Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2011, 00:56   #112
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
post by Armiel & Sam_u_raju

Mt 21, 19-22

"A widząc drzewo figowe przy drodze, podszedł ku niemu, lecz nic na nim nie znalazł oprócz liści. I rzekł do niego: Niechże już nigdy nie rodzi się z ciebie owoc! I drzewo figowe natychmiast uschło. A uczniowie, widząc to, pytali ze zdumieniem: Jak mogło drzewo figowe tak od razu uschnąć? Jezus im odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: jeśli będziecie mieć wiarę, a nie zwątpicie, to nie tylko z figowym drzewem to uczynicie, ale nawet jeśli powiecie tej górze: Podnieś się i rzuć się w morze!, stanie się. I otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie."


Alvaro długo jeszcze miał przed oczyma nuklearny wybuch jaki zobaczył na ekranie telewizora schodząc do metra. Myslał, że nic już nie jest w stanie go zaskoczyć a jednak. Zastanawiał się na ile to zdarzenie było ważną kartą w grze aniołów śmierci, w grze w której on był pionkiem.

„Czy ten wybuch naruszył tylko Iluzje? Czy może sięgnał głebiej ku Metropolis?” – dumał wsłuchujac się w rozmowy współtowarzyszy z podróży metrem. Dodatkowo zastanawiał go widok jaki przemknał bramy Iluzji i ukazał ciała ludzi, niewyraźne sylwetki wytarzane w czymś zbliżonym do popiołu, trzymające się za głowy, jakby nie radzące sobie z bólem które je przenikał… może z dźwiękiem wbijającym się pod ich czaszki….
Wszystko było dla niego tajemnicą. Wszystko rodziło pytania…. Nie dawało nadziei

Zdradzony odezwał się dość szybko. Wskazał miejsce spotkania i czas kiedy będzie czekał na Alvara. W głowie Rafaela pojawiła się od razu trasa podróży wraz z liniami metra z których musiał skorzystać by dostać się na spotkanie. Pozdróżowanie przez taki długo czas jedynie za pomocą tej podziemnej sieci komunikacyjnej wbiło mu do głowy mapę nowojorskiego metra..

Wchodząc do wagonu złapał się na tym, że ponownie zerka na wyświetlacz komórki szukajać niesłyszanego przez gwar, nieodebranego połączenia od Claire. Nic z tego. Co prawda dopiero jakąś godzinę temu rozstał się z nią nieopodal szpitala nowojorskiej policji ale już jego myśli krążyły wokół tej dziewczyny. Poza tym chciał wiedzieć czy się udało przywrócić Jessicę na nowo Iluzji. Czy udało się wlać w naczynię Iskrę Demiurga połączoną z fragmentem jestestwa Astarotha.

Cholera jasna. Miała zadzwonić zaraz po tym jak dostanie się do Jess.

„Usokój się koleś. Może coś ją zatrzymało, może nic się nie dzieje, a może po prostu nie ma ochoty zadzwonić do martwego paskudnego wampirzego kolegi…” – Rafael marudził w myślach rozmawiając sam ze sobą.
Ostatnimi czasy wydarzyło się tak wiele rzeczy. Przez głupi przypadek trafili w sam środek planów jednego z aniołów śmierci by potem wplątać się w jego wojne z innymi jego braćmi. Przez głupią pomyłke człowieka doznali objawienia i przekroczyli bramy Iluzji wkraczając do miejsca w którym Alvaro nigdy nie chciałby żyć, do Metropolis, Miasta Miast.
Potem ich decyzję a w szczególności jego samego odmieniło wiele rzeczy. Rafael stał się kim się stał. Przeklęty? Oszukany? Zdradzony? Czy po prostu głupi i łatwowierny? Z drugiej strony miał to co chciał możliwość pomocy ludziom którzy stali się mu tak bliscy, miał możliwość stąpania, stawiania kroku za krokiem, poruszania całym swoim ciałem a nie lezenie tylko na zimnym szpitalnym łóżku w otoczeniu małego świata, który znał już po 10 minutach.
Rafael nie wiedział czy dokonałby jeszcze raz takiej samej decyzji. Czy zrobiłby to co zrobił wiedząc to co teraz wie? Może nie… Może pozwoliłby umrzeć temu naczyniu by oczekiwać na kolejne i oddać się nałożonemu przez okowy Iluzji, przez Boga, cyklowi życia.
Może znowu Iluzja stałaby się jego domem?

