Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2011, 23:27   #18
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość


Prypeć, 14 grudnia 2018

***
Alex spojrzał z niedowierzaniem na swoje dłonie, fart to mało powiedziane w odniesieniu tego, czego właśnie dokonał. W ciągu chwili zatłukł jednego, a potem ranił drugiego bandziora, dając sobie jakiekolwiek szanse na przeżycie. Cóż powiedzieć, mimo małego pokazu kunsztu i lat treningu, skrzypek ściągnął sobie na łeb praktycznie całe komando, reszta powinna być mu wdzięczna. Właśnie reszta, a pies ich dmuchał, komu oni w ogóle byli potrzebni? Muzyk dawał sobie świetnie radę samemu, pomijając fakt czterech uzbrojonych ruskich na karku, słyszał jak z reszta zbiega schodami, niewiele myśląc złapał w obie dłonie pozostałe noże kuchenne, wychylił się i cisnął nimi z całych sił. Dowódca oddziału dostrzegł go w ostatniej chwili rzucając się za winkiel i odpowiadając serią z automatu. Alex rzucił się w bok, podniósł, złapał katanę i pobiegł przed siebie mając nadzieję, że gdzieś znajdzie wyjście z tych cholernych piwnic. Korytarz, mijał po kolei rządki drewnianych drzwi prowadzących do prywatnych komórek, ale mało go to właściwie interesowało. Pędził do końca korytarza, gdzie widział ostatnie przejście, miał nadzieję że to prowadziło gdziekolwiek indziej. Muzyk rozpędził się tak mocno, na ile pozwalał na to jego organizm i wyskoczył z nogami przed sobą. Huk łamanych desek zagłuszył na moment klnących i pokrzykujących rosjan goniących skrzypka wąskimi przejściami. Alex wleciał do środka komórki wpadając na rower i kilka kartonów, odruchowo chciał się czegoś złapać, złapał za półkę z przetworami. Kilka stłuczonych słoików później, kiedy muzyk śmierdział już kiszonymi ogórkami, dostrzegł wybiegających zza rogu oprawców. Ci mieli go jak na talerzu, nie miał gdzie zwiać, właściwie nie miał nawet sił wstać, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to już koniec. Przeżył tyle życia, przeżył w Japonii, zginie w zapyziałej piwnicy gdzieś na wypizdowiu przygnieciony słoikami z kiszonką, zastrzelony przez pseudowojskowych. Usłyszał odgłos wystrzału, gdzieś obok niego potłukło się szkło, Alex żegnał się z życiem...

Strien i Anastazja mieli chwilę wolnego, robiący w piwnicy zamieszanie Alex skutecznie odwrócił uwagę zarówno od nich, jak i od dwóch dziewczyn uciekających windą. To była zdecydowanie dobra wiadomość, siedzieli za śmietnikami ukryci przed wzrokiem postronnych, wiadomość zła natomiast była taka, że blondynka krwawiła od kuli tkwiącej w ramieniu. Jej towarzysz zaś uznając, że technikum to dostateczne miejsce by zdobyć kwalifikacje lekarza, postanowił SAM wydłubać nabój. Rozgrzanym nożem. Bez znieczulenia. O żesz ja pierdolę, sam bym na to nie wpadł. Nie żeby w Prypeciu był szpital. Tak czy siak, skoncentrowany brunet polecił dziewczynie, żeby włożyła sobie chusteczki do ust mające jakoś zatamować jej krzyk albo coś. Po przygotowaniach, sam w to nie wierzę, przystawił ostrze do skóry kobiety. Anastazja nie czuła gorąca, czuła cholerny ból uszkadzanych jeszcze bardziej tkanek, odruchowo odwracała wzrok od czegoś, co chwilę temu było małą, okrągłą i niezbyt krwawiącą ranką. Teraz we krwi miała całe ramię i część kurtki, rana zaś niebezpiecznie zwiększyła średnicę, chciała krzyczeć ale wiedziała, że nie może, złapała Striena za włosy ściskając ile fabryka dała, ale to też jej nie pomagało. Po kilku minutach zabawy w chirurga młody lekarz-amator trzymał w palcach niewielki nabój, Anastazja zaś chyba nie chcąc psuć sobie nadziei, że będzie dobrze nie patrzała na rękę. Czuła, że będzie blizna i to duża, Strien zaś spostrzegł że jego operacja nie poszła do końca tak, jak mu się to uwidziało. Szybko zdał sobie sprawę, że będzie źle jeżeli nie odstawi blondynki do szpitala, straciła dużo krwi, a rana nawet zabandażowana, dalej obficie krwawiła.

Sarai i Liliana myślami popędzały dźwig jadący ku górze. Obie chciały mieć to już za sobą, chciały uciec z tego horroru chociaż wiedziały, że to tylko kwestia dni. Sweter rudej nabierał coraz bardziej barwy szkarłatu, po lekkim uwieraniu czuła ona jednak, że krew powoli krzepnie. Winda dojechała na dziewiąte, Sarai zablokowała drzwi i wyszła, prowadząc niewidomą koleżankę za sobą i waląc do wszystkich drzwi po kolei. Nikt nie otwierał, kto słyszał strzały wolał nie ryzykować, ale powszechna znieczulica w takich czasach chyba nikogo nie dziwiła? Ludzie woleli bronić rodzinę niż pomagać obcym, a wiadomo że jeżeli ktoś się nie znajdzie, zacznie się przeszukiwanie domów. Z tym bywało jednak różnie bo bezkarni zwyrole czasami coś zabrali, czasami nawet tym czymś było dziewictwo młodszej córki, a tego nikt nie chciał. Może nawet ktoś chciał pomóc, ale cena była zbyt wysoka. Zrozpaczona Sarai oparła się o ścianę, nie wiedząc co robić, dodatkowym obciążeniem była niewidoma Liliana. Przez chwilę pomyślała, że żadne z nich nie wyjdzie z tego budynku całe, bo jak? Myślenie studentki przerwał odgłos tłuczonego szkła, obie kobiety podskoczyły jakby zobaczyły ducha. Coś potłukło się za rogiem, rozsądek kazał uciekać, ale może ktoś zdecydował się im pomóc? Ciekawość rudej wzięła chwilowo górę nad rozsądkiem. Adrenalina? Być może, bo takie zachowanie zupełnie do żydówki nie pasowało. Wychyliła się za róg i zamarła, szybko pobiegła do Liliany, złapała ją za rękę i wróciła z powrotem do dziwnego znaleziska. Oparty o ścianę siedział Alex, był cały brudny od pyłu i kurzu, oddychał ciężko, Sarai nadaremno próbowała wyłowić wzrokiem szklanych odłamków, ale takowych nigdzie nie było. Odsunęła się widząc koło tajemniczego mężczyzny samurajski miecz, spostrzegła jednak coś gorszego. Brzuch, mniej więcej sześć centymetrów na prawo od pępka, koszula nieznajomego nabierała koloru czerwieni. Skrzypek dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, dlaczego nie mógł się podnieść tam w piwnicy, musiał dostać zaraz po rzucie nożem, ale dlaczego do cholery on jeszcze żył? To jest stan ten mógł się szybko zmienić, ale przecież powinien dopełnić żywota tam na dole, a teraz leżał w jakimś korytarzu, obok tej rudej którą potrącił w sklepie.
- Wynoście się stąd! Co to kurwa było!? Wiejemy, wychodź kurwa szybciej!
Z dołu słychać było aż nazbyt znajomy głos jednego z oprawców, coś co się stało na dole, musiało ich mocno wystraszyć, czego nie wiedział Alex?
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline