Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2011, 15:47   #16
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Kanion ciągnął się w nieskończoność, gdzie nie sięgnąć okiem skały, skały i jeszcze więcej kamieni, widok Suira leniwie wlekącego się obok mnie też pocieszający nie był, wolałam już podróżować sama, ale jeśli bogowie chcą mnie tak doświadczać tym nieudolnym magiem...
- Suir, jesteś pewien, że wszystko zabrałeś? Księgi, zioła... Nie mamy chyba bandaży! - naszło olśnienie
- Mamy - Powiedział z uśmiechem - wziąłem bandaże - pokiwał głową z zadowoleniem, dumny z siebie, że pomyślał o wszystkim
No tak, dlaczego on zawsze wszystko przewiduje, niech to licho...
- Ale mogę się założyć, że nie zapakowałeś rondla! Tak, nie mamy rondla na zupę! - zawołałam z triumfem, wreszcie pozbędę się zbędnego balastu
- Ale... Mamy dwa małe garnki, rondel, patelnię i miski - pokiwał głową - Zasadniczo sztućce też. W zasadzie mamy chyba wszystko jak myślę - powiedział z niejakim zaskoczeniem
- Chole... - zdusiłam w ustach przekleństwo - Cholewy w butach są bardzo modne - szybko się poprawiłam, no nic, chyba jednak się go nie pozbędę w ten sposób... A gdyby tak go zniechęcić do siebie?
- Wiesz, ja często lunatykuję, możesz mieć ze mną kłopoty - zełgałam sprytnie
- A to tym lepiej, że jadę bo ktoś musi Ciebie przypilnować. Chociaż w zamku nigdy nie chodziłaś...chyba z drugiej strony, zamek do najmniejszych nie należy - zamyślił się - Tak czy inaczej, tym bardziej powinienem mieć na Ciebie... oko, żebyś krzywdy sobie nie zrobiła - lekko zarumienił się
Miałam w tej chwili ochotę pacnąć się w czoło, nie dość, że niezdara to do tego nadopiekuńczy. Westchnęłam, jadąc dalej bez słowa, ale jeśli już podróż się dłuży lepiej porozmawiać z kimś niż z nikim, takoż też się odezwałam
- A jak idzie szkicowanie Suir? - popatrzyłam na niego ciekawie, nie miałam nic złego na myśli, lecz w tej chwili zdałam sobie sprawę, że może to uznać za uwagę nieco złośliwą, przecież on rysował zazwyczaj...nas
- Ja.. - rozejrzał się dookoła - Ja...koś idzie - powiedział lekko przytłumionym głosem - Zawsze chciałem... morze zobaczyć, bezkres oceanów bo widziałem tylko na obrazkach w książkach, na rycinach – westchnął - Mam kilka nawet przyrządów do rysowania ale...no nie chciałem przeciążać się, rzeczami zbędnymi, wszystkiego nie mam.
- Niedobrze, będziesz pewnie miał wiele okazji na ciekawe szkice - odrzekłam
- No... Pewnie tak ale zobaczymy bo to jednak na to też czas jest potrzebny. A nie wiem czy będziemy go posiadali w ogóle bo jednak...sama rozumiesz - powiedział trochę zmieszany - szlak to szlak, tutaj nie ma czasu na takie bzdury zazwyczaj
- Szkoda, bardzo lubię gdy rysujesz, masz talent - uśmiechnęłam się ciepło, co mi się stało? Hej, wiedźminko, ty chyba nie zaczynasz go lubić?! Nie, to tylko fascynacja jego dziełami…
- Dziękuję - odpowiedział z ciepłym uśmiechem - Może znajdzie się chwila to coś pięknego naszkicuję - powiedział i nagle zapytał się - Jak to jest potrafić walczyć i znać te wszystkie style? Bo to wygląda pięknie, jak skaczesz, jak machasz mieczem i przecinasz, cięcia...
- Nie wiem, to niezwykłe uczucie, daje pewne poczucie bezpieczeństwa - uśmiechnęłam się - Walka jest najbardziej emocjonującą rzeczą i uwielbiam ją - miałam na twarzy błogi uśmiech - Ale mimo wszystko machać mieczem można nauczyć każdego, w przeciwieństwie do szkicowania - popatrzyłam na niego z niejakim podziwem
- Ja... Ja nie wiem ja po prostu szkicuję i jest... Ale nie, nie każdego nauczysz walczyć mieczem. Popatrz ile treningów, ile lat z nimi się obchodziłaś. Machać mieczem jak cepem tak, ale ty... no jesteś mistrzynią w tym fachu! Nie oszukujmy się, władasz mieczem tak doskonale, że nikt ani nic nie jest w stanie wygrać z Tobą
- Jest Suir, uwierz mi, że zawsze znajdzie się przeciwnik lepszy, choćby Lambert, jest świetnym szermierzem, mało to razy sprawił, że miałam bliskie spotkanie z piachem? - humor nagle mi się poprawił - Ciekawe jak będzie z pierwszym potworem na naszej drodze. Jak myślisz? - zapytałam - Gdy tylko dotrzemy do jakiegoś miasta muszę zapytać o zlecenie dla wiedźmina! - byłam pełna zapału
- Zapewne groźny i niebezpieczny, inaczej nie byłby potworem - również się uśmiechnął - Jakbyś pozwoliła mi popatrzeć. Wtedy może szkic... Bardem nie jestem ale... No i trwałoby to trochę, jednak. No rozumiesz, ja chętnie bym zobaczył Ciebie w prawdziwej akcji! - niemalże wykrzyknął podniecony na tę myśl