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=AS3p05KX9L0[/MEDIA]

Może

Teraz jednak jechał na spotkanie ze Zdradzonym, kolejną tajemnicza osobą. Nie wiedział o nim, o niej nic poza tym, że znał jej cel, działanie w jakim potrzebny był mu Alvaro. Zemstę… Zemstę na Jacoobie, stwórcy, opiekunie Silenta….
Zdradzony dawał iluzoryczną wiedzę, wyjaśniał to co sam chciał ale przynajmniej nie ukrywał swoich potrzeb, tak jak robił to każdy inny „mieszkaniec” tamtej strony lustra.



Światło skąpo padało na bramę przy której stanął Alvaro. Minęło jakieś 2 godziny od momentu kiedy rozstał się z Claire. Dzwonił do niej kilka razy, jednak nikt nie odbierał słuchawki. Może akurat gdzieś pędziła swoją maszyną po ulicach Wielkiego Jabłka. Może tłumaczyła się Strepsilsowi ze swojej nieobecności… a może po prostu nie miała ochoty odebrać.

- Zaczęło się – powiedział cicho Zdradzony wynurzając się z plamy cienia tuż przy jednym z filarów bramy wejściowej Central Parku.
Rafael był pewien, że mówi o wydarzeniach z San Francisko

- Dobry wieczór – zaczął rozmowę Rafael wpatrujac się w płonące zimnym błekitem oczy przybysza.

Zdradzony odpowiedział dziwnym spojrzeniem. Nieobecnym wzrokiem.

- Raczej nie jest dobry. Zaczęło się szybciej niż sądziliśmy.

- Wiem, że nie jest dobry. Jest beznadziejny, jednak nie mogę się pozbyć tego co ludzie nazywają wychowaniem i szukam choc odrobinę normalności z jaką miałem do czynienia podczas swojego życia….- Rafael w sumie nie musiał się tłumaczyć ze swojego postepku ale w sumie chyba chciał - Czy to co widziałem dzisiaj w telewizji odbiło się również w Metropolis czy dotknęło tylko Iluzji? I co to było dokładnie? Kto tym razem się bawi? - Alvaro czuł się zmęczony psychicznie ale jak dotychczas każdego napotkanego mieszkańca Miasta Miast, bombardował pytaniami.

- Togarini – powiedział spokojnie przybyły - rozpoczął plan eksterminacji ludzkości. Apokryfy nazywają to Armagedonem lub Apokalipsą. Zawsze do tego dążył. Do unicestwienia iluzji i zniewolenia ludzi poprzez śmierć. Teraz, kiedy wszystkie oczy zwróciły się w inną stronę. uderzył. Jak widziałeś skutecznie.

- Inną stronę? Chodzi tobie o Astarotha? - przykucnął na ławce nieopodal ale zaraz wstał i ruszył za Zdradzonym, który najwyraźniej nie pragnął zostawać w jednym miejscu

- Nie. Nie sądzę - odpowiedział po dłuższej chwili wahania.

- Czuję się już zmęczony tymi gierkami Panów Metropolis. Najlepiej by było dla wszystkich gdyby się powybijali nawzajem i dali reszcie spokój. Co nam teraz przyjdzie zrobić? Jedynie chyba tylko obserwować i mieć nadzieję, że kolejny podmuch bomby nie zmiecie i nas – opłoki pary wypływały z ust Rafaela kiedy kierował swoje słowa do Zdradzonego.

- Szukałeś mnie – rozmówcy Silenta chyba znudził się temat wojen aniołów. - Czemu? Czego ode mnie chcesz?

- Chce... Nie chcę, proszę... byś powiedział mi jak maskować się przed Jacoobem i Togarinim

- Nie dasz rady. Coś jeszcze? – Zdradzony był zwolennikiem przekazów krótkich ale i zarazem treściwych

- Tobie jakoś się udaje. Czemu mi ma sie nie udac? – trafił jednak na trudnego rozmówcę, który chyba nie do końca wiedział kiedy przestać.

- Ja mam 370 lat. A ty jakies pół. Rozwijanie pewnych zdolności nieco trwa. Musisz pamiętać, ze teraz jesteś jedynie silniejszym i nieco bardziej wytrzymalszym człowiekiem. To wszystko – Zdradzony nadal szedł przed siebie kroczać scieżynkami Central Parku.



- Co zrobić kiedy potrzebowałbym znaleźć bliską mi osobę a rzeczy do komunikacji z Iluzji nie pomagają? – Alvaro znowu pomyślał bardziej o Claire niż o reszcie zespołu ale nie chciał by Zdradzony się dowiedział, że na kimś zależy mu szczególnie

- Piłeś z tej osoby?

- Nie - Silent pokiwał przecząco głową

- Któraś z nich jest twoim dziedzicem krwi? Piła twoją krew?

