Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2011, 11:56   #149
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Jeden krok, kolejny kro, i jeszcze jeden. Katrina odwróciła się w stronę Vinca i wyszeptała przytykając palec do ust:
- Ciiiiiiiiiiiiiii... już prawie jesteśmy na miejscu. - wychyliłą głowę zza rogu korytarza i cofnęła się do tyłu gwałtowanie: O żesz ty! - wyrwało jej się głośniej niż zamierzała. Po czym spytała teatralnym szeptem pana mózga:
- Co masz na myśli mówiąc “tarapaty”?
-To znaczy że ta bestia zrobi sobie z waszych mózgów, jak to mówią Calimshyci?...Hmm... jak to było...o wiem... Shish kebaby.”- stwierdził Sidious.
- To może dla towarzystwa wylądujemy obok ciebie w tym słoju. -mruknęła Katrina rozglądając się po korytarzu. - Jak myślicie... gdybyśmy wleźli do któregoś z pokojów, ominąłby nas i poszedł robić te calimshyci, z tych tam za rogiem?
-Nie. To nie jest przypadkowa bestia. Potrafi węszyć. I zgadnij, kogo on tropi ślicznotko?”- zachichotał złośliwie mózg.
- No nie mów, że ciebie? - odparła mu pytaniem na pytanie Katrina spoglądając na słój.
Oczywiście, że nie. Słoje nie mają zapachów. To zabójca nasłany przez krasnala. I o wiele groźniejszy w walce niż ten allip, przed którym zwiewał dzieciak.”-pomyślał obrażonym tonem arcymag.
- Ale ty jako mózg arcymaga, chyba znasz jakieś sztuczki... aby go zmylić co? - spytała go Katrina przymilnym głosem.
-Nie, nie znam. Mógłbym się z nim zmierzyć w walce, ale... nie sam.”-odparł Sidous nie tak butnie jak by chciał.
- Czyli krasnal... to jednak lepszy mag od ciebie? Przecież chyba musi być jakiś sposób, aby go zmylić... albo zmylić mu ten jego węch.. - zaczęła się zastanawiać Katrina, pytając z roztargnieniem: - Jak, nie sam? Czyżbyś przy naszej pomocy coś zwojować z nim potrafił?
-Nie jest nieumarły... a ja potrafię co nieco.-odparł Sidious butnie.
Vinc zaś do tej pory zamyślony odezwał się w końcu. - A nie możemy wysłać go na inny plan przy pomocy tego zwoju który znaleźliśmy? To go chyba unieszkodliwi.- powiedział, dalej głowiąc się nad planem działania.
-Tym zwojem to najwyżej siebie możesz wysłać na inny plan. A nie tego stwora. Czy już nie uczą młodych, podstaw magii?”- burknął mózg i zaczął wygłaszać długą i nudną tyradę dotyczącą upadku szkolnictwa.
- Nie wiem kto kogo i czego uczy... ale może o tym waszmość mózg pogada potem, teraz chyba mamy coś innego na plecach. - wcięła się w tą tyradę Katrina.
- Mam w sumie jeszcze jeden dość ryzykowny i możliwe zawodny plan, ale lepsze chyba to niż nic? -zagadnął zaklinacz.
- Taaaaaaaaaaaak? - spytała z lekkim wahaniem w głosie dziewczyna.
- No bo mogę stworzyć jeszcze jedną iluzje, na to starczy mi mocy. Mógłbym stworzyć iluzje jakiegoś członka naszej grupy, z tym złotym jajem, a samemu stać się niewidzialnym...- tu Vinc mruknął cicho- ... chociaż to ostatnio zawodne zaklęcie... -i powrócił do urwanej myśli.- I ruszyć wraz z iluzją w stronę dziedzińca. Bestia kierowana węchem poszła by za mną, a tamci pewnie by pobiegli za jajem. A z tego co pamiętam to tam na zewnątrz kręciły się jakieś wampiry, więc mogło by to zrobić trochę zamieszania. A wrócić bym mógł przy użyciu zwoju, przenosząc się na plan eteryczny. -zakończył potakując sobie.
Bogowie... skąd bierzecie takich matołków?! Zwój jest jednorazowym czarem. Jednorazowym. Skoczysz raz i... koniec. Zginiesz na planie eterycznym, bo nie zdołasz powrócić.”-wściekł się pan mózg.
- Ten punkt planu wymaga jeszcze dopracowania... -mruknął Vinc pod nosem .
- - Sama nie wiem... a jak cię capną? - zastanawiałą się Katrina pocierając palcami skronie.
- Tu też nas mogą capnąć, jak nic nie zrobimy. -zauważył smokowaty.
- Pan mózg podobno ma na nich sposób tylko potrzebuje... pomocy - mruknęła do niego Katrina wskazując palcem na słój.
- Już ja widzę ten jego sposób... -mruknęło ostrze. - Znając go każe wam się zabić a potem zrobi z was jakieś zombie czy inne mumie by z tym czymś walczyć... -dodało ostrze pod nosem(teoretycznym nosem rzecz jasna).
-Taaa...to jest myśl. A z ciebie zrobię rożen. W końcu miałbyś okazję wbić się w jakieś mięso, zamiast tkwić w pochwie i pleść androny.”-odgryzł się mózg w słoiku.
- Wybacz wielki arcymaguuu... -mruknął miecz ociekając wręcz ironią. [/i] -Zapomniałem że każdy wielki czarownik potrzebuje dwójki pomagierów do walki z pierwszym lepszym stworem.[/i]
-Ano potrzebuje. Nazywa się ich pomagierami, albo mięsem armatnim. Każdy porządny magiczny przedmiot wie, że wielki arcymag...-”rozpoczął kolejną tyradę Sidious, przerwaną przez miecz.
-To stary, mózg w brudnym słoiku? -wcięło się ostrze w słowo mózgowi.
-Ma ważniejsze sprawy, niż wyżynanie idiotów, którzy myślą że mu mogą zagrozić.”-Sidoius nie dał się wyprowadzić z równowagi słowami miecza. Za to westchnął.- “Dowcip też masz widzę przerdzewiały mieczyku, na więcej cię nie stać?
- Nie chce marnować na Ciebie najlepszy ripost, bo jeszcze nie zrozumiesz. -syknął miecz.
- Wiesz Vinc mam pomysł! Wrzućmy tych dwóch tam za róg... zagadają resztę na śmierć swoimi swarami. - wcięła się w ich kłótnię Katrina.
-Nie marnuj, nie marnuj... niewiele ci ich zostało, więc zachowaj je na łatwiejszych adwersarzy.”-odparł z wyższością w myślach Sidious ignorując uwagę Katriny.
- Jak Ja Ci zaraz zmarnuję to... -świat jednak nie dowiedział się co wtedy nastąpi bowiem Vinc spacyfikował ostrze chowając je nagle do plecaka. - Teraz nie ma czasu na kłótnie. - stwierdził zaklinacz drapiąc się pazurem po nosie. A Pan, Panie Mieczu niech się nie martwi, zaraz Pana wyciągnę. -dodał pocieszająco, na co odpowiedziały mu słowa stłumione przez ubrania i wszystko inne co w plecaku.
- To może by tak Romualda wyczarować z tym jajem i puścić go wolno w nogi? - zaczęła się zastanawiać Katrina: - Ci co chcą jajo by za nim popędzili, a reszta za nimi może? Ale zostały by pewnie nietoperki i wampirek i ten twój nowy nie zapoznany jeszcze “przyjaciel”.
- To nie takie proste, iluzje trzeba sterować myślami, a nie mam jak sterować jej krokiem jak nie widzę gdzie biegnie, po chwili wniknęłaby w jakąś ścianę.- wytłumaczył Vinc.
-Albo uległa by rozproszeniu w wyniku braku koncentracji maga. Iluzje są dobre dla dzieci, prawdziwy mag szkoli się w wywołaniach lub nekromancji. To dziedziny dla prawdziwych mężczyzn.”-wtrącił się pan mózg, jak zwykle gadając dużo i nie na temat.
- Mój dziadek mawiał że wywołania nie przydają się na starość, zaklinanie i przywoływanie ponoć jest efektowniejsze, gdy nie ma kto zrobić obiadu. -powtórzył jedną z wielu życiowych mądrości swego dziadka Vinc.
- To jak nic, może się schowajmy do któregoś z pokoi. Mam proszek zacierania śladów.... może wąchacz nie wywącha gdzie Vinc nawiał? - podsunęła kolejny pomysł Katrina i zerknęła na współtowarzysza i dobytek.
-Zupełny brak ambicji.-”westchnął pan mózg.-”Za moich czasów, magowie wiedzieli do czego używać zaklęć. Na pewno nie do zupek i wełnianych papuci.
- Mój dziadek to wspaniały czarodziej! -oburzył się Vinc. - Tylko ma już lekką sklerozę i czasem zapomina dokończyć inkantacji... -dodał jeszcze do swej wypowiedzi smokowaty.
-Skleroza... w to mogę uwierzyć. Przypadłość zapewne rodzinna?”- spytał zaskakująco poważnym tonem Sidious.
- Nie, tylko dziadek ma sklerozę. -odpowiedział Vinc. - Ponoć to przez to, że kiedyś pomylił składniki do eliksiru dobrej pamięci i jakoś tak wyszło.
- Vinc... - rzekła w zamyśleniu Katrina wyciągając w stronę smokowatego dłoń z sakiewką: - A może by tak... Mam tutaj proszek zacierania śladów. Może byś stał się niewidzialny, poszedł tam do rogu korytarza, na chwilę wyskoczył za róg. I zanim by cię te nietoperki czy też wampir ujrzeli schowałbyś się spowrotem. Dałabym ci jeszcze te buty Hibbo -wskazała dłonią na swoje nogi na których miała latające buty: - Dzięki nim przyleciałbyś tu do nas nie zostawiając śladów i schowalibyśmy się w jakimś pokoju, wcześniej posypując koło niego trochę tego proszku, aby nie było, że weszliśmy do środka. Tam bym posypała znów proszkiem aby pokój sprawiał wrażenie nieużywanego od dziesięciu lat, wiesz... kurz, brud, pajęczyny. Ten co lezie twoim śladem polazłby za róg wtedy, powybijaliby się nawzajem, a my spokojnie byśmy w tym “zaniedbanym” pokoiku przeczekali, aż będzie można wyjść i wiać. Co ty na to? - zakończyła czekając na reakcję Vincenta na swój pomysł.
-Wiesz, że smarkaty skrada się jak ostatnia pierd... ofiara?”- odparł pan mózg. Po czym dodał.-”To jednakże może się udać, ale... może też i nie. Jest ryzykowne. Zbyt wiele założeń wobec przeciwników.
- Lepsze to niż czekać aż nas z obu stron zajdą. A niewidzialny nie musi się skradać... najwyżej tylko ciszej iść. - odrzekła mózgowi Katrina biorąc stronę Vinca w tej potyczce... słownej.
- Ale ja nie muszę wychodzić za róg... -powiedział Vinc uśmiechając się szeroko gdyż coś sobie przypomniał.- Możemy wykorzystać tą sztuczkę co przy walce z wampirem. Za pomocą kuglarstwa mogę stworzyć zapach, a Psikus może mi w tym pomóc, wie jak pachnę, a woń kształtują myśli, zaś on może mi w tym pomóc swoimi zdolnościami. -stwierdził uradowany zaklinacz.
Dziewczyna zanurzyła dłoń w dekolcie bluzki i wyciągnęła Psikusa spomiędzy piersi podając go Vincowi ze słowami: - Nic mu się nie stanie, prawda?
- Nieeee. -zapewnił Vinc.- Czar nie jest dotykowy rzucę go stąd, Psikus pomoże mi tylko sprecyzować zapach. -stwierdził rudzielec drapiąc chowańca za uchem. - Nie narażałbym go na niebezpieczeństwo przecież! -dodał jeszcze po czym z pomocą chowańca zaczął nakładać fałszywy trop prowadzący w stronę walczących. - Ma Pani przy sobie jakieś perfumy? -zapytał nagle.
Katrina uśmiechnęła się od ucha do ucha - Też pytanie! Od razu widać, żeś młodzik! - pogrzebała po kieszeniach kamizelki i podała niewielką fiolkę smokowatemu. - Taka wystarczy?


Vinc spojrzał na buteleczkę i uśmiechnął się. - Tak, mam nadzieje że jakoś specjalnie Pani za nimi nie przepadała. -powiedział i bez zbędnych ceremoni odkręcił flakonik wylewając na siebie całą zawartość. - I po moim zapachu, teraz do pokoju stwór nie zakręci. -stwierdził wesoło i skrzywił się. - Ale teraz dziwnie pachnęęęę... -jęknął jednocześnie oddając Psikusa Katrinie.
Ujęła Psikusa i od razu wpakowała go za bluzkę. - Jak dziwnie? Ładnie pachniesz! No... może trochę przesadziłeś z ilością -dodała lekko krzywiąc nos.
-Ptaszyny...zostawcie sobie flirt, na później.”-burknął mózg w słoiku.-”Czas wam się kończy.
- No to niech Pani szykuje ten proszek. -rzekł zaklinacz otwierając drzwi do najbliższego pokoju.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline