Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2011, 17:11   #42
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pojazd ruszył dalej, a Vicky wpadła na pichcącą coś w kuchni Bellę. Pokojówka się uśmiechnęła i spytała.- Jak tam prowadzenie pojazdu panienko? Znowu bardziej panicz Douglas był interesującym obiektem do... badań?
- A nie mam na co narzekać... upuściłam mu trochę krwi za pomocą brzytwy - odrzekła jej na to Vicky i zatopiła zęby w zabranym ze stołu jabłku.
-W to nie wątpię.- zachichotała Bella i spytała.-A co zrobimy w sprawie panicza Douglasa w Londynie?
- A chhhhhho mhhhhamy robihhhić? - spytała Vicky przełykając kęs który właśnie gryzła.
-Nie wiem. Nie wiem. Czy panienka ma wobec niego poważne zamiary, czy...- zastanowiła się Bella gotując.
Vicki już miała ponownie zatopić zęby w jabłku... jak nagle zatrzymała owoc tuż przed ustami i zerkając podejrzliwie w kierunku Belli spytała: -A coś ty się tak nagle paniczem Douglasem zaczęła interesować i przejmować?
-Nie paniczem Douglasem, tylko panienką się interesuje.- wystawiła język Bella. I po chwili zastanowienia spytała.-A po co właściwie jedziemy do Londynu? I to tak z nagle?
- Bo tatko napisał wreszcie list... i jedziemy go odwiedzić -odrzekła jej na to Vicky - A co nie podoba ci się wyjazd do Londynu? Jeszcze możesz wrócić jak chcesz.
-Och.. podoba. To takie romantyczne. I to jeszcze rodzące się uczucie pomiędzy panienką i paniczem. Jak z tych romansów co czytuję. No może nie do końca...ale jakie to ekscytujące.- odparła Bella z rumieńcem na twarzy.
-Za dużo tych romansów czytasz... I za dużo widzisz... Ja tam nie widzę nic rodzącego się... jak wrócimy do domu to ci pokaże poród.- obiecała jej Vicki wzruszając ramionami.
-To panienka już dziecka się spodziewa? -oczywiście Bella musiała to zrozumieć na opak.-To by tłumaczyło te zmienne humory.
- Taaaaaaaak... będą bliźniaki jak nic, a może trojaczki.... nie znając Douglasa to zapewne pięcioraczki... Szykuj się bo będziesz ich... nianią - roześmiała się Vicky na to.
-To kiedy ślub planujecie?- zapytała naiwnie Bella.
- A po co ślub? Czy musimy mieć krowę aby napić się mleka? -odrzekła jej pytaniem na pytanie panna von Strom.
-Ależ... panienka nie mówi chyba poważnie. Co sobie ludzie pomyślą.-oburzyła się Bella.
- A od kiedy to ja się przejmuję tym co mówią? - ponownie wzruszyła ramionami Vicky. - - chyba zapominasz Bello, żem panna von Strom...
-Ale...- pokojówka zdobyła się ledwo na cień protestu. Po czym rzekła.-Kiedy panienka przy paniczu Douglasie bywa taka... radosna i entuzjastyczna.
- Przy innych paniczach w Londynie zapewne też będę. -pocieszyła ją Vicki poklepując po plecach i spytała: - Jest coś do zjedzenia... oprócz tej wczorajszej kaczki?
-Oczywiście panienko.- rzekła Bella podając jedzenie.


Po czym spytała spoglądając podejrzliwie na Victorię.-A jak smakowała kaczka? Była dobra. Włożyłam wiele pracy w nią.
- Była... ekehm... no... dzięki niej straciłam dziewictwo - rzekła Vicky i zaczęła pałaszować danie podane jej przez młoda pokojówkę.
-Niech panienka opowie. Co się wczoraj stało. W końcu... moja kaczka została sabotowana.- odparła Bella przysiadając się do stołu.
- Jak sabotowana? - spytała z ciekawości Vicky.
-Ktoś dosypał ostrych przypraw... nie wie panienka, kto?- odparła z przekąsem w głosie Bella spoglądając na twarzyczkę młodej dziedziczki. Wydawało się, że już wie...
