Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2011, 16:32   #205
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Aquilian poczuł na twarzy promienie wschodzącego słońca. Klasztorna dyscyplina szybko wyrwała go ze snu, mimo, że ciało wołało o więcej. Wziął miecz i oddalił się na kilkanaście kroków od posłań. Znalazł przyjemnie zacienioną polankę, ze trzech stron otoczoną gęstą leszczyną. Wspierając się na klindze, uklęknął i pochylił głowę. Cicho i z namaszczeniem odśpiewał psalm o Wiecznoczujnym – świętym orężu, znajdującego się we władaniu Helma. Słowa wypływające z jego ust pełne były harmonii i spokoju. Moment, w którym bóstwo obdarzyło go swymi łaskami, był niczym lodowata rosa, osadzająca się na rozpalonej skwarem skórze. Helmita przymknął oczy, oddając się duchowemu uniesieniu. W poddańczym geście uderzył się w pierś i pokłonił się jeszcze głębiej. Gdy mistyczna więź została przerwana, wstał z klęczek i ruszył w stronę obozowiska. Wśród drzemiących towarzyszy nie dostrzegał Bareda i Elyri. Biorąc pod uwagę nieufność ich gospodarzy, było to dość niepokojące. Postanowił rozejrzeć się po najbliższej okolicy. Jego obchód nie trwał długo – już z oddali dostrzegł zażywającą kąpieli elfkę w towarzystwie mężczyzny. Na chwilę zamarł w bezruchu; raczej nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo... Z ociąganiem odwrócił się i ruszył w drogę powrotną. Po paru krokach zatrzymał się i raz jeszcze posłał kontrolne spojrzenie wstecz. W uporządkowanej głowie kapłana, przez chwilę zakrólował chaos. Odchrząknął i wrócił do reszty podróżników.

Z podróżnych racji przygotował sobie solidne śniadanie. Na koński łeb zawiesił worek z obrokiem. Na samej trawie – nawet pochodzącej ze świętego gaju – żaden wierzchowiec długo nie pociągnie. Wyszczotkował zwierze i wypolerował pancerz. Gdy minęła około godzina od świtu, zerknął na Danta. Ten najwyraźniej przebudzał się. Aquilian podszedł do magicznie skurczonego towarzysza i rzekł:
- Ten Który Czuwa obdarzył mnie odpowiednim czarem. Jak tylko będziesz gotowy, przełamię ciążącą na tobie klątwę – po chwili dodał też: - Przygotowałem też nadmiar jedzenia, jeżeli chcecie częstujcie się.

Zasiadł z powrotem na swoim miejscu i dobył brewiarz. Wertował karty księgi, czekając, aż wszyscy przygotują się do trudów czekającego ich dnia.
 
ObywatelGranit jest offline