Przy waszym stole wyrósł nagle jak spod ziemi człowiek ubrany w szarą szatę z kapturem nałożonym na głowę. Był mężczyzną w średnim wieku. Wyglądał na chorego - miał przeraźliwie bladą i chudą twarz. Gryf poznał go. Był to mag śmierci, o imieniu Davin, dla którego nie tak dawno zdobył zakazaną księgę.
Ametystowy mag usiadł bez słowa przy waszym stole, po czym powiedział rzeczowo swoim głosem, zupełnie nie pasującym do jego wyglądu:
-Jest robota. Dla wszystkich, dla całej waszej popieprzonej drużyny. A poza tym sensacja i to nie byle jaka. W domu wariatów ktoś... lub coś parę dni temu rozwalił drzwi i zabił opiekuna. Rozumiesz? Rozwalił grube, wzmacniane drzwi, po czym zabił człowieka w sposób, którego nie powstydziliby się najlepsi oprawcy Imperium. - mówił o śmierci bez najmniejszego strachu, czy odrazy. Wręcz przeciwnie. Mówił o tym z fanatyczną fascynacją. - Nie widziałem tego jeszcze. Powiedział mi o tym przywódca straży miejskiej, Garrenz, może go znacie. Przybył tu z jakiegoś większego miasta imperialny łowca. Napuszony baran, bezgranicznie wierzący w siebie... Ale Garrenz mu nie ufa. Wynajął mnie, bym poprowadził śledztwo. Powiedział, żebym załawił sobie paru pomocników, każdemu zapłaci. Co wy na to?
Davin przerwał swoją długą wypowiedź, oczekując odpowiedzi. |