Terez podniósł ręce, i pozwolił żeby deszczowa woda obmyła zasychającą powoli półelfią posokę. Pokiwał głową.
- Nie powinniśmy kierować się drogą przez chaszcze. Macając drogę kijaszkiem, nie możemy być pewni, czy coś nas nie walnie w plery, lub nie zatopi kłów w naszych szlachetnych częściach ciała. Kto wie, ile tego plugastwa może się to szwędać. - Aler splunął. - Chodźmy traktem dzikich elfów - nic nam nie zrobią - Mamy rannego. Jeśli będą się pruć - możemy opowiedzieć im o naszym celu. Ich grody (z tego co słyszałem) również są dręczone przez oddziały zielonoskórych i innego syfu dowodzone przez degeneratów i byłych akolitów Yrrhedesa. Przepuszczą nas, ba, dadzą swoje błogosławieństwo. Jeśli by się do nich ładnie uśmiechnąć - może uda się wymodzić pomoc medyczną dla naszego jeźdźcy ? A może ktoś się do nas dołączy ? Taka jest moja propozycja. |