Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2011, 00:32   #61
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wolf czuł się fatalnie. To pewnie po tej wczorajszej świni. Nigdy nie wiadomo co takie bydle zjadło. Kiedy pojawiły się robale, spojrzał na nie znudzonym wzrokiem.

- Robactwo. Pięknie. Robaki są dobre na ryby. Tylko gdzie ja znajdę odpowiednią watkę... -

Stwierdził smętnie, przeładowując kusze. Wyjął też z plecaka gliniane naczynie wypełnione naftą, ze szmatą zatknięta w szyjce. W razie gdyby bełty nie poskutkowały, będzie może zrobić pieczonego żuka. Widząc amatora przejażdżki na robakach, Wolf uznał, że jako głos rozsądku w drużynie pijaków i awanturników, powinien coś powiedzieć.

- Miło było cie znać... eee.... jak on miał na imię? –
 
malahaj jest offline  
Stary 23-04-2011, 19:46   #62
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Głębokie Lasy, Wielka Polana, późne popołudnie




Borack




Stalowa kotwiczka ze stukotem uderzyła o chitynowy pancerz gigantycznego chrząszcza. Lekko jedynie zarysowała powierzchnię twardej osłony rohatyńca, który nawet tego nie odczuł. I zaczepiła się w zagłębieniu pomiędzy łbem a korpusem olbrzymiego owada. Półelf pewnym chwytem sprawdził, czy konopna lina mocno trzyma, a następnie płynnie podbiegł do olbrzymiego monstrum, unikając przy tym jego wielkiego rogu oraz odnóży.
Tuż przed łbem żuka Borack zatrzymał się gwałtownie, wybił w miejscu i pomagając sobie liną zaczął szybko wspinać po masywnym korpusie. Postawił dwa, trzy kroki i …….. zjechał z łoskotem po śliskim pancerzu prosto pod boczne żelazne odnóża monstrum. Jako pożywienie dla trzech dorodnych żuków.

Zabójca zawył z bólu, gdy twarde jak dupa trolla żuwaczki wbiły mu się w prawą stopę i pachwinę, aż krew bluznęła na spaloną słońcem trawę.

- Krrak, krrrak – choć raczej całą sytuacje oddały by skuteczniej zapewne dźwięki typu mniam, mniam. Żuki nigdy nie pożywiały się elfią krwią. Przynajmniej nie ostatnio.

Półelf zaczął szaleńczo odczołgiwać się - jak najdalej od owadzich bestii, które łakomie zmierzały w jego kierunku ryjąc rogiem trawę przed nim. To rzeczywiście były samce, jak trafnie ocenił. Za sobą Borack zostawiał czerwoną smugę krwi.

- Kurrwa, pomocy! Pomocy! – krzyczał rozpaczliwie. Na pomoc kompanów nie trzeba było długo czekać.


Draugdin, Larson, Aler Terez

Żuki powoli kroczyły w kierunku nabiegającego ku nim Boracka.
Bełt kuszy Wolfa odbił się z trzaskiem od chitynowego pancerza, nie wyrządzając najprawdopodobniej żukowi większej krzywdy i poleciał gdzieś w krzaki. Z tego też powodu kompani praktycznie od razu przeszli do drugiej części planu.

Na szczęście odymianie żuków okazało się bardzo dobrym pomysłem. Suche drewno szybko się zajęło. Gdy kompani dorzucili do tego kępki wilgotnego mchu i porostów dymu było co nie miara. Okrążyli wielkie owady, odganiając od półżywego półelfa. Z pomocą przyszli również krasnolud Zigildun oraz Oktawius.

Owady zaczęły wyraźnie się wycofywać rakiem i obchodzić całe towarzystwo. Ogień i dym wyraźnie zrobiły swoje. Wkrótce insekty zniknęły w gęstwinie Głębokich Lasów.