- Nie. Bron Boże – Rafael wzdrygnął się na samą myśl - Pytam jedynie po to, żeby w razie niebezpieczeństwa móc ją jak najszybciej zlokalizować

- Najpierw pójdź do mieszkania tej osoby.. Sprawdź miejsca w których bywała? To ponoć ty jesteś detektywem - w głosie jednak nie zabrzmiał sarkazm - Czy z tego powodu odciągnąłeś mnie od spraw ważnych?

- Komu teraz służysz Zdradzony? - Alvaro zapytał znienacka, zmieniając temat. Czuł się zmęczony, potwornie zmęczony jakby nie do końca wybudził się ze snu... z tego cholernego koszmaru jakim była rzeczywistość.

- Nikomu. Zemście – dodał po chwili Zdradzony

- Rozumiem, że nie mam żadnych szans dowiedzieć się co przyszło do głowy Togariniemy by rozpocząc swoją apokalipse teraz? A co z innymi siłami? Popierdolone to wszystko - Silent nie wytrzymał i zabluzgał. Szedł tuż przy boku drobnego wampira okutanego w szal. Rafael wpatrywał się w mijane cienie parku

- Gdzie chowałeś się przez ostanie kilkadziesiąt lat, Alvaro? - Zdradzony spojrzał dziwnie na Alvara - Wojny, katastrofy, upadek religii. Ten plan trwa od ponad stu lat. Dokładnie od 1914 roku, kiedy On zaginął. I kiedy zaczęła się wojna.

- Grzecznie siedziałem w Iluzji - odpowiedział krótko - Posłuchaj mnie proszę... Jacoob w jednej z rozmów ze mną wspomniał coś, że w mojej rodzinie był ktoś taki jak ja teraz. Jak to możliwe? – Rafael chciał wiedzieć jak najwięcej. Wiedzieć by móc działać. Wiedzieć by móc pomóc

- Krew. Dziecko wampira ze zwykłą kobietą. Zdarza się niezwykle rzadko, ale zdarza – Zdradzony powiedział to tak zwyczajnym tonem jakby własnie opowiadał, że fajnie pruszy śnieżek z nieba

- Nic mi ta wiedza nie da, ale dziękuje za odpowiedź. Męczyło mnie to... - przez chwilę były ksiądz patrzył tępo przed siebie - mówisz, że nie mam szans odciąć się do Jacooba i Togariniego. Pewnie niedługo upomni się o mnie, ale cóż to mój problem nie twój – wzruszył ramionami - Co Zdradzony? - rzucił zaczepnie - Pewnie już się nie zobaczymy... mimo wszystko dziękuje, choćby i za to przybycie dzisiaj

- Ty nie pojąłeś nic z tego, co próbowałem ci przekazać tak? Prawda? – Zdradzony przystanął a w jego nienaturalnych oczach Rafael zauważył błysk rozczarowania

“To chyba nie było takie trudne do odkrycia Zdradzony” - Rafael pozwolił sobie w myślach na sarkazm
- Przekazać? – odezwał się jednak na głos - Ostrzeżenie względem Jacooba? Twoje słowa teraz? Zdradzony za dużo dziwnych słów słyszałem przez ostatni czas by teraz mieć pewność o czym mówisz. Co mi usiłowałeś przekazać? W jakim bagnie siedzę? Mam dość tego skomplikowanego, tajemniczego języka wszystkich których spotykam

- Wiesz w czym tkwi twój problem, Alvaro? – Zradzony dalej stał oświetlany migającym światłem parkowej latarni - Za bardzo ich słuchasz. Za bardzo zwracasz na nie uwagę. A ucieka ci coś, co masz przed oczami co jest najważniejsze - w jego tonie pojawiła się nutka żalu. Teraz już nie szedł. Stanął spoglądając na wysokościowce okalające Central Park.



Wyjął ręce z kieszeni. Miał na nich ciemne rękawiczki o wąskich palcach. Teraz dopiero Rafael zwrócił uwagę, jaki jego rozmówca jest drobny. Gdyby nie męski głos mógłby go wziąć nawet za kobietę.

“Nie raz myślałem o tym jaka jest moja rola w tym wszystkim Zdradzony” - zaczął odpowiadać jemu w myślach licząc na to że ten nie ma do nich dostępu
“Szczególnie po rozmowie z Astarothem w Edenie o ile to było to miejsce. Dlaczego tamten tak zabiega bym opowiedział się po Jego stronie? Nie mam jego luminy, jestem mu potrzebny jedynie do tego, że mam choć minimalny wpływ na trójke z Red Hook. Nic więcej. Dlaczego zatem mam się opowiedzieć po jego stronie...?”
- Pewnie jest tak jak mówisz... - odpowiedział na głos - Astaroth, mistrz kłamstw, zgrabnie wszystko ułożył... jednak to co mówił było zgodne z tym co sam widziałem, z tym co sam doświadczyłem. Jacooba po prostu polubiłem niezależnie od tego jakie naczynie nosi... i jak je zdobył. Później pojawiłeś się ty ze swoimi ostrzeżeniami. Jest też Iluzja, ludzie których zacząłem pilnować, na których zaczęło mi zależeć. Co z tego, że łyknąłem z kielicha prawdy z wygrawerowanym napisem “Metropolis”. Nadal wiem, że nic nie wiem. Nie wiem nawet ile prawdy jest w tym, że pijąc krew zabieramy esencję innych ludzi? Że ciągniemy z jądra ich prawdziwego jestestwa? – Silent po tych słowach ruszył wolno dalej wkładajac ręce do kieszeni kurtki.

