Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2011, 12:07   #135
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Iskra i Jack
Sytuacja stała się podbramkowa. Japoniec nie potrafił uwierzyć, że to nie oni próbowali go orżnąć lecz sami dali się nabrać. A perspektywa przepytywania przez Arato i jego pomagierów nie była zbyt nęcąca. Irma nie czekała aż sytuacja się bardziej zaogni. Sama się tym zajęła. Huk desert eagla zlał się w jedno z japońskimi krzykami. Arato poleciał w tył ciągnąc za sobą warkocz krwi. Jack dopiero sięgał pod marynarkę gdy Iskra odwracał się do żółtków z tyłu.
Zaterkotał uzi, Jack jęknął i padł gdy dwa pociski rozszarpały mu udo. Miał szczęście reszta poszła bokiem. Irma pociągnęła za spust, raz i drugi. Jakuza dostał w pierś i bark. Jego towarzysz akurat podrywał peema do biodra, jedenasto milimetrowy pocisk strzaskał mu bark. Seria poszła w podłogę rykoszetując od betonu. Trzeci wygarniał prosto w pierś dziewczyny. Obiekty męskich westchnień stały się tylko siekanym mięsem. Irma padła w tył. Jack przezwyciężając ból poniósł pistolet. Trzy pociski, z czego jeden w głowę trafiły zabójcę Irmy. Niestety nie zmieniło to w niczym jej sytuacji.
Jego głowa rozprysneła sie niczym melon, "chemik" opuścił dymiacy rewolwer.
Nad magazynem zaległa na chwilę cisza, dopiero potem jeden po drugim zaczęli kląć żywi i ranni. Wszyscy klęli po japońsku.

Dwaj gówniarze
Popatrzyli po sobie, obesłani prawie do kolan. Ale śmierdzieli jakby po pachy w gównie byli upaprani. O trawę i krzaki wiele nie dało się wytrzeć, ale nic innego do głowy im nie przyszło. Ukrywszy broń i ogarnąwszy się na tyle na ile się dało, czyli niewiele, ruszyli jakby nic się nie stało. Idąc przez trawnik nie wzbudzili żadnej sensacji, dopiero po dotarciu do chodnika smród i krew wzbudziły zainteresowanie społeczeństwa.

Fabio
Uwolniony i czujący się lepiej czekał. W końcu drzwi do izolatki uchyliły się i weszła pielęgniarka. Najpierw spisała coś z maszyny do której był podłączony Fabio potem podeszła sprawdziła puls.
- Widzę, że odzyskaliśmy przytomność. Zaraz ktoś z panem porozmawia – zaczęła sprawdzać kroplówkę.

Ray i Jerycho
Wyszli z parku i szybkim krokiem przeszli na drugą stronę ulicy. Szczęściem nie stanął im na drodze żaden samarytanin. I chyba nikt nie zadzwonił po gliny bo nigdzie blisko nie odezwała się syrena.
W końcu dotarli na miejsce i weszli do „kliniki”.

- Masz szczęście, kula omsknęła się po czaszce. I jakimś cudem wstrząsu mózgu też nie masz. – Doktor skończył opatrywać ciężej rannego Raya i zabrał się za Jerycho. – Hmm, ty też masz fart. Trochę szycia i będziesz jak nowy.
Po jakimś czasie złożył narzędzia i ściągnął gumowe rękawiczki.
- No to teraz czas się rozliczyć. Po znajomości wezmę po 500 od łebka. A to w promocji – rzucił Rayowi fiolkę tabletek przeciwbólowych – Nie bierz więcej niż trzy w ciągu godziny.
 
Mike jest offline