Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2011, 09:54   #204
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gdy minęło rozleniwienie wywołane igraszkami, Elyra ze zdziwieniem stwierdziła iż noc na dobre zapanowała nad jeziorem. Pełna tarcza księżyca, który wzniósł się na nieboskłon dawała jednak dość światła by można było zacząć myśleć o rozpaleniu ogniska, na które mieli wszak pozwolenie. Wraz z Baredem wybrali się więc na poszukiwanie nadającego się do tych celów drewna. Czynność, którą zazwyczaj wykonywała sama, w towarzystwie bynajmniej nie straciła swego uroku. Mężczyzna okazał się uczynnym pomocnikiem bez marudzenia dźwigającym podawane mu przez elfkę kawałki drewna. Elyra nie mogła się zdecydować jakie uczucia w niej wzbudza. Wciąż w jej pamięci pozostawały słowa wypowiedziane przy gospodzie. Jednocześnie to co miało miejsce później... Ciekawość co by na ten temat powiedział Aquilian wydała się jej nagle niestosowna.

Wesoło płonący ogień nadał niewielkiej polance przytulności i domowej atmosfery. Owoce lasu, które przy okazji zebrała Elyra, ułożone zostały na szerokim liściu. Thalion ułożył się w pobliżu od czasu do czasu łypiąc okiem na Bareda.

Niespodziewanie jednak do atmosfery zadowolenia i ciepła dołączyło uczucie głodu na tyle silne, że garść zebranych przez elfkę jagód i korzonków zdało się dla Bareda czymś zdecydowanie niewystarczającym. Miłość, zwłaszcza fizyczna, w dodatku nie będąca pojedynczym przypadkiem, zdecydowanie wzmaga apetyt.

- Elyro, czy mogłabyś sięgnąć z mojego plecaka trochę jedzenia?

Elfka nie widziała powodów dla których miałaby tego nie uczynić. Szczególnie, że wspomniany plecak znajdował się na wyciągnięcie ręki. Po chwili na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. Przeniosła nieco niepewny wzrok w stronę Bareda zastanawiając się po co mężczyźnie takiemu jak on kilka sznurków tworzących, o ile jej wzrok nie mylił, fragment damskiej bielizny. Po namyśle doszła do wniosku, że najprostszym sposobem na rozwiązanie owej zagadki będzie zapytanie go o to. Chwyciwszy delikatnie za sznureczki wyjęła ów przedmiot by następnie w pełnej jego krasie, pokazać go człowiekowi.

Jej uniesione brwi wyraźnie domagały się odpowiedzi na nie zadane pytanie.

Bared skrzywił się, na widok przedmiotu przypominającego mu Sharukę.

- To są majteczki. Damskie - wyjaśnił. - Nie widziałaś nigdy takich? Ostatni ponoć krzyk mody.

Nie była to odpowiedź jakiej oczekiwała.

- Obawiam się, że ów styl niekoniecznie do mnie pasuje. Nosisz je przy sobie na pamiątkę, czy na wszelki wypadek? Dla potrzebujących niewiast?

Według Bareda rozmiar byłby idealny. W tym akurat miejscu Elyra zdaje się nie różniła się zbytnio od Sharuki. Ale nie chciał na tematy rozmiarów dyskutować.

- To był zakup na zamówienie - wyjaśnił. - I nie zdążyłem go oddać. Może uda mi się tego pozbyć w jakimś większym mieście. Parę tunik też tam jest. Możesz przymierzyć. Bardzo ładne kolory.

Po chwili zastanowienia odłożyła trzymaną bieliznę z powrotem do plecaka. Propozycja przymierzenia tunik wydała się jej kusząca jednak wolała nie próbować. Takie odzienie niekoniecznie pasowało do tego kim była. Jej suknia w zupełności jej wystarczała.

- Dziękuję, jednak zrezygnuję jeżeli nie masz nic przeciwko - odparła wyjmując jedzenie.

- Nie ma sprawy. I tak bardziej ci do twarzy w tej sukni, niż byłoby w jakiejkolwiek z tych tunik - stwierdził. Może powinien coś powiedzieć na temat tego, że bez sukni wygląda jeszcze lepiej? Ale na temat powabu jej ciała mówił już kilka razy podczas ostatnich, namiętnych godzin.

Zastanawiające... Bared najwyraźniej nie mógł wytrzymać chwili by nie wspomnieć o czymś związanym z jej wyglądem.

- Mówienie o cudzym wyglądzie należy do zwyczajów twej rasy czy akurat jesteś osobą, która zwraca na to szczególną uwagę?

- Wiele osób wypowiada się na temat tego, jak wyglądają inni - odparł Bared. - Niektóre kobiety spędzają wiele czasu na wyszukiwaniu wad, prawdziwych lub nie, w innych strojach czy wyglądzie innych kobiet. Mężczyźni raczej podkreślają to, co w kobietach im się podoba. Jedni mówią to niemal każdej kobiecie, inni - tylko niektórym.

- A ty? - wydawała się szczerze zainteresowana jego odpowiedzią.

- Niektórym z tych, które na to zasługują - odparł Bared.

Taka odpowiedź oczywiście jej nie zadowoliła. Bared najwyraźniej z jakiś powodów unikał pełnego wyjaśnienia powodów dla których z jego ust wciąż padają komentarze odnośnie jej wyglądu. Czy był jednak sens psuć spokój nocy i błogi stan w jaki wprawił ją pełny żołądek i uroki otaczającej ich natury?

Z twarzy Elyry widać było, że odpowiedź nie do końca spełnia jej oczekiwania. Tylko że on sam nie do końca wiedział, o co jej chodzi.

- Jeśli ktoś ma zalety, to czemu o nich nie wspomnieć? - spytał. - Nie lubisz, jak to mówię? Jeśli nie sprawia ci to przyjemności, to wystarczy, że powiesz.

Przeczący ruch głową wyprzedził odpowiedź.

- Lubię... Zależy oczywiście od sytuacji, ale mam wrażenie że lubię. Tylko nie chciałabym by ktoś oceniał mnie po tym co widzi - nie była pewna czy dobrze wyraziła swoje odczucia.

- Na razie nie zauważyłem u ciebie wad charakteru - stwierdził spokojnie. - A masz jakieś? - spytał z zaciekawieniem.

- Poza zapalczywością i obrażalstwem? - odpowiedziała uśmiechając się przy tym lekko. - Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Zapewne takowe są, nikt nie jest bowiem idealny. Nie mi jednak oceniać.

- Z takimi wadami to z pewnością nie jesteś idealna. - Bared pokiwał głową z udawanym smutkiem. - Ale jesteś bardzo blisko ideału. - Uśmiechnął się do niej.

- Wiele mi brakuje do chociażby zbliżenia się do takowego stanu, jednak zwierzęta jak do tej pory nie narzekały - ponowne wspominanie, że doświadczeń zbytnich w kontaktach z ludźmi nie miała, wydało się jej zbędne. - Pójdę się obmyć przed snem, masz ochotę mi towarzyszyć? - rzuciła propozycję wstając z miejsca. Woda nie powinna zmienić swej temperatury na tyle by kąpiel o takiej porze była nieprzyjemna. Kto wie, kiedy przytrafi się następna okazja do skorzystania z możliwości jakie dawało jezioro.

Bared nie odpowiadając zerwał się na równe nogi. I na moment zamarł wpatrzony w Elyrę, która od razu, przy ognisku, zaczęła się rozbierać. Nie, nie miał nic przeciwko temu, a jego organizm, chociaż nie tak dawno parę razy rozkoszowali się swymi ciałami, ponownie zaczął reagować na bliskość kuszących kształtów dziewczyny.

Szybko zrzucił spodnie i koszulę, a bielizna wnet poszła w ich ślady.

Woda okazała się co prawda chłodna jednak jak Elyra przewidywała, nie na tyle by zmniejszyć przyjemność płynącą z zanurzenia się w niej. Elfka nie oglądając się na swego towarzysza weszła głębiej, zatrzymując się dopiero gdy linia wody skryła przed jego wzrokiem znaczną cześć jej ciała.

- Wśród zwierząt, niektórych, to co zaszło między nami oznacza połączenie się w parę. Czy wśród ludzi jest podobnie? - zapytała zaciekawiona.

- I tak, i nie - odparł Bared, nieco zaskoczony pytaniem. Jak wyjaśnić elfce zasady rządzące ludzkim społeczeństwem... - To dość skomplikowane. Ludzie bywają różni, w różnych regionach różnie to wygląda. Stworzenie pary, związku między dwiema osobami, niekiedy musi być oficjalnie potwierdzone. Kapłani, ślub, goście... Są tacy co uważają, że wystarczy w obliczu bogów powiedzieć “Biorę ciebie za małżonkę”. Czasami wystarczy sam fakt połączenia, bez słów jakichkolwiek. Spali ze sobą, to wystarczy, by uznano ich za parę w ścisłym tego słowa znaczeniu. A są też tacy, dla których współżycie to chwila przyjemności i to wszystko. O żadnym połączeniu w stałą parę nawet nie myślą.

Przez chwilę zastanawiała się nad opisanymi przez niego możliwościami.

- A jak jest w tym przypadku? - zadała kolejne pytanie uznając, że wyjaśnienie tej kwestii jest dla niej ważne.