Creap aep’Crack, Virana




Z uznaniem patrzyliście na robotę reszty kompanii, lecz nie chcąc zupełnie oczadzieć od ognia i dymu weszliście głębiej w iglasty las, gdzie bez wątpienia leśne powietrze było czystsze. Pustelnik Halfast podreptał za wami. Wdaliście się z nim w miłą pogawędką, gdy dopiero przekleństwa drużyny i pojękiwania jednego z członków kompanii zwróciły Waszą uwagę.
Creap olbrzymimi susami zmierzał w kierunku polany, Virana ledwo za nim nadążała. Dawno nie przebywała w dziczy, prawdę mówiąc nie mogła sobie takiej sytuacji przypomnieć.


Wszyscy

Na polanie pozostał jedynie zakrwawiony i śmiertelnie blady Borack. Sprawa nie wyglądała dobrze. Niewiele czasu mu pozostało nawet na pierwszy rzut oka. Potrzeba mu było ziół leczniczych, uzdrawiających driakwi, magii, czegokolwiek.


===

Borack: minus 9 do Kondycji
 
kymil jest offline  
Stary 23-04-2011, 19:46   #63
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Nie. Tym... "czymś" na pewno nie ma zamiaru sobie brudzić rękawów. Dopiero co je trochę wyczyścił na ostatnim postoju, a kolejna walka mogła by nie tylko w dość szybkim czasie zepsuć jego pracę, jaką wykonywał podczas swej warty, to może niepotrzebnie nadszarpnąć jego rezerwy wigoru. A tych potrzebował.
Oparł się o najbliższe drzewo. Założył ręce, by w tej (jakże wygodnej!) pozycji obserwować tok dalszego postępowania drużyny. W razie niebezpieczeństwa wiedział, że nóż szybko wyskoczy zza pasa, ale śmiał sądzić, że jego ingerencja nie będzie potrzebna. Poznał już ferajnę na tyle, by wiedzieć na co ich stać. A spotkanie z przedstawicielami owadów, choćby i nawet wielkich, nie powinno im sprawić problemu.
Nie mógł się jednak skupić na sześcionożnych stworzeniach, bowiem jego wzrok przykuły inne... specjały.
"Oj, całkiem niezłe te krągłości, droga czarodziejko".
Uśmiech wpełzł mu na twarz niczym wąż na rajskie drzewo.

***

Nie dane mu jednak było przyglądać się długo zgrabnym kształtom uczonej. Borack próbował... dosiadać żuka? To było dość... zaskakujące. I głupie. Widar wiedział, że żuki raczej nie są wstanie im coś zrobić i nie mylił się. Szybko czmychnęły do lasu widząc ogień oraz goniący je dym. Elfiego kompana nie zgubiła siła tych stworzeń. Zgubiła go głupota.
"Trzeba będzie na ciebie uważać. Już drugi raz wywijasz nam numer podczas wyprawy."
Sprawa była jednak poważna, bowiem ich zakapturzony przyjaciel już nie był wcale taki zakapturzony, a jego twarz wyblakła niczym kreda. Widar jednak wiedział, że musi się trzymać na uboczu. Medykiem nie był, ale przeżył trochę czasu w głuszy, więc począł się rozglądać za jakimiś roślinami, które są wstanie pomóc pozostać jego towarzyszowi na tym świecie. Albo chociaż uśmierzyć ból.
 
__________________
Nobody know who I realy am...

Ostatnio edytowane przez Faurin : 24-04-2011 o 11:38.
Faurin jest offline  
Stary 23-04-2011, 21:25   #64
 
Darnox's Avatar
 
Reputacja: 1 Darnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodze
- Borack, kurwa ! Czy cię p... - Aler zasypał półżywego zabójce stosem przekleństw. Jak można być takim idiotą !
Przekleństwa jednak nie pomagały umierającemu.
Trzeba działania.
Aler zdarł z półelfa kawałek ubrania i począł tamować obfity krwotok. Jucha wypływała falami, brudząc ręce aż po łokcie.
Terez przy okazji nie oszczędzał przekleństw i wiązanek, komentując głupotę, brawurę i... w ogóle głupotę.
-Chyba przebiło tętnicę Borack, Borack, słyszysz mnie ? Jesteś ze mną ? BORACK, na bogów !!! Trzymaj się !!! - Darł się Terez , i powrócił do ciągu długiej wiązanki przekleństw.
- Pomoże mi ktoś ? Czy tak będziesz stał jeden z drugim ???
 

