Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2011, 10:11   #7
Akwus
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Stolica Królestwa, o miesiąc drogi od De`Alvione

Mrok panujący w sali tronowej był nieodzownym jej elementem od ponad dwóch lat, potęgująca się choroba króla, objawiająca się początkowo jedynie lekką alergią skóry, przerodziła się już dawno w groźne dla królewskiego zdrowia porażenia gdy tylko do oczu monarchy wpadały choć najmniejsze promienie słońca. Prócz tej ostrej reakcji Bielau - drugi tego imienia - funkcjonował nad podziw dobrze jak na człowieka swoich lat i choć co mniej przychylni koronie wciąż przepowiadali koniec bezdzietnego władcy tym samym całej jego linii, całość funkcjonował niezmiennie trzymając w ryzach nawet najbardziej odległe rubieże podległych ziem.
Niezmiennie jest tu może pewną nieścisłością, bo z czasem rytm pracy królewskiego dworu przesunął się, w związku z przypadłością władcy, na godziny najpierw wieczorne, a później nocne, nadal jednak król przewodził posiedzeniom Rady, jej członkowie robili co do nich należało, podlegli im urzędnicy, zbrojni czy agenci niczym małe mróweczki wykonywali wolę swojego pana tak w nocy jak i za dnia...

Joffrey Burca, mężczyzna dość młody jak na piastowane stanowisko usiadł kończąc raportowanie swojej pracy a po minie króla wywnioskować można było, że ukontentowany z owego raportu nie był. Cóż jednak czynić, gdy same wydatki dworu szły w tak zawrotnych sumach, że zapewnienie źródeł ich pokrycia musiało leżeć daleko poza możliwościami nawet tak znakomitego ekonoma jak Burca.
Żaden z członków rady nie chciał komentować tego co przed chwilą usłyszał, bo i nie specjalnie było jak skomentować fachowy i jasny jednocześnie wywód królewskiego skarbnika, sytuacja była kiepska i żadne słowa zmienić tego nie mogły.

Co innego, jeśli owe słowa oznaczać miały jedynie preludium do czynów. Czynów zdecydowanych i odważnych, które faktycznie wpłynąć mogły na sytuację finansową królestwa.
- Narzekamy na brak srebra a Orelingowie nadal okupują nasze kopalnie.
Komnatę rady w jednej chwili opanowała mało przyjemna cisza. Kwestia zajętych terytoriów północnych i zawartego z wrogiem haniebnego traktatu była dyskutowana już tyle razy, każdorazowo kończąc się wybuchem królewskiej złości, że nikt przytomny nie odważyłby się poruszać jej ponownie. Nikt za wyjątkiem szefa wywiadu Krystiana Malaha, bratanka króla, który wiedział już to co reszta rady miała dopiero usłyszeć...

***

Posłańcy pognali jeszcze tej samej nocy z rozkazami nieść wojewodą rozkazy mobilizacji, a włodarzą poszczególnych ziem i miast nowe podatki na wojnę. Wymęczone już dziesiątkami danin państwo miało raz jeszcze złożyć się na lepsze jutro królestwa.

***

- Jest jeszcze jedna sprawa mój królu - Krystian podszedł do wuja, gdy wszyscy inni w pokłonach opuścili już salę rady. - Ta decyzja nie będzie popularna.
- Myślisz, że tego nie wiem! Sam przekonywałeś mnie co do jej konieczności!
- Owszem, bo to jedyny sposób, lecz jednocześnie będzie on wykorzystany przez twych - szpieg zamyślił się na chwilę - przez NASZYCH wrogów.
- Chciałeś mnie tym zaskoczyć?
- Chciałem powiedzieć, że rozpoczynając kolejny konflikt warto zakończyć definitywnie jeden stary.
- Co konkretnie masz na myśli.
- Twego poprzednika...