- To zapewne ten twój panicz Douglas... chcąc atmosferę zaostrzyć. - mruknęła Vicky prawie wsadzając nos w talerz, który miała przed sobą.
-Ale to nie on się kręcił mi po kuchni, bez celu.- odparła Bella ironicznie. Po czym bardziej wesołym tonem głosu dodała.-Ale skoro panienka Victoria spędziła przyjemną noc z paniczem Douglasem, to wszystko jest w najlepszym porządku.
- Oj tam... nie wiesz, że... nie wierz nigdy mężczyźnie, bo to cukierek maczany w truciźnie...? Nawet się nie spostrzegłaś i już po kaczce było. - próbowała podtrzymać swoją wersję Vicky.
-Ale rano prawie nietknięta kaczka była na stole.-zastanowiła się Bella. Po czym próbując rozgryźć się to co mówiła Vicky.-To panicz Douglas okazał się mało fascynujący? Nie było panience z nim dobrze?
- Co masz na myśli mówiąc “dobrze”? - spytała Vicky podpierając brodę na rękach, a łokcie opierając o blat stolika.
-Nooo... jak całował, serce nie trzepotało w klatce piersiowej, nie rumieniła się panienka, nie topniała w jego ramionach, a gdy połączyliście się... nie odlatywała panienka do niebios od doznań?- spytała Bella lekko się czerwieniąc.
- Aleś się naczytała... tych romansów, od dziś będziesz czytać tylko książki... naukowe! rzekła jej na to Vicky mimowolnie się czerwieniąc.
-Nie naczytałam! To czułam z Gregorym jak my... na sianie w stajni.-początkowe słowa Balla wypowiedziała głośno, ostatnie jednak wybąkała cicho. Po czym dodała.-A co panienka, jako naukowiec czuła?
- Ciekawość. - odrzekł jej na to Vicky, pierwsze co jej wpadło do głowy.
-Tylko tyle? I z tej ciekawości kleiła się do niego panienka w sterówce pojazdu? - odparła Bella najwyraźniej niezbyt przekonana o prawdziwości słów Victorii.
- A jakże! Toć naukowiec zawsze robi eksperymenty aby zaspokoić swoją ciekawość. Od razu widać żeś nie naukowiec. - odparła jej na to pospiesznie panna von Strom.
-O to tylko o ciekawość chodzi?- spytała Bella. I spojrzała wprost w oczy Vicky z ironicznym uśmieszkiem.-To czemu panienka nie zbiera materiału porównawczego? Całowała się wszak panienka z Douglasem. I z nikim innym.
- Aleeeeeeeeeeeż zbiorę! Zbiorę... zbiorę.... jak ttttylko dojedziemy do Londynu. A tyś co się tak nagle tym naukowym kierunkiem zaczęła interesować? - tym razem to Vicky zaczęła się przyglądać Belli.
-A bo w ten naukowy zapał w tym przypadku jakoś trudno mi uwierzyć. Gdyby to były badania, to już panienka przerzuciłaby się na nowy obiekt zainteresowań. Z drugiej strony...- Bella patrzyła wprost w oczy Victorii.-Panicz Douglas wielce badaniem panienki zainteresowany.
- Na kogo mam się przerzucić? O wieeeeeeem! Dziś ciebie rozbiorę i pobadam... co ty na to? - spytała Vicky mając nadzieję, że wystraszy tym Bellę.
- Phi...i co panienka zrobi? Jakież to badania?-Bella jakoś nie wydawała się przestraszoną. Po czym wystawiła język.-Nie odważy się panienka.
- Myślissssssssssssssszzzzzzzzzzzz? -spytała ją Vicky podejrzliwie uśmiechając się pod nosem.
-Nie przebada mnie panienka, tak jak panicza Douglasa.- zachichotała Bella wracając do gotowania.-Zaraz panienka o tym zapomni i zajmie się “badaniem” panicza.
- No nie wiem...nie wiem... w tych książkach co on ma w bibliotece, były takie ciekawe opisy... badania kobiety - odrzekła jej na to Vicky. - Wezmę taki świderek.... nakręcę ci dziurkę i obejrzę przez nią co tam masz...
-Taaa, akurat. Świderek. Ja też przeglądałam te książki. I żadnego świderka tam nie było.- burknęła Bella.
- Boś ty pewnie inne przeglądała, zamiast tych naukowych. A co tam było? - spytała zaciekawiona Vicky.
-Jak zadowolić mężczyznę i... podobne tematy. Zresztą co mnie panienka wypytuje. Sama panienka przeglądała czerwieniąc się jabłko w sadzie.-odparła Bella.
- Ty tylko o jednym czytasz i jedno oglądasz. W naukowych książkach jest tyyyyyyyyyle ciekawej wiedzy, a ty tylko jedno i jedno... ciekawam czy potem to wszystko realizujesz w praktyce, co wyczytasz w teorii. To jak jest? - podpytywała ją dalej Vicky.
-Przecież panienka o panicza Douglasa wielce zazdrosna, a Gregory został w posiadłości. Więc z kim tu praktykować i co? Wam się do łóżka na trzecią mam pakować?-spytała żartobliwym tonem Bella biorąc się za zmywanie.
- Coś ty się tak tego panicza Douglasa uczepiła? - spytała poirytowanym tonem młoda dziedziczka.
Bella odsunęła się od zlewu, podeszła do Vicky i nachyliła się nad pannę von Strom. Tak, że jej twarz znalazła się blisko oblicza Vicky, pogładziła ją po policzku, palcem sunąc po linii podbródka i mrucząc.-To może... mam się panienki czepić?
Przesunęła palcem po wargach Vicky mówiąc.-Mięciutkie.
I... nie wytrzymała. Najpierw zaczęła chichotać nerwowo, potem wybuchła śmiechem.
- To może ja ciebie.... zostawię w pierwszym napotkanym miasteczku, co? - odparła jej na to Vicky i zacisnęła wargi tak jakby się nad tym zastanawiała.
Bella się wyprostowała i westchnęła.-Przecież to tylko żart. A panienka się boczy bez powodu.
- Ciekawe czy Hilda się będzie boczyć, jak wrócę do domu i się dowie co tu się działo? Bo paplasz i paplasz i paplasz... - odrzekła jej na to Vicky.
-A będzie. I na panienkę też...- odparła Bella wystawiając język i dodając po chwili.-Ale ja panience mogę wiele powiedzieć. A Hildzie nic nie pisnę.
- Jakoś mi trudno w to uwierzyć. Buzia ci się nie zamyka nic a nic. A jeszcze mnie kantujesz... tak jak z tymi pocałunkami. - powiedziała Vicky.
-Jak panienkę, kantuję z tymi pocałunkami?-spytała Bella zaskoczona.
- A kto mi dziś wmawiał, że się całował z Douglasem, co? - Vicky spojrzała na Bellę takim wzrokiem, że pokojówka poczuła jak skrzywdzona w tamtym momencie musiała się poczuć młoda dziewczyna.
-Chciałam dobrze. Przecież widać, że panienka czuje coś gorącego do panicza Douglasa. Chciałam pomóc.-i Bella zaczęła płakać, wtulając twarz w dłonie.-Tylko udaje, że nie... więc chciałam, by panienka, bo się ciągle kłócicie i godzicie... chciałam tylko pomóóóóc.
- Już ty mi lepiej nie pomagaj.- mruknęła Vicky, której pomoc Belli jakoś nie za bardzo przypadła do gustu. A wręcz przeciwnie sprawiła, że była... zazdrosna.
-Ależ... kto inny się panienką zaopiekuje, jak nie ja?-zaprotestowała pokojówka łkając lekko.-Ja dla panienki, wiele mogę... zrobić. I poświęcić.
- Tak... tak... zwłaszcza całując Douglasa. Dzięęęęęęęęęęęękuję... Sama sobie poradzę - mruknęła jej na to Vicky.
-Oooo tak... z całowaniem panicza Mavericka, panienka radzi sobie całkiem nieźle. I to z jakim dużym entuzjazmem.- zachichotała Bella ocierając oczy z łez.
- Obyś ty sobie z nim nie radziła tak samo... - odburknęła jej Vicky i podniosła się aby wyjść z kuchni.
