Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2011, 12:08   #14
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Chaos bitwy wyrywał się spod kontroli, gdy pojawiło się kilka sprzecznych rozkazów, sprzecznych nawet z tym, co myśleli sobie niektórzy. Większość tego była oczywiście po stronie zielonoskórych, którzy na lewej flance od pewnego momentu mogli robić tylko jedną rzecz - uciekać. Szarża lansjerów i wyjeżdżającej z wioski jazdy ostatecznie rozbiła tych pod bramą, a ich panika zaraziła też wdające się w strzeleckie pojedynki gobliny na polu, nie potrafiące stawić czynnego oporu atakującym. Wypuścili jeszcze kilka chaotycznych salw, ale gdy ciężkie konie zaczynały wdeptywać je w ziemię, runęły do zgodnej ucieczki, nie raz i nie dwa porzucając nawet trzymaną przez siebie broń. Lansjerzy zawrócili, przepuszczając koczowników, ale obrońcy Mielau nie do końca mieli zamiar podporządkowywać się rozkazom. Połowa z nich oderwała się od oddziału, podążając za krzyczącym i zachęcającym do szarży rycerzem, rozjeżdżając kolejne gobliny i prąc ku tym wciąż szturmującym tyły wioski. Druga połowa opanowała się i zaczęła nieporadnie zawracać, w zupełnym bezwładzie zwracając się w drugą stronę i czym prędzej podążając za lansjerami.

Rajtaria rzuciła się na wschód prawie równocześnie z konnymi łucznikami, nie dbając o ładowanie pistoletów. Zbliżyli się, rozbryzgując błoto kopytami i wypalili nierówną salwą. Tylko połowa z nich zdołała naładować jeden z pistoletów, ale nie dbali już o to, przechodząc do szarży bezpośredniej. Łucznicy także wystrzelili, ale gobliny tym razem nie ulękły się wystrzałów i odpowiedziały, zrzucając z koni kilku jeźdźców, choć szczęśliwie ich łuki nie mogły zaszkodzić wbijającym się między ich szeregi rajtarom. I byliby rozproszyli zielonych, gdyby nie to, że tamci mieli czterokrotną przewagę liczebną, dodającą skrzydeł i zagrzewającą do walki, którą mimo wszystko przegrywali, powalając tylko jednego z koni. Za to skakały wszędzie, unikały i chowały się, przemykając bardziej na południe, przynajmniej do chwili, kiedy nadjechali lansjerzy, wbijając się w nich i rozbijając do końca. Przerażone kolejnymi stratami gobliny rzuciły się na południe. Zbliżali się także obrońcy z Mielau, ale... zbliżyły się także gobliny na wilkach, wypuszczając kilka strzał. Zamiast jednakże wpaść na ludzką jazdę, podzieliły się na dwie grupy, z których jedna rzuciła się ku palisadzie, pędząc prosto na jeźdźców z wioski, a druga połowa, być może wystraszona przeważającego wroga na wielkich rumakach, zadziwiając zwrotnością zrobiła koło, posyłając jeszcze kilkanaście nie czyniących szkód strzał.
Ale, najpewniej przypadkiem, związała rajtarię i lansjerów, nie pozwalając im rzucić się natychmiast do pomocy piechocie, radzącej sobie znacznie gorzej.

Schnitze nie do końca chyba wysłuchał Wagnera, wydając swoje własne rozkazy. Oddział ruszył szybkim truchtem ku ścianie lasu, ustawiając się tam błyskawicznie w równe szeregi. Orki w tym czasie dopadły już zagajnika a teraz nawet z niego wypadały, ale muszkieterzy już czekali. Pierwszy szereg wypalił, cofając się za drugi. Drugi huknął razem z salwą kuszników. Nie było im trudno trafiać, a ich broń miała zasięg daleki. Tylko, że to nie były małe gobliny, a większości wielkie, pędzące za przywódcą orki, których zbroje może nie wyłapywały wszystkich pocisków, ale zdecydowanie nie wszystkie pociski orka zatrzymywały. Ich zakuty w stal wódz przyjął ich przynajmniej kilka, bez widocznego efektu wciąż rycząc i pędząc na linię piechoty, która przygotowywała się do drugiej salwy. Pierwszy szereg muszkieterów wypalił, podobnie jak drugi i kilku co szybszych kuszników, natychmiast cofając się za tarczowników. Ale to było zdecydowanie za mało, by zatrzymać liczniejszą i zmotywowaną przez wodza grupę orków. Wielu padło, wielu innych nawet zostało trafionych, ale biegło dalej z pianą na pyskach. Tym razem także przeważali liczebnie tarczowników, zderzając się z nimi z hukiem tarcz, stali i wrzaskami rannych i umierających po obu stronach. Co gorsza, z boku wypadły także gobliny, wcześniej salwujące się ucieczką z obozu, a teraz zasypujące muszkieterów strzałami. Kilku kuszników wystrzeliło, a z drugiej strony wypadła lekka jazda, znów w większości pozbawiając małe gobliny ochoty do walki. Tarczownicy jednakże ulegali przewadze liczebnej wroga, choć na pomoc jechali już konni łucznicy, chowając łuki i sięgając po miecze, aby spaść od tyłu na orki. Tylko czy zdążą?
 
Sekal jest offline