Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2011, 22:22   #57
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap nie zazdrościł towarzyszom którzy pili tę orkową lurę. Trunek nawet dla mocarnego wikinga wydawała się zbyt wielkim, a za razem trującym, wyzwaniem. Mężczyzna pijał już różne piwa, gorzałki i samogony. Pamiętał nawet jak niedaleko jego osady mieszkał stary, w miarę ucywilizowany gigant, pędzący najmocniejszą wódę na całej północy. Ale nigdy, ale to przenigdy, nie tknął palcem orkowych specjałów. Odyn jeden wiedział co te zawszone dzikusy ładowały do beczek, by ich plwociny zaczęły fermentować.

***

Crack zatrzymał się w pół kroku gdy na polanę wtoczyły się te wielkie bestie. W chwili gdy rohatyńce wychynęły zza zarośli, barbarzyńca od razu chwycił topór w obie ręce, lekko przygarbiając się przed atakiem. Oczy zasnuła mu mgła wspomień.



Wojownik znów zobaczył swoją pierwszą bitwę. Krwawy zgiełk i szał trzech setek wojowników walczących ze sobą na ośnieżonej równinie Hammerdorthu. Widział swojego ojca, tryumfalnie wnoszącego swój miecz ku górze. Każdy jego cios powalał na ziemię kolejnych Wendoli, szalonych, trupożernych troglodytów z gór Krańca Świata.



Ponownie jego oczom ukazał się Ragnar Grimson, wódz plemienia Długiego Jeziora, przywódca armii która o mały włos nie starła z powierzchni ziemi wszystkich osad wikingów wzdłuż wybrzeża Wielorybich Kości. Dobrze pamiętał przerażającego wojownika, samotnego, pozbawionego armii, stojacego na skraju zobocza przeciwko Crackowi, jego ojcu i dwudziestu wojownikom. Bitwa w której armia Grimsona został wybita trwałą wtedy w dolinie nad którą stali. Pamiętał dobrze szał tej pokonanej bestii. Wtedy to, ojciec stracił dłoń a dwunastu jego drużynników życie.



Znów ujrzał dziadka, wściekle tłukącego mieczem w tarczę wodza orków. Zielonoskóry bydlak cofał się raz za razem, gdy rozsierdzony staruszek napierał na niego z niebywałą siłą. Siwa broda powiewała dumnie na lodowatym wietrze, przy każdym ciosie.

Craep pamiętał to wszystko i jeszcze więcej. Każdą bitwę, starcie czy nawet pojedynek w pięknej i surowej ojczyźnie. Znał wszystkie sagi o wielkich bitwach i potężnych herosach wywodzących się z linii wodzów. Z pamięci mógłby wyrecytować legendę o Ulfie i Smoczej Krwii.

Crack wyprostował się, powoli opuszczając topór. On, potomek zabójców smoków oraz pogromców tysięcy, miał walczyć z wielkimi żukami-gnojarkami? Z wyraźnym niesmakiem poprawił tarczę na plecach.

-Nie no, kurwa!- huknął, patrząc po towarzyszach.-Nie wiem jak wy, banda, ale ja mam swoją godność!

Szybkim krokiem ruszył w stronę zarośli, utrzymując odpowiedni dystans od żuków.

-Ja się z gnojarkami bić nie będę!- powiedział już bardziej do siebie, zamierzając ominąć potworki i ruszyć dalej.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...

Ostatnio edytowane przez Makotto : 21-04-2011 o 22:34.
Makotto jest offline