-Niech się panienka nie obraża. Obiecuję, że nie zbliżę się do panicza Douglasa. Wszak wiem jak on drogi sercu panieki.-odparła pojednawczo Bella.
- Co ty tam wiesz... Coś sobie wmawiasz i tyle. A od niego lepiej się trzymaj z daleka... - nie wytrzymała i dodała z widoczną pogróżką w głosie panna von Sytrom.
-Tak panienko Victorio.- odparła spokojnym tonem Bella. Po czym zażartowała chichocząc.-Tooo kiedy zgłosić się na te badania?
- Może jak sprawdzę jak całuje Gregory... - odrzekła jej na to Vicky z przekornym uśmiechem na ustach.
A Bella wystawiła język, dodając.-Jak już wymyślać pogróżki... to bardziej realne. Ale niech już panienka przestanie się tym gryźć. Nie będę panicza Douglasa podrywać, obiecuję.
- Mówisz, że bardziej realne... to może napiszę list do domu z prośbą o przekazanie specjalnych pozdrowień od ciebie, z ramion innego mężczyzny. - potarła czoło w zamyśleniu Vicky.
-Bo zamiast panicza Douglasa, panienkę pocałuję.- zagroziła Bella wystawiając język.
- To o tym mu też napiszę, że już zamiast niego wolisz dziewczyny! - wykrzyknęła Vicky i odwróciła się pospiesznie aby nawiać do biblioteki.
I przeglądać książki w posiadaniu Douglasa. Szczególnie interesująca się wydawała książka o „Indiach”. Perle w koronie Wszechimperium.


Vicky nie potrafiła do końca zidentyfikować o czym ta książka jest. Z jednej strony miała być o miłości cielesnej, ale obrazki i opisy sugerowały jakiś rodzaj... gimnastyki dla dwojga.
Poza tym w książce było opisanych wiele, spraw... niestety mało naukowym językiem, przez co Victoria nie do końca rozumiała o co chodzi. I co to właściwie są te ćakry?
Książkę należało zostawić jednakże na później. Wszak tak skomplikowane i obszerne dziełko nie dało się strawić, za jednym zamachem.

A propo strawy...

Z małą przerwą na posiłek Douglasa, pojazd podróżował w kierunku Londynu spokojnie. Bandyci którzy napadli na Victorię już dwa razy, nie pojawili się jak dotąd. Vicky mogła bez wiedzy Douglasa robić swoje eksperymenty z prochem i materiałami wybuchowymi. Na szczęście, Maverickowi oszczędzono nerwów związanych z wybuchową Victorią bawiącą się wybuchowymi materiałami, a panna von Strom zdołała uzupełnić nadszarpnięty nieco arsenałem “niespodzianek”. Nagle... automobil gwałtownie stanął. Coś musiało się stać. Vicky oderwała oczy od trzymanej w ręku nowej “zabaweczki” i zaczęła nasłuchiwać. Jednak nic do jej uszu nie doleciało, więc zapominając o zostawieniu trzymanej w dłoni swojej nowej “broni” bardziej wybuchowej niż palnej, wyszła z laboratorium i skierowała swe kroki do sterówki.
- Czemu stanęliśmy? - spytała wchodząc do środka.
Douglas wskazał palcem na obiekt blokujący przejazd.


Dyliżans, stojący na środku drogi... Ale gdzież jego konie? Gdzież walizki i pasażerowie?
Gdzież woźnica?
Na to pytanie łatwo było znaleźć odpowiedź. Leżące niedaleko w trawie ciało, zapewne było woźnicą. Zryta ziemia świadczyła o gwałtownych wydarzeniach towarzyszących zatrzymaniu pojazdu i zniknięciu, zarówno koni, jak i pasażerów. O bagażach nie wspominając.
Ani chybi... bandyci.
-Zostań w pojeździe i nie wychylaj się z niego wraz z Bellą, weź broń i trzymaj w pogotowiu.- rzekł Douglas wstając i kierując swe kroki do zbrojowni. –Ja pójdę się rozejrzeć.
Naiwniak. Skoro Victoria nie posłuchała własnego ojca, to dlaczego miałaby posłuchać Mavericka?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-04-2011 o 17:16.
abishai jest offline