Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2011, 22:17   #13
Namir
 
Namir's Avatar
 
Reputacja: 1 Namir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodze
-No nareszcie koniec. Jak ja nie znoszę tych odpraw.- Westchnąłem w duchu, wychodząc z sali. Czekała nas ładna przeprawa przez góry i powinienem teraz zastanowić się co jest mi niezbędne do misji. Na pewno skrzynka elektroniczno-techniczna. Podstawą jest dobre zaplecze. Trochę kabli, narzędzi, taśma izolacyjna, zestaw śrub i nakrętek, nożyce do metalu i przenośna lutownica to niezbędne minimum. Dobra, a co z bronią? Minąłem kolejny zakręt i zobaczyłem kolejkę stojącą przed kwatermistrzem. - Nie mogę brać zbyt dużo bo jeszcze czeka na mnie prowiant na nieokreśloną ilość dni. A tereny molocha i okolice nie oferują zbyt wiele do znalezienia czy upolowania. Rośliny i zwierzęta wytrute a to co zostało jest bardziej zmutowane niż neodżungla. A więc wracając do tematu broni. - podszedłem kilka kroków - potrzebuje czegoś lekkiego ale z kopniakiem, żeby przegryzło lżejsze maszynki. Hmmmm tak Anaconda będzie dobra jako dodatek do tych Glocków co nam zaoferowali. Lepiej mieć o jednego gnata więcej niż mniej. Dodajmy granatnik i senteks i jesteśmy w domu. Cholera to będzie ważyło z tonę. - rozejrzałem się po towarzyszach, którzy odebrali swój sprzęt. Nie jest źle, oni mają ciężej.

- No panoczku potrzebuje Glocka .40 i Colta Anacondy z dwoma magazynkami dla każdego, granatnik MK 79 z sześcioma nabojami i po jednym granacie EMP, obronnym i zapalającym. A w bonusie bagnet taktyczny. - spojrzałem na niego spokojnie. Taa on się na pewno cieszy z tego, że się tam wykończymy.


Szlag by tego molocha! Jak spotkam jakąś maszynę to wypatroszę gołymi rękami! kląłem w myślach idąc w szyku już którąś godzinę i ciągle mając przed oczami stopy łącznościowca. Lewa, prawa, lewa, prawa... Ten to biedny jest ze swoim sprzętem. Jak mu było? Jack? Chyba tak. Ta jego radiostacja musiała ważyć dobra kilkanaście kilo. To było dla mnie jedyne pocieszenie odrywające od myślenia o plecaku pełnym sprzętu i wody. Zgarnąłem minimalne racje, takie jakie mieliśmy w okopach Frontu. Trzy litry - trzy do czterech dni i pięć konserw. Wystarczy w sam raz.


Ile minęło? Nie wiem. Nareszcie zaczęliśmy schodzić ze szczytu. Niedługo będziemy na miejscu. W takich chwilach dziękowałem Bogu za to, że mam swoje buty już rok. Gdyby to były świeżaki już bym nie miał stóp. A tak? Kilka odcisków i nic więcej. Skraj miasta! Ostatni wysiłek i czas na odpoczynek. Trochę mnie dziwiło, że jeszcze na nic nie natrafiliśmy mimo, iż to są tereny maszyny. No nic, może mamy szczęście...

A jednak nie! Usłyszałem krzyk Basajewa a potem dziwny wrzask tych ,,ptaków". Szybko wyszarpnąłem z kabur pistolety i podbiegłem do najbliższej ściany. Plecy osłonięte. Co to za światło? Szlag! Maszyny!
Obrzuciłem wzrokiem ulice szukając wejścia do jakiegoś domu, sklepu czy czegokolwiek innego co pozwoliłoby się okopać. Zobaczyłem Fista rozstawiającego w oknie karabin. Tam! Rzuciłem się szaleńczym biegiem do budynku. Nie było zmęczenia. Napędzała mnie adrenalina i strach. Znowu czułem się jak na Froncie i to nie było przyjemne.
 
__________________
We are the chosen ones, we sacrifice our blood
We kill for honour...
It seems to me like a journey without end
So many years, too many battles.

Ostatnio edytowane przez Namir : 25-04-2011 o 22:19.
Namir jest offline