Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2011, 23:03   #57
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Poranek po chłopskiej zabawie bywa ciężki. Szczur, zwlekając się z siennika, usiłował odpowiedzieć sobie na całą serię pytań. „Czemu mam język z waty? Skąd ta słoma w gaciach? Gdzie jest mój lewy but – (ów odnalazł się niedługo na belce u powały) – Kto mi nabił siniaka na czole? I skąd do diaska wziął się ten wredny krasnoludek, który założył kuźnię pod moją czaszką i nie chce zrobić sobie fajrantu w waleniu młotem?!”

Nie uzyskawszy zbyt wielu odpowiedzi, bohater zajął się doprowadzaniem swej osoby do jakiego-takiego ładu. Łeb do cebrzyka z wodą, talerz zimnej jajecznicy, jeszcze raz łeb do cebrzyka, antałek czystej źródlanki na popicie – taka kuracja skutecznie przywróciła siły wąsaczowi. Nawet krasnoludek trochę przycichł.

Zapowiadał się pracowity dzień, a obietnica nowej przygody zachęcała do pośpiechu. Nim jednak przyszło im wyruszyć, Szczur wybrał się do wioski na zakupy. Najpierw zdobył kilka metrów mocnego sznura (spytany, bąknął „Na smycz.”), następnie przedstawił specjalne zlecenie miejscowemu kowalowi. Otóż, wziąć należało solidny cep – taki jakiego używają do młócki – zastąpić sznurek łańcuchem, okuć bijak, uzbroić w kolce, zahartować, wyważyć…

Wkrótce awanturnik stanął na wioskowym placu uzbrojony w nową broń – straszliwy korbacz („Przyda się, jak spotkamy mamę tamtych gadów”). Zważył oręż w dłoni, lekko rozbujał, wykonał kilka pozorowanych manewrów. Uśmiechnął się do siebie. Broń była dobra. Naprężył mięśnie i ruszył w bój z niewidzialnym przeciwnikiem. Szybki niczym błyskawica uwijał się po podwórzu, w atakach, fintach i wyparowaniach stalowy łańcuch rozmywał się w srebrną smugę, bohater biegał, skakał, przetaczał się, unikając wyimaginowanych ciosów i siejąc panikę wśród wioskowych kur. Wreszcie, zadowolony z treningu, odsapnął i zawołał:

- E, chłopaki, idziecie? Chodźcie, bo nam wszystkie gadziny uciekną!

Za zakupy zamierzał zapłacić dobrym słowem i obietnicami bohaterskich czynów. Ewentualnie jednym ze swoich sprężynowców. W ostateczności (ech!) złotem.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline