Z naciągniętą na cięciwę strzałą, Eldilor osłaniał z progu chaty przygotowujących się w pośpiechu do walki. Gdy tylko obrócił się w stronę wejścia, by ponaglić towarzyszy broni, dobiegające zza chary odgłosy walki wypełniły plac. Najwyraźniej od północy szyk obrońców został już złamany. Elf wymierzył w lewo, jak gdyby tylko czekał, aż ktoś wyjdzie zza tego rogu.
Nie miał czasu żeby zebrać swoje myśli.
Pierwszy z chaty wybiegł Jonas z kuszą. Osłaniany przez elfa wyskoczył za próg i przymierzył, gdy po chwili z południowej strony zaczęły nadchodzić odgłosy walki. Front niekorzystnie przesuwał się w ich stronę.
-Jeśli się nie przebijemy, znajdziemy się w kotle!- wrzasnął do znajdujących się jeszcze w chacie kompanów.
Wtem, Jonas obrócił się, wymierzył i oddał strzał. Bystry wzrok elfa śledził pędzący do celu bełt. Który wbił się prosto w splot odzianego w przykuwającą oczy zbroje.
- O rzesz! To ten stary… to.. to jest… !?- To co ujrzał zmroziło mu krew w żyłach, smuga dymu zwiewnie rozwiała się po polu bitwy, jednak dostrzegł ją każdy.
„Więc Juliette miała rację, ale.. czy on w ogóle został ranny?”
Elfi przywódca nie chciał jednak na własnej skórze przekonywać się jak wielką moc ma to coś, co skrywa się jakby pod płaszczem z kupieckiego cielska. Wymierzył przymierzył w cel, nieco pod kołyszącym się niewinnie piórem, i oddał strzał
[Rzut w Kostnicy: 38]
Elf zachwiał się nieco, niepewny tym, co dziele się tuz obok niego, dlatego strzała ugodziła pomiot w lewą nogę.
[Rzut w Kostnicy: 10]
Jego łuk był na tyle silny, że żadna wykuwana na tym Kontynencie zbroja nie była w stanie oprzeć się jego sile.