Ostatnio edytowane przez Darnox : 23-04-2011 o 21:28.
Darnox jest offline  
Stary 23-04-2011, 21:48   #65
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap szedł powoli, pozwalając czarodziejce oraz pustelnikowi nadążyć za sobą. Dziadek dziarsko wymachiwał laską, a biała broda sięgała mu niemal do pasa. Mimo tej dość powolnej wędrówki, wiking cały czas ubolewał nad swoim losem.

-I jak ja mam zdobyć chwałę i stworzyć swoimi czynami materiał na sagę, co?- burczał, maszerwując pomiędzy pniami, pod kopułą iglastych koron.-Tatko zasłynął jako wielki wojownik i wódz. Nic tylko przewodził naszemu ludowi w zwycięskich bitwach. Wujek był ulfednarem, szałowojownikiem, który jako pierwszy szedł do bitwy. W każdej karczmie na północy znają balladę o tym jak zadusił ogra gołymi rękoma!

Westchnął głośno, lekko pochylając się nad starcem.

-A dziadunio... Z nim to jest najgorzej.- szepnął konspiracyjnie, jakby bojąc się że sędziwy wojownik zaraz wyskoczy zza jakiegoś krzaka.-Był samotnym łupieżcą. Jeździł i pływał ze swoją drużyną po całym świecie, plądrując świątynie krwawych kultów, zdobywając skarby królestw południa i walcząc ze wszystkimi możliwymi potworami na swojej drodze. A o dziewkach to ja nawet nie wspomnę. Mój tatko ma chyba z trzydziestu braci z nieprawego łoża, a kilku z nich jest pewnie skośnookich!

Zaśmiał się głośno, klepiąc pustelnika po ramieniu. Uważał, by nie zrobić mu przy tym krzywdy.

-Raz do domu wrócił podobno bez drużynników, ale z czterema osłami objuczonymi złotem, czarnym rumakiem z pustyń Harackich oraz dziewką piękną jak marzenie.- przejechał dłonią po szczęce, zamyślony.-Rumak spłodził kilkanaście źrebaków wartych swojej wagi w złocie, do owej dziewki mówię obecnie babciu, a za skraby nakupił osadzie tyle miodu, żarcia, mieczy i bydła, że po dziś dzień mój lud jest najbogatszy w całym Targenlok.

Zamilknął, po czym spojrzał na czarodziejkę i pochylił się nad nią. Przed jej noskiem rozchylił dwa grube paluchy, na jakieś pięć cali.

-I takie grube dywany kupił!- Crack krzyknął, jakby to było najbardziej przerażające dokonanie jego dziadka.-Takie grube!

Krzyknął jeszcze raz, po czym jego ramiona opadły, jakby pod wielkim ciężarem.

-A ja co?! Ja mam karawany, bandy skarlałych orków oraz wielkie żuki-gnojaki...- pociągnął nosem i poprawił hełm, patrząc smętnie na swoich rozmówców.

***

Gdy wrzask rozdarł ciszę Creap poderwał głowę do góry, chwytając topór w obie dłonie. Serią długich susów ruszył w stronę polany, gdzie ostatni raz widział towarzyszy. W chwili gdy wypadł spomiędzy drzew, zobaczył na ziemi okrawawionego półelfa a w oddali zady żuków, umykające w las.

-Nosz kurwa mać! Na dupę Odyna!- zaryczał, zbierając z ziemi kamienie oraz kije i rzucając nimi w odbiegające robale. Pociski nieszkodliwie odbijały się od ich pancerzy, nawet nie zwracając uwagi bestyjek na te marne ataki.-Ładnie to tak mniejszych poniewierać, ładnie tak?!

