Wynaturzenia to całkiem naturalne zjawisko.
Powiedział niegdyś kumpel Alera z drużyny, kilka godzin przed tym, jak rozszarpała go "oswojona" chimera.
Aler, wpatrując się w olbrzymie owady, próbował sobie przypomnieć, gdzie widział coś podobnego, jednocześnie zacisnął drżącą broń na trzonku buzdygana.
Tak!
Nizołcze plemiona na południu, używały czegoś takiego do ciągnięcia kamieni, drwa w dużych ilościach. Czasami, wypuszczano je także do walki.
Tak było i wtedy , gdy Terez był na wyprawie łupieżczej na tamtych terenach.
Olbrzymie cholerstwa bały się ognia.
Koledzy Tereza w czasie ciężkiej walki, wciągnęli żuki na polanę , gdzie rosła wysoka trawa. W chaszczach , czaili się wojownicy z pochodniami w rękach.
Żołdacy rzucili się do ucieczki, pozostawiając palące się pochodnie, które wznieciły ogień. Robale dostały szału, i poczęły latać gdzie popadnie, wpadając na siebie, zabijając niziołczych wojowników w rozpętując chaos.
Terez wziął kilka suchych gałęzi i używając krzesiwa, wzniecił ogień.
- Nie angażujmy się w walkę, mogą nas pozabijać. Tym je wystraszymy, jeśli podejdą zbyt blisko. Zróbcie to samo co ja.
=============== |