samego Bellamego znam niemal od urodzenia. Załoga... Możliwe, że znajdą się tacy, którzy mogliby połakomić się na złoto jednak... Tymi zajmie się Mary.

Skinął spokojnie.
- Cóż, pani wie lepiej. Jestem Italijczykiem, moja ojczyzna ma dwa przysłowia dotyczące rodziny. Pierwsze to: “Krew nie woda”, drugie: “Zaufałem mu jak bratu, toteż, żeby dokładniej powiedzieć: wcale”. Mam nadzieję, że przy pani rodzinie sprawdza się to pierwsze. Jednak jeśli nawet naprawdę mamy trochę nowych rekrutów. No cóż, może pani bezwzględna siostra rzeczywiście wyniucha, czy nie ma tutaj jakiegoś podglądacza.
- Mary nie jest bezwzględna - natychmiast stanęła w obronie siostry - tylko... troskliwa. Gdy nie udało się jej zapobiec porwaniu... - nie dokończyła, zamiast tego zajęła się upijaniem drobnych łyczków herbaty.
- Hm, wobec tego nie rozumiem, jak zajmie się tymi, którzy połakomiliby się na złoto. Panno Nelly, tutaj wszyscy, którzy zaciągnęli się normalnie, zostali zwabieni pogłoskami na temat złota. To że nie rozmawiam tam na pokładzie z majtkami, to nie znaczy, że nic do mnie nie dociera. Tutaj złoto jest czymś, co niemal każdy chciałby mieć bez względu na konsekwencję, zdradę, czy cokolwiek. Wśród piratów gentlemanów honorowych jest naprawdę niewielu. Moment, muszę poprawić gitarę bo spadnie jeszcze - wstał by zająć się swoim instrumentem.
- Ma pan rację - odpowiedziała na jego słowa nie wnikając w szczegóły. - Jest pan również muzykiem?
- Och nie, siniorina, ale my, Włosi, mamy muzykę naturalnie przekazywaną przez matczyne mleko. Uwielbiamy ją, ona zaś łechce nasze ucho. Mamy jeszcze chwilę, chce pani posłuchać czegoś. potem zaś się wezmę do roboty, oczywiście, jeśli zechce mi pani pomóc, nie ma problemu.
- Z przyjemnością - odparła. - Jednak może mógłby się pan zwracać do mnie po imieniu?
- Czy na pewno? - spytał. - Pani wydaje się, no wie pani, wydaje się pani kimś innym od pani siostry, ale jeśli nie ma nic pani przeciwko temu, to będę mówił po imieniu oraz chętnie zagram.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=_Z_lAjt-gMw&feature=youtu.be[/MEDIA]

Odczekała, aż zakończy swą grę, która sprawiała jej widoczną przyjemność, po czym zapytała.
- Dlaczego uważasz, że jestem inna niż Mary?
- Hm, bowiem masz w sobie nutę delikatnej poezji - powiedział nagle jakby zamyślony, jakby mówił po prostu nie do niej, lecz gdzieś hen. - My Włosi ją wyczuwamy, może zresztą nie tylko Włosi, ale, uf, zadałaś trudne pytanie. Nie uważam tego, że jesteś inna, jedynie czuję, uczucia zaś to co innego niż logiczna ocena, którą można dokonać po wnikliwym poznaniu danej osoby. Nie jest ci zimno? - zatroszczył się. - Jak trzeba znajdę ci coś do ubrania.
- Siostrzyczki byłyby zadowolone - odparła po czym pokręciła przecząco głową. - Nie, nie trzeba.
W chwilę później statkiem wstrząsnęła pierwsza salwa.
- Zostańmy - powiedział spokojnie. - Przy abordażu wszyscy muszą pomagać. Takie polecenie kapitana, ale podczas ostrzału gotowość tylko dla obsady żagli oraz obsługi armat. Wiesz Nelly, przy takiej pogodzie szansa trafienia jest mniej więcej taka, jak dobry humor Bellamy’ego.
- Nie będzie abordażu - odpowiedziała znad kubka.
- Wiem, nikt nie abordażuje przy sztormie. To niemożliwe. Można tylko próbować strzelać chociaż to także idiotyzm, bowiem celność minimalna, zaś działa na poruszającym się okręcie same mogą wypaść ze swoich prowadnic. Wtedy to masakra. Muszą mieć naprawdę dobry powód, żeby robić to, co robią.
- Mają takowy. Na tyle dobry by za niego zginąć, co też ich wkrótce czeka - powiedziała to ze smutkiem w głosie po czym zamilkła.
- Hm, może ocaleją - przyznał. Nie lubił nikogo ubijać bez konkretnego powodu. lepiej było po prostu, by uciekli spokojnie ścigającemu ich okrętowi wojennymi. - Takie statki, jak tamten, są bardzo silne oraz mają dużą odporność na burze.
- Ten zatonie - w jej głosie nie było cienia wątpliwości.
- Zobaczymy, ale cokolwiek wypadnie, my nie mamy przy tym nic do roboty. Masz ochotę mi pomóc?
Skinęła głową potwierdzając swą chęć pomocy. Pochylili się obydwoje nad stołem powoli kreśląc na szarym pergaminie.
 
Kelly jest offline