Spojrzał na Tereza i rannego elfiaka.

-Co on w ogóle kurwa wyrabiał?!
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 23-04-2011, 23:12   #66
 
b00r0's Avatar
 
Reputacja: 1 b00r0 nie jest za bardzo znany
Borack widząc, że między nim, a tymi chędożonymi bestiami stoją już członkowie drużyny padł twarzą w trawę po czym wyrzygał całkiem sporą ilość krwi - świat zaczął się oddalać, krzyki towarzyszy zaczęły się oddalać, w koło stawało się ciemniej, ale jakoś cieplej i przyjemniej. Przekleństwa Alera zdawały się dobiegać zza jakiejś grubej ściany, a w końcu całkiem przycichły - teraz liczył się tylko spokój, wszechogarniający spokój, którego miał nadzieję nikt już mu nie odbierze, czuł jeszcze przez moment, że ktoś nim lekko potrząsa, robi coś z jego ranami, ale zdawało się, jakby to tylko było wytworem jego wyobraźni. Zapadła ciemność.

[Rzut w Kostnicy: 4]
[Rzut w Kostnicy: 5]
 
__________________
Rycerz bez blizny to kutas nie rycerz
b00r0 jest offline  
Stary 24-04-2011, 10:52   #67
 
DominikVs's Avatar
 
Reputacja: 1 DominikVs nie jest za bardzo znany
Odrzuciwszy chrust Oktawius przetarł piekące od dymu oczy. Widok był zaiste przykry: Borack leżał wśród trawy w kałuży krwi i krwawych rzygowin. Między kolejnymi falami wymiotów pojękiwał z bólu, aż w końcu przestał, wywracając oczyma. Pochylony nad nim Terez na przemian bluzgał i wzywał bogów. Bogom –o ile istnieli- się to chyba nie podobało, bo nasz amator poskramiania gnojaków wyglądał coraz gorzej.
-Ja to się nie kształciłem na lekarza, ale coś mi się widzi, że niedługo to on będzie się co najwyżej na nawóz pod chwasty nadawał. A i to w oszczędnych ilościach -ocenił fachowo, po czym zwrócił się do kompanów- Napatrzyliśmy się? Napatrzyliśmy. To teraz czarodziejka zrobi czary-mary i będzie jak nowy. Ja się chyba nie przydam, to odleję się w krzaki. To chyba prawda, co matka gadała, że od dymu to się szczać chce.-Powiedziawszy ruszył głębiej w las, ale po chwili zatrzymał się i zwrócił do kompanów: Jakby zdechł, to podzielcie złoto równo, a i zostawcie mi kawał liny, tak na zaś.
 
__________________
Lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich.
DominikVs jest offline  
Stary 24-04-2011, 13:26   #68
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Draugdin zagaszał właśnie dymiące polana. Taktyka się powiodła, choć na bezdenną głupotę nie ma lekarstwa. Pokiwał ze smutkiem głową na komentarz Octaviusa. Nie ma to jak bezduszny pragmatyzm. Miał wrażenie, że choć trochę się już zżyli ze sobą, ale zawsze można się przecież pomylić w ocenie sytuacji i ludzi.
- Odrobinę czysto ludzkiego współczucia? Nie żebym ci źle życzył. Będę jednak pamiętał jak postąpić z tobą, gdy nadejdzie czas.

Podbiegł do miejsca, w którym leżał niedoszły jeźdźca żuków. Widział jak Aler zakładał prowizoryczną opaskę uciskową. Draugdin był najemnikiem. Był też jednak człowiekiem. Nie w sensie mięczakiem, ale z drużyną, którą dane mu było przebywać dłużej niż jedno zlecenie zawsze się jakoś bliżej zżywał. Nie lubił też bezsensownych śmierci. Jednak z tego, co widział tu był potrzebny cud. Cud lub wprawiona w swoim fachu magiczka.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 25-04-2011, 21:14   #69
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Głębokie Lasy, Wielka Polana, późne popołudnie


Wszyscy

Aler Terez znał się na rzeczy. Nie jeden i nie dwa razy łatał kolegów najmitów w Yahel. I tym razem sprawnie zatamował krwotok. Z ulgą odetchnął, gdy zauważył, że mimo poważnych obrażeń, żadna z żył półelfa nie została rozszarpana.

