Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2011, 10:40   #174
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Zabójca uśmiechnął się do swoich myśli. W końcu nadchodziła możliwość zmazania swoich przewin i odzyskania honoru. I to nie byle jaka! Kierowali się ku całemu zgrupowaniu orków. Zapowiadało to dużo dobrej walki, albo chwalebną śmierć. Obie możliwości przypadły Thrunmirowi do gustu.

Prowadząc grupę w ciasnym korytarzu, czuł się jak niesiony na skrzydłach. Każdy jego krok był lekki, niczym krok jakiegoś zniewieściałego elfa. Zabójca szedł jednak zadowolony i skupiony jednocześnie przed siebie. Lustrował spokojnie okolicę, trzymając w pogotowiu młot. Zerkał co chwilę w górę, chcąc upewnić się, że żadne paskudztwo nie spadnie mu na głowę. To nie byłaby chwalebna śmierć. W żadnym wypadku.

Marsz ciągnął się w nieskończoność. Mimo to krasnolud kroczył spokojnym, miarowym krokiem przed siebie. Co by o nim nie mówić, był cierpliwy. Czekał na spotkanie z przeciwnikiem. Kiedy korytarz kończył się, otwierając na dużą jaskinię, walka nie nadeszła. Ciche westchnienie wydostało się z gardła Zabójcy, jednak mięśnie nie rozluźniły się ani na moment. Broń była ciągle przygotowana do użycia, a zmysły Thrunmira działały na zwiększonych obrotach. Byli na terenie wroga, a w dodatku ten najprawdopodobniej wiedział już o gościach, co mogło skutkować pułapką.

Zabójca przyglądał się miastu w skale z ciekawością. Na pierwszy rzut oka widać było, iż należało ono niegdyś do jego współbraci. Teraz jednak było najpewniej opuszczone. Thrunmi nie zastanawiał się nad losem jego mieszkańców. Nie po to się tam znalazł.

Jeśli jego towarzysze byli spięci i zdenerwowani dotychczas, to zaistniała sytuacja na pewno nie pozwoliła im się odprężyć. Ziejące ciemnością miejsca skrywały, jedynie bogowie raczyli wiedzieć, jakie tajemnice. Wielkie jezioro na środku zachęcało do uzupełnienia zapasów. Jedynym, co mogło przeszkadzać, był smród rozkładających się ciał. Nieme przypuszczenia większości towarzyszy potwierdziły się dość szybko.

Na ziemi spoczywał stos orczych zwłok w zaawansowanym stadium rozkładu. Zabójca popatrzył na nie, przyglądając się ranom, które były dość liczne. Pokiwał tylko głową, dając wyraz uznaniu walce, która miała tu miejsce. Marcus wygrzebał broń spomiędzy ciał. Pistolet. Krasnolud nie uznawał broni dystansowej, toteż nawet nie zwrócił na nią większej uwagi. Następnie niepisany przywódca grupy zaproponował uzupełnienie zapasów wody.

Instynkt Zabójcy podpowiadał mu, że coś może być nie tak. Nie wiedział o co chodzi, jednak nie dawało mu to spokoju. Zbliżył się więc do jeziora, rozglądając w około. Kiedy upewnił się, że nic co można zabić, nie czai się w pobliżu, kucnął tuż obok niewzruszonej tafli wody. Wsadził do niej palca, zanurzając go delikatnie. Następnie wystawił język, na którym umieścił dosłownie kroplę wody. Chciał się w ten sposób upewnić, że nie jest ona w żaden sposób zatruta.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline