Pierwszy z krzaków wyskoczył Nizioł. Wcześniej chowając procę do sakwy, ręce wzniósł ku górze. Nie bał się, bowiem wizja smacznego posiłku dodawała mu odwagi. -Przywiedziony tu zostałem zapachem pieczonego chleba! - zakrzyknął. -W lesie napadli mnie i moich kompanów zielonoskórzy. Szukamy schronienia, aby odpocząć i kogoś kto wskaże nam drogę, gdyż nasz przewodnik zginął z ręki przeciwnika.- Rupert starał się brzmieć jak najbardziej przekonywająco. W zasadzie nie było to zbyt trudne, bowiem mówił prawdę. Starał się też szybko ustalić liczbę kusz w niego wycelowanych. |