„Przynajmniej stracił przytomność, zanim ból go bardziej wymęczył” – pomyślał.

Na chłodny rzut oka zabójca miał jeszcze trochę pożyć. A precyzyjniej, nie od tych ran miał zginąć. Ale jego pełna rekonwalescencja musiała potrwać z tydzień czasu. Tyle czasu jednak drużyna z oczywistych względów nie miała. Potrzebna była bez wątpienia magia, jeśli chcieli postawić Boracka na nogi w krótszym czasie. Mogli też go po prostu zostawić w puszczy na pastwę dzikich zwierząt i bogowie wiedzą czego jeszcze.

Nawet nie zauważyli, gdy jak na złość zaczął lać ulewny deszcz.


*


Przeciągnęli Boracka z otwartej polany pod rozłożysty dąb, gdzie deszcz tylko skapywał z grubych liści drzewa. Półelf nadal był nieprzytomny.

Nadbiegła wreszcie reszta towarzyszy z wikingiem na czele.

Uzdrawiająca pomoc przyszła, jednak nie od czarodziejki de Noth, ale od starego pustelnika Halfasta. Starzec szybko, omijając zwinnie wielkiego Creapa, podszedł do leżącego półelfa, kucnął przy nim na trawie. Fachowym okiem ocenił rany, zmrużył oczy i zaczął coś mruczeć pod nosem. Świszczał przy tym jak młode liście na kwietniowym wietrze. Takie nieodparte wrażenie odniosła Virana. Choć nie mogła nie zauważyć, że starzec wie co robi. Reszta kompanii poczuła się z kolei jakby bardziej rześko, choć było to odczucie bardzo ulotne, choćby z uwagi na grzmoty burzy gdzieś w oddali.

Widar, nie czekając na rezultat starań pustelnika, przyniósł trochę leśnych ziół, które miały pomóc rannemu. Albo chociaż posłużyć pozostałym, jeśli Borack się z tego nie wyliże. Nie zatrzymywały krwawienia, ale łagodziły ból. Przynajmniej tak uważał Widar.

Creap z Oktawiusem zrobili prowizoryczne nosze ze znalezionych nieopodal gałęzi.

W tym czasie biały jak gołąbek Halfast ścisnął mocniej nogę półelfa, aż ten jęknął z bólu, buchnęła krwista czerwień, ale w mgnieniu oka, szarpana i kłuta rana na stopie zaczęła się zasklepiać. Gorzej było z tą raną pod pachwiną, która tylko nieznacznie się zabliźniła. Choć i gołym okiem znać było, że stan zdrowia Boracka uległ poprawie.

Draugdin obszedł z drugiej strony nieprzytomnego Boracka. Odzyskiwał już kolory. Nie trudząc się na okazywanie delikatności klepnął półelfa dłonią po twarzy, który powoli otworzył oczy, rozejrzał się po kompanii i jęknął przez zęby:

- Wielkim żukom od dziś mówię stanowcze nie. .. – wystękał.

- Wystarczyłoby zwykłe „dziękuję”, ale co mi tam – skomentował nieco rozbawiony Halfast. - Dziś wieczór Ci już więcej nie będę w stanie pomóc.

- Posłuchaj półelfie nasienie - dodał zły i przemoczony Fungi - jak chcesz się zabić to zrób to sam, a nie wciągaj do tego innych – powiedział nie owijając w bawełnę, a następnie zwrócił się do reszty:

- Słuchajcie towarzysze, przez te insekty zmitrężyliśmy kupę czasu… Jeśli chcemy dziś dotrzeć wieczorem do rzeki Białej musimy ruszać dalej. Ale szczerze mówiąc, nie wiem czy nie lepiej rozbić obozu tutaj, lub powędrować jeszcze trochę przez knieje.