Zdradzony zaśmiał się cicho. Z nutką wesołości. Jakby usłyszał właśnie dobry żart. Ruszył jednak za rozmówcą

- Masz w domu notes? Jeśli tak, popracuj tak, jak uczono cię zapewne podczas szkolenia policyjnego. To ci pomoże, Alvaro. Strasznie przeskakujesz z tematu na temat, ze sprawy na sprawę i szukasz powiązań tam, gdzie nie ma prawa ich być. To ci nie ułatwia. Wręcz przeciwnie. W jakim momencie moich spotkań z tobą powiedziałem cokolwiek o Astarothcie, Togarinim czy innych aniołach? W jakim momencie okazałem nawet śladowe nimi zainteresowanie? Od samego początku kierowałem twoją uwagę w stronę Jacooba. Tylko w jego. Nie wiem, czemu nagle uczyniłeś ze mnie skrabnicę wiedzy wszelakiej. To miłe. Pochlebia mi. Ale obawiam się, że zacznie przeceniasz moje możliwości. I moją wiedzę.

- W żadnym – Rafael rzekł cicho, wiedział jednak że będzie słyszany - po prostu mam tyle pytań i szukam swojego profesora. Poza tym jak sam powiedziałeś żyjesz 370 lat jako wampir więc skoro się uchowałeś tak długo to coś zapewne wiesz. Widzisz, dla mnie teraz sprawa Jacooba jest po prostu mało istotna. Przynajmniej dopóki nie będę pewien, że już w niczym nie jestem w stanie pomóc moim przyjaciołom

- I byłeś gotów mi zawierzyć po jednym spotkaniu, kiedy nawet nie widziałeś mojej twarzy? – Zdradzony punktował młodego wampira w każdym calu ich wieczornej rozmowy - Zawierzyć mym słowom? Nie mów mi, że jesteś aż tak naiwny, Alvaro?

- Wierze tylko kilku osobom Zdradzony – były ksiądz zachował jednak wewnętrzny spokój - Ciebie wśród nich nie ma. Przynajmniej na razie. – szli chwilę w milczeniu
- Przesiewam plewy od ziarna – Rafael odezwał się na nowo - dlatego skacze tak z tematu na temat. Czasami domyślam się spraw, czasami po prostu strzelam ślepakami, często też chybiam. Na razie to mój jedyny sposób na poszukiwanie odpowiedzi

- Rozumiem. Ale wiesz co w ten sposób pokazujesz? – zamaskowany mężczyzna przytaknął

Silent spojrzał na swego rozmówcę
- Oświeć mnie

- Słabość - powiedział z brutalną szczerością. - A w świecie, w którym się obudziłeś nikt nie traktuje słabych poważnie. Jak czegoś nie wiesz, lepiej milcz. Nie zadawaj pytań. Bo pokazujesz jak mało wiesz i jak łatwo to wykorzystać. Gdybym był inny, gdybym nie doceniał tego, co możemy razem osiągnąć, zastanawiałbym się, czy nie popełniłem błędu, kontaktując się z tobą. Szczerze mówiąc, już zacząłem to robić. Posiałeś ziarno wątpliwości. To bardzo niedobrze. Trudno po czymś takim traktować cię poważnie. Jak prawdziwego gracza. Świadomego swych działań, a nie pionka przesuwanego kaprysem innych – a jednak ten zachowął się jak profesro. Wedle woli Rafaela. Ten bardzo długo wpatrywał się w oczy Zdradzonego. Milczał bo cóż tutaj było mówić. Zagadka goniła zagadkę a niewiedza się pogłębiała z każdą chwilą. To, że był pionkiem wiedział już od dłuższego czasu i nie usłyszał nic nowego jednak cieszył się, że Zdradzony w końcu ociera się o sedno swoich zamiarów i roli jaką miał dla Rafaela
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 28-04-2011 o 23:25. Powód: wstawienie tytułu i dalej błedy, błedziki, błędziunie
Sam_u_raju jest offline