De`Alvione

- Haczyk jest w tym, że ta bestia, to podarunek Alfonso Ruryka dla nowego Króla.
Trzeci raz zapadła cisza. Słowa ponownie zawisły w powietrzu.
Takumie, łowcy zaprawionemu w nie jednej sytuacji serce zaczęło bić szybciej, myślał, że ma to dawno za sobą, lecz jak miało się okazać sprawy tej rangi nigdy nie zamierzały pozostawić nawet trzecioplanowych postaci, jaką niewątpliwie był łowca, na uboczu biegu historii. Przeklął w duszy swojego ojca, który nieświadomie lecz jedank wplątał go w wir wydarzeń, mającej znaleźć swój finał wraz z finałem decyzji jakie o wiele mil stąd podjęto w Sali Rady.

- A więc Rurykowie układają się z koroną - de Vregele z wrażenie zadał na głos to o co pytał się jedynie w głowie sobie znanych bogów.
Sprawa była ciekawe z dwóch powodów, po pierwsze dla tego, że akurat ten niewiele znaczący ród miał jednak koligację ze znacznie potężniejszymi, które zwyczajowo starały się pozostawać gdzieś pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami władcy, nie włączając się w dworskie przepychanki. Fakt, że senior rodu miał zamiar słać do stolicy podarki, świadczyć mogło o tym iż rozpoczynają się pertraktacje, że Rody zamierzają włączyć się do wielkiej polityki. Kiedyś i on brał udział w "negocjacjach" pomiędzy Rodami a Koroną, były to jednak dość agresywne negocjacje, za które jet teraz na terenach bliższych stolicy ścigany jako zbrodniarz wojenny...

- Nie interesuje mnie z kim układają się możni - szybko próbował uciąć sprawę Takuma
- Na pewno? - Elf również zaczynał coraz lepiej orientować się w przypadkowej sytuacji w jakiej się wszyscy znaleźli. - Nie interesuje cię sprawy możnych Pogromco Smoków?
Co dziwne wśród czterech ludzi stojących na placu, dla każdego było jasne kogo tyczy się ten przydomek, niewyjaśnionym dla trójki z nich było jedynie czy noszący jego imię jest jakkolwiek bardziej spokrewniony ze wspomnianym wojownikiem.

***

Pochodnia wylądowała w metalowym koszu zaraz za bramą, ciężki koń Spalonego stukał miarowo podkowami o równy bruk głównej ulicy De`Alvione. Śmierć z traktu została gdzieś daleko za nim, teraz była ona problemem Strażnika Fryderyka z Lannetów, który miał niespecjalną przyjemność być tym, przed którym stanął problem zajęcia się sprawą.
Rycerz nie lubił monotonnych podróży i wyruszył w nią tylko i wyłącznie z konieczności. Na północy nie było czego szukać przynajmniej tak długo jak granica pozostawać miała w spokoju, a na żadne zmiany, znając niechęć aktualnego króla do konfliktu o kopalnie miało nie zanosić się jeszcze przez długi czas.
Tu wcale nie musiało dziać się więcej, lecz intrygowały go stare sprawy, których wyjaśnienie nawet po śmierci Króla, mogło dać Spalonemu satysfakcję. Przyjechał tak daleko dla spotkania z jedną osobą, lub z kimkolwiek, kto mógłby wyjaśnić mu sytuację sprzed lat.

Ruryk, Alfonso Ruryk - włodarz tych ziem był na spotkaniu z Takumą Pogromcą Smoków w dzień przed tym jak ten został zamordowany...

Przed laty

Scena mogąca mieć tylko jeden finał przerwana nieplanowaną wizytą osoby, której nie powinno tam być, honorowa umowa pomiędzy królem i katem, coś czego nikt postronny nie umiałby zrozumieć.
Rozmowa podczas której Pogromca wiedział już, że stojący za zasłoną zabójca za chwilę zakończy jego życie, doprowadził do końca rozmowę jaką ten mu darował, a potem honorowo położył głowę pod miecz.

Zwłoki króla spaliły się niemal doszczętnie razem z całym skrzydłem zamku, które nigdy nie zostało odbudowane jako posępna pamiątka tamtych czasów i tego, że wszystko się zmienia, nic nie jest stałe. Taka już nawet przed laty była natura płomienia...
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 28-04-2011 o 14:48.
Akwus jest offline