- Pewnie ślicznotko, już jedziem...- mruknąl drugi, starszy i grubszy gliniarz.
Wóz zaczął powoli jechać, kolejny przycisk i Marie od policjantów oddzieliła szybka, napewno dźwiękoszczelna. Podobna była w tamtej limuzynie...
[center:48daa60416]Wczoraj
Ale czy to pewne?[/center:48daa60416]
Marie szybkim krokiem wychodziła z toalet w klubie, zrywając pospiesznie z rąk rękawiczki, a pod pachą niosąc coś w ciemnej, brązowej torebce- jak po hamburgerze czy kurczaku z KFC. Spojrzenie w prawo, w lewo- nikogo nie było, większość fanów już czekała na jej wyjście przed budynkiem.
-Wszystko w porządku?- usłyszała nagle głos Paula, dokładnie za plecami. Prawie podskoczyła z wrażenia- był taki nienaturalny...
-Tak, tak... Idź do wozu, zaraz przyjdę...- powiedziała Marie łamiącym się głosem i szybko podbiegła do pobliskiego kosza. Do środka wpadło zawiniątko, zaś rękawiczki schowała głęboko do torebki. No, teraz do domu...
[center:48daa60416]8 Marca
Sen czy jawa?[/center:48daa60416]
Marie obudziła się jakby z jakiegoś letargu... Boże, cokolwiek to było, to było straszne i... I takie realne...? Ręce zaczynały drżeć, w gardle panowała susza... A w sercu czekał krzyk, krzyk przerażenia...
Szyba! Nie do końca ją zamknęli! - To co, myślisz że co ją czeka?- sączył się zza kawałka szkła głos starszego z policjantów - Pewnie 10 latek... A szkoda, taka dupa ma się zmarnować...- mruknął ten młody z głosem prawie smutnym- Zresztą ona też coś śpiewa, nie? Jakiś blues? Pop? - A ty co, meloman pieprzony? Dupa fajna, tyle!- krzyknął i zaśmiał się niczym warchlak starszy.
A drzwi kusiły...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |