Wolf czuł się fatalnie. To pewnie po tej wczorajszej świni. Nigdy nie wiadomo co takie bydle zjadło. Kiedy pojawiły się robale, spojrzał na nie znudzonym wzrokiem. - Robactwo. Pięknie. Robaki są dobre na ryby. Tylko gdzie ja znajdę odpowiednią watkę... -
Stwierdził smętnie, przeładowując kusze. Wyjął też z plecaka gliniane naczynie wypełnione naftą, ze szmatą zatknięta w szyjce. W razie gdyby bełty nie poskutkowały, będzie może zrobić pieczonego żuka. Widząc amatora przejażdżki na robakach, Wolf uznał, że jako głos rozsądku w drużynie pijaków i awanturników, powinien coś powiedzieć. - Miło było cie znać... eee.... jak on miał na imię? – |