W odpowiedzi w oddali zagrzmiało.

- Choć niezbyt forsownym tempem – dodał Halfast stojąc pod wzniesioną pawężą Oktawiusa, który podtrzymywał tarczę razem z Larsonem, aby nie zmoknęli - jeśli rana ma się porządnie zabliźnić.

Zły Fungi nawet tego nie skomentował.

- Usiłowałem Wam powiedzieć, że ostatnimi czasy stary leśny trakt dochodzący do rzeki Białej od strony Vettebergu nieco rozmókł i pewien odcinek leży teraz na grząskim terenie – paplał pustelnik. - Trzeba go teraz obchodzić przez chaszcze, macając grunt kijem. I pod mój leśny dom, który stoi na wschód od traktu, ostatnio podchodzi woda.

- Noż, kurwa – tym razem Fungi nie mógł powstrzymać się od dosadnego komentarza.

- Można też nakładać drogi i omijać grzęzawisko szerokim łukiem od zachodu – ciągnął dalej niezrażony Halfast. - Ta droga jest bardziej sucha i przejadą przez nią wozy – zerknął w górę, gdzie gromadziły się ciemne chmury.

- Zapomniałeś jednak dodać Halfaście, że na zachodzie znajdują się wioski dzikich elfów. A te nie atakują nikogo tylko, jeśli przebywa w pobliżu traktu – dodał krasnolud Fungi - Takie jest starożytne prawo tego ludu. Nie wiemy, czy leśni strażnicy nie zaczepią nas gdy będzie maszerowali bliżej ich ziem.
- To prawda – odparł pustelnik.
- Co zatem zamierzamy? – krasnolud powiódł wzrokiem po kompani.
Jaką decyzję podejmiemy? Chcę poznać Wasze zdanie, nawet Twoje „Jeźdźco Żuków”- dodał z wyraźnym przekąsem.
- Mamy do wyboru zostać na noc tutaj bądź ruszać wolniej – dodał z naciskiem – w dalszą drogę aż do zmierzchu. Tylko którędy? Czy przez terytoria dzikich elfów na zachodzie suchą drogą? Czy też przedzierać się przez podmokły stary leśny trakt, tą trasą, którą pierwotnie planowałem…

- I ewentualnie skorzystać z mojej gościny – dodał z uśmiechem staruszek.

Deszcz ciągle padał. Kompania zaczęła deliberować, choć przekleństw i wyzwisk od kompanów Borack musiał słuchać aż do zmierzchu.


===


Borack: plus 5 do Kondycji
 
kymil jest offline  
Stary 25-04-2011, 22:40   #70
 
Darnox's Avatar
 
Reputacja: 1 Darnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodzeDarnox jest na bardzo dobrej drodze
Terez podniósł ręce, i pozwolił żeby deszczowa woda obmyła zasychającą powoli półelfią posokę. Pokiwał głową.
- Nie powinniśmy kierować się drogą przez chaszcze. Macając drogę kijaszkiem, nie możemy być pewni, czy coś nas nie walnie w plery, lub nie zatopi kłów w naszych szlachetnych częściach ciała. Kto wie, ile tego plugastwa może się to szwędać. - Aler splunął. - Chodźmy traktem dzikich elfów - nic nam nie zrobią - Mamy rannego. Jeśli będą się pruć - możemy opowiedzieć im o naszym celu. Ich grody (z tego co słyszałem) również są dręczone przez oddziały zielonoskórych i innego syfu dowodzone przez degeneratów i byłych akolitów Yrrhedesa. Przepuszczą nas, ba, dadzą swoje błogosławieństwo. Jeśli by się do nich ładnie uśmiechnąć - może uda się wymodzić pomoc medyczną dla naszego jeźdźcy ? A może ktoś się do nas dołączy ? Taka jest moja propozycja.
 
Darnox jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172