Bared przez moment wpatrywał się w nią zaskoczony.

- Łączenie się w parę zależy od obu stron - powiedział po chwili. - Poza tym łączy się z wieloma sprawami, nie tylko ze współżyciem... Wspólne plany, wspólne rozwiązywanie problemów, stałe przebywanie ze sobą... Wierność... Dzieci... Chciałabyś ze mną stworzyć parę, Elyro?

W życiu jeszcze nie pomyślał o tym, by jakiejś pannie zmajstrować małego Bareda, ale wizja Elyry w ciąży nagle wydała mu się interesująca.

Nie takiej odpowiedzi się spodziewała czego nie dało się ukryć, szczególnie biorąc pod uwagę na wpół otwarte usta, z których jednak nie padło ani słowo. Dzieci? Stałe przebywanie ze sobą? Jakoś nie widziała siebie w takiej roli. Zaczerpnęła tchu...

- Właściwie chodziło mi tylko o to jakie relacje powinny między nami od teraz panować - wyjaśniła. - Przy okazji nieco lepiej poznać osobę, z którą będę podróżować. Ktoś taki jak ja, Baredzie, nie nadaje się do stałych związków. Nie chciałam cię jednak urazić mówiąc to wprost, dlatego zapytałam o zwyczaje twojej rasy. - Miała nadzieję, że jej słowa i postawa nie zostaną źle odebrane.

To zdaje się powinna być jego kwestia. Słuchaj panno, dobrze było, ale muszę już iść, bo czekają na mnie inne... nie... nie inne kobiety. To by było nieładnie. Szerokie przestrzenie. Tak, to jest to...

- Acha... - odparł. Co, zdaje się, nie stanowiło szczytu osiągnięć oratorskich. - Mogłaś spytać wprost. Skoro podpada to pod ostatnią kategorię... Relacje jak najbardziej przyjacielskie. Jakie inne mogłyby panować między osobami, które połączyło coś takiego? I nie czuję się dotknięty ani urażony takim stosunkiem do mojej osoby. Chociaż, przyznam się, byłoby mi bardzo miło, gdybyś dalsze eksperymenty w tej dziedzinie zechciała przeprowadzać ze mną.

Uznała, że taka odpowiedź ją satysfakcjonuje. Wyglądało bowiem na to, że jednak go nie uraziła stawiając na nieco dalszym niż pierwsze, miejscu.

- Właściwie nie wiem czy przewiduję dalsze eksperymenty. Wiem już to, co chciałam wiedzieć, a przynajmniej tak mi się wydaje. Jeżeli jednak będziesz chciał i będzie ku temu okazja... - wzruszyła ramionami po czym uśmiechnęła się wesoło. - To mogłoby być interesujące.

- Nawet zaraz - wyrwało się Baredowi, zanim zdążył zamknąć usta. Szczególnie że wzruszenie ramion wprawiły biust Elyry w fascynujący ruch, a promienie księżyca zatańczyły na malutkich, rozchodzących się z tego miejsca falach.

* * *


Jak zwykle wstała nim pierwsze promienie słońca odważyły się ujawnić światu swój blask. Thalion mruknął przez sen na który to odgłos jej twarz ozdobił czuły uśmiech. Bared wciąż spał więc nie mógł widzieć jak kąciki jej ust nieco opadają, a wzrok zasnuwa mgiełka zamyślenia.

Po krótkiej modlitwie doszła do wniosku, że pozwolenie mężczyźnie by przegapił najpiękniejszą porę dnia byłoby z jej strony zaniedbaniem.

- Idziesz się ze mną wykąpać?

Głos Elyry wyrwał Bareda z rozkosznego snu. Otworzył oczy przekonany, że przydałoby mu się jeszcze kilka godzin snu.


Słońce jeszcze przecierało zaspane oczęta, a pochylająca się nad nim Elyra wyglądała jak uosobienie świeżości. Całkiem jakby nie miała za sobą całkiem udanego eksperymentu w wodzie. I kolejnego, który zdążyli przeprowadzić nim elfkę zagarnął dla siebie Thalion.

- Już wstaję - odpowiedział, z trudem opanowując chęć wciągnięcia pod koc właścicielki znajdującego się tuż obok niego fantastycznego biustu. Ale nie powstrzymał się przed muśnięciem wargami zwieńczenia jednej z bliźniaczych niemal półkul.

Skrzywiła usta w grymasie niezadowolenia. Jak tak dalej miało iść to jak nic przegapi narodziny dnia. Odwróciła głowę by zerknąć na jezioro. Promienie słoneczne niemal oświetlały już jego powierzchnię.

- Pospiesz się - ponagliła go sama ruszając na spotkanie z wodą.