- Oczywiście, pozwolę popatrzeć na swoja wielką chwałę - odrzuciłam włosy w geście pewności i pychy - Tylko obserwuj wszystko dokładnie, ktoś musi przecież opowiedzieć bardom jak to było! - uśmiechnęłam się, a w moich oczach pojawił się wesoły błysk zapału
- No i dlatego chętnie zobaczę, bo te piruety, te wszystkie obroty, ciosy...no one są idealne, ja się nie znam ale żaden potwór nie ma szans, żadnych - powiedział pełen zapału
Wreszcie ktoś poznał się na moim kunszcie, chyba jednak z tego chłopaczka będą ludzie
- Oj, mój styl potrzebuje jeszcze wiele pracy i poprawek, ale jakiegoś słabego potworka powinnam pokonać - zaśmiałam się wesoło
- A ja bym powiedział, że silnego. Bo popatrz, uderzasz celnie, tak? No i celnie bijesz w konkretne, wrażliwe miejsca na ciele bestii. Jeżeli tak to choćby była najszybsza, największa i najsilniejsza to czuły punkt jest czułym punktem. Czyli boli i zabija. A jeśli jakiś potwór nie był w stanie... No to znaczy, że zginął, tak? Nie ma czyli żywych potworów, które spotkały wiedźmina, czyli, taki potwór już jest martwy i o tym nie wie jeszcze tylko - powiedział
Roześmiałam się głośno i serdecznie słysząc jego wywód
- Może, może masz rację mądralo - wyszczerzyłam się do niego
- Zresztą, pierwsza walka pokaże co te potwory umieją i dlaczego tak szybko padają - zaśmiał się - No, niebawem wyjedziemy z kanionu - zamyślił się - Najbliższa wieś i pewnie zlecenia będą niedaleko - zaśmiał się ciepło - Wtedy ja będę patrzył i szkicował, a ty będziesz walczyć, a jakiś bard opowie historię o Twoich walkach i będziesz znana w całym świecie - zaśmiał się przyjaźnie
- Jak Geralt... - westchnęłam głęboko z nieobecnym uśmiechem, zanurzyłam się w marzeniach

Kolejne godziny mijały zupełnie podobnie; stukot kopyt i głuche milczenie przerywane od czasu do czasu krótką rozmową, towarzystwo Suira czasami wydawało mi się znośne, choć częściej irytował mnie tak, że miałam ochotę zostawić go i pojechać inną drogą, szkoda tylko, że takiej nie było… Miałam więc dwa wyjścia: zawrócić albo przemęczyć się z nim do końca kanionu i wtedy coś wymyślić, pierwsze było łatwiejsze, ale zdecydowanie nie moje. Tak wiec męczyłam się mocno zaciskając zęby by nie zbluzgać młodego maga za jego bezsensowną paplaninę. Wreszcie jednak stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewałam i w żadnym razie nie było to nagłe zniknięcie Suira nad czym szczerze ubolewałam.. Wręcz przeciwnie; gdzieś w oddali zauważyłam osobę, mężczyznę dokładnie, siedzącego przy ogniu, musieliśmy koło niego przejechać, pozostawało tylko pytanie jak nas przyjmie, bo fakt, iż ciekawie nam się przyglądał był jednoznaczny z tym, iż nie zamierzał ignorować naszej obecności. Skinęłam na powitanie głową, nie wiedziałam jednak czy mężczyzna to zauważył, bowiem Suir przemówił jak zwykle wcinając mi się wpół zdania…
- Witaj - powiedział niepewnie czarodziej - Kim jesteś?
Wywróciłam oczami, lepiej by się zamknął i dał mówić osobom bardziej reprezentatywnym, jednak co dziwne wędrowiec nie przestraszył się nieokrzesania mojego towarzysza i odpowiedział, a co dziwne nawet dość uprzejmie. Tak czy inaczej noc zbliżała się wielkimi krokami, musieliśmy pomyśleć o rozbiciu jakiegoś obozu, ale jeśli dostaliśmy zaproszenie to dlaczego nie skorzystać?
- Witaj Panie – zeskoczyłam z konia – Jeśli problemem to wielkim nie będzie chętnie dołączymy. Sama osobiście czuję już nieodpartą potrzebę konwersacji z kimś… - uśmiechnęłam się może trochę złośliwie – kompetentnym…
Oj tak, wreszcie miałam możliwość usłyszenia czegoś innego niż lizusowskiej paplaniny tego gapy – fajtłapy
- A droga owszem, na szlak wiedźmiński, przygód szukać – podeszłam do mężczyzny – A gdzież Pańska droga prowadzi jeśli spytać można? – zapytałam i nagle zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy… - Ale ja się rozgadałam i nawet o przedstawieniu zapomniałam– wyciągnęła dłoń i uśmiechnęłam się czarująco – Mideave – zastanowiłam się chwilę czy dodanie „Biała wilczyca” byłoby taktowne, przecież byłam uczennicą Geralta… - Wiedźminka do usług – chyba jednak jeszcze nie czas na takie tytuły
Popatrzyłam nieznajomemu, albo, jak kto woli, znajomemu od kilku chwil mężczyźnie w oczy, był w nich jakiś magnetyzm
- Jeśli tylko zechce Pan kontynuować z nami swoją podróż będziemy z pewnością zaszczyceni, prawda Suir? – rzuciłam ostatnie dwa słowa raczej obojętnie i usiadłam przy ogniu – A cóż za sprawy przygnały Pana aż tutaj jeśli wolno wiedzieć? – zagaiłam
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline