Na dziewuchy mijające Georga i wchodzące do przytułku on sam zerknął tylko kątem oka. Tak był zajęty jedzeniem, piciem, mlaskaniem, mieleniem, kruszeniem i bekaniem. Choć wyglądały ślicznie i miały odsłonięte co nieco, to w tym momencie lepszymi, w oczach Fleishera smakołykami były pajdy chleba popijane schładzanym trunkiem. Ci co przechodzili aż ze zdziwieniem przypatrywali się dość nieokrzesanemu jegomościowi. Ten tylko od niechcenia mierzył wzrokiem nowo wchodzących do sali. - Tak, tak smalcu na.. - ktoś strasznie głośno krzyczał blisko Georga i nie dawał mu dokończyć kolejnego zamówienia.- Tak! Kolejny raz powtarzam, trochę smalcu na talerzu, trzy kromki chleba i jeszcze dwa kufle piwa, nic nowego! - barmanka za ladą w końcu wypisała kilka skrótowych słów na pergaminie i oddaliła się do kuchni lub następnego klienta, tego Fleisher już nie obserwował. Chciał przecisnąć się przez tłum w biesiadnej do wyjścia i wrócić do swojego stolika. Tak też zrobił.
Prawie zaczynał ostatnią kromkę, kiedy nerwowy jegomość, a na dodatek straszliwie wychudzony jakoby mu jeść nie dawali przez co najmniej miesiąc, wybiegł bluzgając w stronę zdezorientowanego Georga. W momencie gdy temu strzepnięto kromkę prosto z dłoni, atmosfera zmieniła się gwałtownie, aż te panie chichoty swe zatrzymały gdy ujrzały twarz Fleishera. Dezorientacja zmieniła się bardzo szybko w gniew. Wtem zaś, po szybkiej ocenie sytuacji uśmieszek ironiczny wysypał się na twarzy żołnierza i przytaknąwszy młodzianowi schylił się powoli po tego chleba kawałek. W takiej pozycji schylonej tkwił przez moment i zastanawiał się co zrobić, aż się chudzielec zniecierpliwił. - No kurewko, podnoś to. - i sam pochylił się nad zmieszanym Fleisherem, ręce trzymając przy biodrach. A ten nie miał w zwyczaju być tak pomiatanym, ale umiał za to wykorzystywać takie sytuacje do spektakularnych pojedynków, które niestety czasami kończyły się podbitym okiem czy złamanym nosem, nie mówiąc już o spieprzonej reputacji. Tym razem postanowił zaryzykować dla zebrania chwilowej chwały i aplauzu. Schyliwszy się chudzielec dostał z impetem kolanem prosto w dolną szczękę. Tylko chrząsnęło coś weń a Georg od razu był gotów do wyprowadzenia kolejnego potężnego ciosu na nieprzygotowanym przeciwniku. Zważywszy na wypite dwa kufle piwa impet ciosu musiał być druzgocący, a jakże odważny i w pełni wykorzystany.
41, 62, 29 |