Richard stał obok porucznika Bakera na zdobytym niedawno wzniesieniu. Po chwili ten podał mu lornetkę.
-No dobra panowie, zadanie jest proste: Opanować lewy brzeg rzeki Arne, zająć most – powiedział porucznik, a Winters przyjrzał się miasteczku w którym znajdowała się ten most. Pogoda była fatalna i poza zarysami najbliższych budynków, nie było nic więcej widać. Richard wsłuchał się dalej w słowa porucznika.
„Super, kolejne trudne zadanie. Szkopy pewnie okopały się i tak łatwo nie oddadzą miasteczka i mostu. Pewnie i tak już go dawno wysadzili.” pomyślał sierżant.
Porucznik Baker skończył i teraz czekał na propozycję.
- Sir, mam pewien pomysł – powiedział pierwszy, znał się z Bakerem od dawna i wiedział że Baker nie odrzuca dobrych pomysłów tak łatwo. Wyciągnął z kieszeni mapę terenu - Proponuję to zrobić tak w rowach melioracyjnych prostopadłych do drogi ustawić km-y, które w razie czego będą kryły nacierających ogniem. Czołg zajmie pozycje na linii drzew i będzie zapewniał wsparcie ogniowe, jeśli zajdzie taka potrzeba. Grupę nacierającą podzielić na cztery odziały, które czołgając się w rowach , podejdą jak najbliżej miasta i rozpoczną atak. Kiedy zabezpieczymy przedpole, czołg włączy się do walki wewnątrz miasta.
-Twój plan jest dobry Winters,sam też bym tak to rozegrał,dodałbym jednak jeszcze wsparcie moździerzy dla pewności,dymne zapewniłyby naprawdę niezła osłonę,szkopy nie wiedziałby co mają robić,i co ty na to?-zwrócił się porucznik Baker do sierżanta.
- Też myślałem nad tym, ale ja użyłbym go tylko w przypadku jeśli by nas za wcześnie wykryli i trzeba by było dać osłonę nacierającym. Inaczej wróg dowie się że atakujemy.
-Co pan o tym myśli sir?
-Mhm,dobrze moździerze będą w pogotowiu,aha jeszcze jedno,podporucznik Bayle meldował mi już wcześniej że ma mało amunicji do czołgowego działa,także na jego wsparcie możecie liczyć w umiarkowanym zakresie,podobnie sprawa wygląda z amunicją do moździerzy,także pamiętajcie o tym gdy będziecie wzywali wsparcie.
-Tak jest sir, będę o tym pamiętał.
-Sir? Myślę, że Richard przeszedł by ze swoim oddziałem polem północnym, a ja ze swoimi ludźmi południowym. W mieście byśmy już się mogli nawzajem osłaniać, gdy jedna drużyna będzie przechodziła do następnego budynku, po przeciwnej stronie ulicy druga będzie kładła ogień zaporowy z zajętego budynku na pozycje nieprzyjaciela. Co pan powie sir?
- No najpierw trzeba jakiś budynek zdobyć sierżancie Fireheart,szkopy zapewne każdej pieprzonej chaty będą bronić jak własnego domu... i ok idź rowem tym najbardziej wysuniętym na południe,dwie drużyny pośle rowami wzdłuż drogi jak było ustalone
***
Winters wrócił do swoich żołnierzy, którzy czekali już na pozycjach wyjściowych. Wszyscy patrzyli na niego, próbujący wyczytać coś z jego twarzy.
- Co tym razem sir? - zapytał Perconty, jeden z tych, co są w gorącej wodzie kąpani.
- A jak myślisz – odpowiedział sierżant.
- No...na pewno nie wracamy za linię frontu.
- Dokładnie...naszym celem jest zdobycie mostu nad rzeka Arne, w mieście St Elize. Prawdopodobnie Szkopy jeszcze go nie wysadziły, a my potrzebujemy go dla naszych czołgów. Jeśli nam się nie powiedzie, natarcie utknie i saperzy będą musieli wznieść własny most.
Po chwili ciszy powiedział:
- Plan wygląda następująco..
I wyciągniętym nożem zaczął rysować schemat ataku.
- Plan wygląda następująco, czołgamy się w rowach melioracyjnych pod osłona km-ów, które w razie czego zapewnia nam osłonę. Kiedy kończy się rów, biegniemy pozostałe jakieś 50 metrów do najbliższego budynku i rozpoczynam natarcie. Pamiętajcie nie strzelamy, chyba ze w odpowiedzi na ogień. Pogoda działa na nasza korzyść, więc może udać się przejście przez rów, zanim wróg nas zobaczy. Odległość między polami pokonujemy dwójkami. Evans i Perconty wy pierwsi, za wami pójdą Talibur i Campton, później Lipton i Wynn. Ja i White idziemy jako ostatni. Grant, ty zostajesz w rowie dopóki nie oczyścimy przedpola. Welsh, ty razem z innymi sekcjami km-ów będziesz nas osłaniał, jak czołg ruszy to ruszasz do nas, zrozumiano? Jakieś pytania?
- Ja mam sir, co będzie jeżeli rozpocznie się ostrzał, a dopiero pierwsza grupa przebiegnie? - zapytał Evans.
- Wtedy ci co przebiegną będą musieli wywalczyć nam drogę.- powiedział sierżant.
- My jesteśmy tutaj – powiedział i wbił nóż w tamto miejsce.