Udało się kurwa…- pomyślał gdy chował eliksir do torby. Czuł, że spełnił swój wiedźmiński obowiązek i obronił sekrety swojej profesji, poświęcając się przy tym niemiłosiernie. Po chwili wrócił Galen, żegnając się z krasnoludami. Brego również wstał i zapytał towarzysza czy wypytał karczmarza o kierunek w jakim udał się tajemniczy wiedźmin. Kiedy on pokiwał negująco głową, mężczyzna uznał, że sam zapyta. Wziął od kompana kilka monet i podszedł do lady, starając się zachować pozory zupełnie trzeźwego. -Ciekawi mnie jedna sprawa- powiedział do karczmarza kilka monet zabranych od drugiego wiedźmina- Podobno był tu ostatnio inny wiedźmin Zefir... czy jakoś tak. Ciekawi mnie w którą stronę się udał i czy z kimś rozmawiał... On lub jego kompania- dodał kładąc resztę monet na ladzie. -Ano był tu jakiś wiedźmin- przytaknął karczmarz, patrząc nieufnie. -Ja tam nie wiem gdzie one polazły i nie chcę wiedzieć-dodał, wracając do wycierania lady. -Nie wiesz nawet dokąd poszedł ? Ani czym się tu zajmował? Chociaż powiedz jak długo tu zabawił i z kim rozmawiał. -Coś bardzo Nilfgaardzkiemu koledze zależy.
Dobrze. Dobrze. Raz żem w drodze do domu słyszał tą starą. Powiadają, że wiedźma.
Rozmawiała z tym drugim, że na północ lezą. Znaczy się, żem tak wywnioskował, bo o pilnej sprawie na Łukomorzu mówili.
A sam wiedźmin to on tu postojem jedynie zawitał. Jednego dnia późną nocą zjawił się znikąd, podobnież, następnego dnia, też późną porą.
W tym czasie głównie z krasnoludami tymi siedział i grywał w gry różnorakie. -Nie jestem nilfgaardczykiem, tylko wiedźminem.- odparł stanowczo- Widziałeś może jego twarz? -No taaa... Dwóch takich samych się przyciąga. Nie dziwne.
Ano nie bardzo. Kapturzysko zbyt głębokie miał, a ściągnąć za żadne skarby nie chciał. Może krasnoludy coś widziały, bo z nimi siedział.
-Pytał się o coś, interesował się czymś ? -A nie. Raz jeden gębę rozdziawił, żeby piwo zamówić. Nic więcej. -W takim razie dzięki. -powiedział zostawiając pieniądze na ladzie. -Uważajcie, panie wiedźmin. Na Łukomorzu dziwne się rzeczy wyprawiają-dodał, po czym ponownie zajął się swoimi zajęciami.
-Łukomorzu? -Nie inaczej. Pomyślcie, panie wiedźmin. Po co sprowadzają pilnie waszego koleżkę, wiedźmę i ciemnego typa? Pilnie.
Nie dzieją się tam dobre rzeczy. O demonach z piekieł gadają.
Nic więcej nie wiem, bo i mało ludzi zza wsi dociera. -Masz tu może mapę okolicy, albo wiesz jak najszybciej dostać się do Łukomorza? -Nie bardzo, panie wiedźmin, ale i na to cosik uradzimy.
Patrzaj, panie wiedźmin - nalał trochę piwa do kufla, w którym zamoczył palec. -Jesteśmy tu - zrobił kropkę mokrym paluchem. -Jeśli chcecie głównym traktem, to musicie iść na południe - nakreślił krótką kreskę w stronę Brega. -Po tym na zachód aż do rozwidlenia i na północ mostem. Przejdziecie przez Blaviken i jesteście w domu. Albo w piekle - dodał.
-Dzięki panie karczmarz.- odpowiedział i odszedł.
Brego uznał, że najwyższy czas na odpoczynek. Skierował się do wynajętej przez Galena izby i rzucił się na łóżko. Uznał, że wytłumaczy towarzyszowi swój plan z rana. Teraz marzył tylko o spokojnym, pijackim śnie. Ściągnął z siebie ubranie i buty, tak, że został w samych spodniach. Cały dobytek rzucił niedbale przy łóżku i ułożył się na boku. Miał tylko nadzieję, że tym razem jego pijactwo nie przysporzy mu kłopotów, jak to bywało w przeszłości. |