- Już wstaję - powtórzył, odrzucając koc. Rozbierać się nie musiał, bowiem noc była dość ciepła, a on nie uznawał takiego wynalazku jak nocna koszula. Ruszył w stronę jeziora, bardziej wpatrując się w tyłeczek idącej przed nim Elyry niż pod nogi. Na szczęście żaden kamień nie podsunął mu się pod stopy.

Stojąc po pas w jeziorze uniosła głowę na powitanie dnia. Mężczyzna, który jej towarzyszył nagle przestał dla niej istnieć. Cichy świergot ptaków, szum wody i lekki powiew wiatru na skórze całkiem zajęły jej uwagę. Pierwszy promień który padł na jej twarz wyrwał z ust elfki ciche westchnienie, które swobodnie mogło zostać skojarzone z reakcją na rozkosz. Nikt nie byłby w stanie zająć w jej sercu podobnego miejsca. Czy to człowiek czy też elf. Teraz, gdy miała już za sobą doświadczenia z obcowaniem z mężczyzną mogła śmiało pogłębić swą więź z naturą. Posłała swej bogini kolejne słowa podziękowania za dar, którym ją obdarzyła.

Bared stał na brzegu, gestem ni słowem nie chcąc przeszkadzać elfce w powitaniu dnia. Wpychać się między Elyrę a jej boginię nie zamierzał. Dopiero gdy Elyra obróciła się w jego stronę, gestem zachęcając do kąpieli, wszedł do wody.

Ciepła to ona nie była i, nie da się ukryć, stanowiła wspaniałe remedium na senność. Odpychając gdzieś daleko obawę o przeziębienie sobie niektórych części ciała ruszył do przodu, by po chwili znaleźć się obok Elyry.

Nie była pewna czy cieszy się z obecności Bareda przy jej boku akurat w tej chwili. Jednocześnie nie był jej niemiły. Uśmiechnęła się. Jej stosunek do tego człowieka uległ pewnej poprawie. Właściwie znacznej, jeżeli miała być ze sobą szczera.

- Śpioch z ciebie Baredzie.

- Ludzie tracą więcej czasu na sen, niż ty, Elyro - wyjaśnił Bared, równocześnie pochylając się nad taflą, nabierając w dłonie wodę i myjąc całą twarz. - Gdybym tak sobie pozwolił na wielokrotne nieprzespanie nocy, to w końcu zasnąłbym na siedząco.

Polał ciało kolejną porcją wody. Powoli nabierał wrażenia, że nie jest już taka zimna.

- Ale zwykle wstaję o tej porze dnia.

Chyba że mam w łóżku towarzystwo, lub spędzę noc na igraszkach. Ale nie sądził, by tym fragmentem ludzkiej kultury Elyra była szczególnie zainteresowana.

Nie odpowiedziała, gdyż słowa Bareda po raz kolejny przypomniały jej o Aquilianie. On również zbudził się o świcie, czyżby więc miała szczęście do mężczyzn lubiących tą samą porę co ona? Swoją drogą ciekawiło ją czy kapłan zaniepokoił się jej nieobecnością czy też uznał, że skorzystała z możliwości pogłębienia wiedzy o naturze. Właściwie miałby rację... Obmyła się pospiesznie po czym ruszyła w drogę powrotną ku brzegowi. Thalion, który zdążył się już obudzić uniósł pysk znad tafli wody. Przechodząc obok pupila musnęła dłonią jego łeb.

Bared nie wrócił od razu na brzeg. Skoczył do wody, przepłynął kilkanaście metrów, a potem zanurkował, by z dna jeziora sięgnąć wyjątkowo ładną muszlę. W ostatniej jednak chwili rozmyślił się. Wyciągnięcie na powierzchnię wody jakiegoś bogom ducha winnego ślimaczka z pewnością nie spodobałoby się Elyrze.

Gdy wrócił na brzeg elfka była niemal całkiem ubrana.
- Dzień dobry, Thalionie - powiedział mijając misia.
Ten popatrzył na niego wzrokiem, w którym krył się coś na kształt (nie do końca dla Bareda zrozumiałego) wyrzutu.
Zazdrośnik?
Czy Thalion nie powinien poszukać sobie raczej kogoś swojej rasy i rozmiarów? A może po prostu uważał, że Bared ukradł mu kawałek Elyry, którą on do tej pory miał tylko dla siebie?
Ot, problem...

Wytarł się pospiesznie i zaczął się szybko ubierać, by elfka na niego nie musiała zbyt długo czekać. Potem zwinął koc i zaczął zacierać ślady obozowiska.
Gdy polana powróciła do mniej więcej stanu sprzed ich przybycia cała trójka udała się w stronę miejsca, w którym obozowali pozostali.
 
Kerm jest offline