Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2011, 22:56   #121
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Brakowało do zmierzchu jeszcze godziny czy dwóch, gdy dotarli nad znane trójce z nich jeziorko. Raczej nie było sensu jechać dalej, skoro tutaj znajdowało się dobre miejsce na nocleg. Szukanie czegoś dalej uważał za bezcelowe. Zresztą Chris nie pamiętał, by niedaleko znajdowało coś równie dobrego.
- Zatrzymujemy się na noc? - bardziej zaproponował, niż spytał.

- Biorę drugą wartę - odparł krótko Jan i ruszył do jeziora, by obmyć twarz.

Skoro Utlandsk w zasadzie już zdecydowali o postoju, Samkha nie widziała powodu, dla którego miałaby zaprotestować przeciwko noclegowi w tym miejscu. Już raz skorzystali z gościnnego brzegu i mimo niezbyt przyjemnych wspomnień z nim związanych, wątpiła czy rozsądnie byłoby posuwać się dalej, aż do zapadnięcia całkowitych ciemności, co w górach dzieje się zazwyczaj dość szybko.
- Stóóój! - Samkha ściągnęła lejce, zatrzymując wóz, a potem ustawiając go tak, by osłonił skrawek piaszczystego brzegu, na którym planowali przenocować.

A więc postój w tym miejscu został już przesądzony. Młoda wiedźma nie protestowała. Było to dobre miejsce na nocleg: nad wodą, po drodze widziała ślady świadczące o tym, że w okolicy nie brak zwierzyny łownej, więc głód im nie groził.

- Chciałbym się rozejrzeć dokoła - powiedział Chris, gdy konie były już oporządzone i znaczna część prac związanych z szykowaniem obozowiska zrobiona. - Wolałbym sprawdzić, czy gdzieś nie przyniosło czasem kolejnych Hirvio. Poza tym warto by spróbować zatroszczyć się o coś na jutrzejsze posiłki. Erlene, Jan?

Rosiński jedynie skinął głową nie wykazując większego zainteresowania tą kwestią. Chris i tak zrobi co chce, a Jan nie widział powodu, by go zatrzymywać.

Usłyszawszy swoje imię, Erlene odruchowo spojrzała w kierunku rozmówcy. Kiedy jednak przekonała się, że to ów - póki co - bezimienny Utlandsk, jej twarz spochmurniała nieco. Nie odpowiedziała nic na jego słowa, nawet nie dała po sobie poznać, że dotarł do niej ich sens. Rzuciła mu tylko obojętne spojrzenie, by po chwili zająć się swym wierzchowcem.

Samkha w pełni popierała decyzję Chrisa. Sama nawet miała zamiar udać się na mały rekonesans, by zbadać najbliższe otoczenie obozu. Gdyby jeszcze przy tym udało się zapolować, nie trzeba byłoby się troskać o skromne zapasy żywności zabranej na drogę. Nie była tylko pewna czy powinna proponować Przybyszowi swoje towarzystwo. Z jednej strony samotne wałęsanie się po terenie, na którym za każdym drzewem mógł czaić się wróg, nie należało do bezpiecznych zajęć, ale z drugiej, pozostawianie dwójki towarzyszy, z której tylko jedno podejrzewała o umiejętność władania bronią, także nie było rozsądne. Może powinna poczekać i pójść śladem Chrisa? Ryzykując kolejny postrzał? Nie... Koniec podchodów.

Chris przez moment wpatrywał się w Krigarkę, którą nie tak znowu dawno wpychał mu w ręce Loki. Ciekaw był czy jej obawa przed nim zelżała na tyle, by Samkha zdecydowała się ruszyć razem z nim. Czy w ewentualnej propozycji wspólnej wyprawy nie będzie widzieć jakiegoś podstępu?
- Pójdziesz ze mną - zdecydował się w końcu na frontalny atak - czy zostaniesz z nimi? - spytał.

Słowa Chrisa zatrzymały wojowniczkę wpół obrotu, kiedy już miała, rezygnując z zaproponowania mu wspólnego wypadu, usiąść przy ognisku.
- Idę - odpowiedziała bez wahania, dziwiąc się samej sobie. No, ale skoro zdecydowała się na opcję pełnego zaufania, powinna trzymać się raz podjętej decyzji. Przypasanie miecza i zarzucenie na plecy kołczanu było przy tym kwestią jednej chwili.
- Miejcie oczy otwarte - z niejaką troską zwróciła się do Erlene i Jana.

- Zawsze mam - odparł z lekkim uśmiechem Jan, przygotowując zapas drewna do ogniska.

W odpowiedzi skinęła głową, odwdzięczając się mu podobnym uśmiechem.
- Nie wątpię.

- Postaramy się wrócić wkrótce po zapadnięciu zmroku - powiedział Chris, zabierając, oprócz broni palnej, również i swój łuk. - Trzy wystrzały, potem dwa będą oznaczać kłopoty.

- Dokąd proponujesz ruszyć najpierw? - Samkha zwróciła się do Chrisa. - Chciałabym sprawdzić brzeg jeziora. Tamte skały - wskazała przeciwległy brzeg - doskonale nadają się do rzucenia okiem na całą okolice.

Chris skinął głową.
- Zobaczymy stamtąd większy kawałek świata. A wejście nie zajmie nam zbyt wiele czasu. Chodźmy krótszym brzegiem - zaproponował.
- Do zobaczenia wkrótce - powiedział do dwójki, która miała pozostać w obozie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline