Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2011, 21:06   #26
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
TOMMY TOMBLE

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=T7H2nW4V7LI[/MEDIA]

Adrenalina połączona z instynktem samozachowawczym robiła swoje, nawet pokrwawiony, obolały i na wpółprzytomny Tommy zdołał wczołgać się wgłąb marketu i ukryć się miedzy półkami. Oparł się ciężko o jedną z nich. Serce niemalże wyrywało się z jego piersi, pot spływał po plecach. Szybko sprawdził czy niczego sobie nie złamał, a następnie zaczął badać swoją twarz powtarzając sobie w myślach: Nie jest dobrze... Nie jest dobrze... Nie mógł widzieć jak dokładnie to wygląda, ale jako chirurg znał się na rzeczy i szybko zdał sobie sprawę z ran, miał przynajmniej dwa zadrapania na lewym policzku, kolejne pod brodą i przy uchu, wreszcie przecięty łuk brwiowy, kilka milimetrów różnicy i pewnie nie mógł by się już pochwalić parą oczu.

Przyszła kolej na dalsze badania, dłonie i przedramiona miał zadrapane, lecz nie było to nic poważnego, najgorzej wyglądała jego lewa ręka na wysokości ramienia, wciąż tkwił w niej spory odłamek szkła. Nie był przyzwyczajony do takich widoków, nie od czasów akademii medycznej, jako chirurg plastyczny zawsze zjawiał się dopiero wtedy, gdy jego bogata pacjentka była już przygotowana, a on jedynie miał dokonać kilku kunsztownych poprawek, zebrać gratulacje i powitać kolejną córkę wpływowego prominenta, której nosek nie jest tak idealny jak być powinien. Teraz widział to z innej perspektywy i wcale nie podobała mu się ta zmiana. Potrzebował lepszego wyposażenia, nie był przystosowany do używania jakichkolwiek tanich zamienników, zawsze zapewniano mu produkty najwyższej klasy, a na ogołoconych półkach nie widział nawet jednej rzeczy, która mogłaby chociaż uchodzić za substytut. Nie mógł pozostać w jednym miejscu, zaczął się czołgać w stronę męskiej ubikacji, było to o tyleż trudniejsze, iż początkowa dawka adrenaliny przestała blokować ból i nagły atak ze zdwojoną siłą uderzył w jego członki. Pierwsze odezwało się ramię, a następnie również lewa noga, zacisnął jednak zęby i zdołał dotrzeć na miejsce. Zaparł się mocno rękoma by nieco się podnieść, a następnie wykorzystał je by wdrapać się po półkach. Koniec końców udało mu się podciągnąć i utrzymać się na nogach, naparł całym ciałem na drzwi i wpadł do środka.

Od razu cofnął się jak oparzony, między pisuarami, a kabinami rozciągnięte było ciało, było to starszy mężczyzna w mundurze policjanta. Ciało jeszcze nie zaczęło się rozkładać, więc nie mogło leżeć tu zbyt długo, ktoś zadbał już jednak o to by ograbić go z pistoletu, zostawił jednak pałkę, która znajdowała się u stóp Tommyego. Chirurg chwycił ją, zrobił kilka kroków, przez moment się zawahał, lecz w końcu użył jej by przewrócić mężczyznę na plecy. Policjant zginął od mocnego uderzenia w głowę, napastnik musiał kilka razy powtórzyć cios, bo nos i kości policzkowe ofiary wyglądały na kompletnie strzaskane. Rozwiązanie zagadki nie było trudne, wystarczyło spojrzeć na jeden z pisuarów by zauważyć na nim ślady krwi. Hałas w supermarkecie szybko przypomniał mu w jakiej sytuacji się znajduje, natychmiast doskoczył do drzwi i uzbrojony w pałkę zaczaił się za nimi. Liczył, że element zaskoczenia oraz kurs samoobrony, który odbębnił w zeszłym roku, wystarczą by pozbyć się napastnika. Czekał z podniesioną ręką, pierwsza osoba, która przekroczyłaby próg dostałaby zapewne mocny cios prosto w potylicę, a na jednym uderzeniu na pewno by się nie skończyło. Nikt jednak nie nadchodził. Prędzej czy później ktoś jednak musiał tu wparować, jeśli chcieli go dopaść musieli dobrze sprawdzić wszystkie pomieszczenia.

Wstrzymał oddech, doskonale słyszał czyjeś kroki, jego przeciwnik był tuż tuż. Zmysły zaczęły mu się wyostrzać, miał wrażenie, iż każdy szmer, który powodował najmniejszym ruchem, z każdą chwilą zdradzał coraz dokładniej jego pozycję. Drzwi lekko się uchyliły, pot spływał Tommyemu po twarzy, rany zaczynały go piec, lecz teraz to nie było ważne. Dłoń czekała aż wreszcie mózg wyśle wiadomość, aż dotrze rozkaz, który umożliwi wyzwolenie całej agresji i atak na potwora, który chciał go dostać. Nagle rozległ się strzał, który sprawił, że Tomble prawie podskoczył, już wiedział, że ta chwila będzie jego ostatnią, był na to przygotowany. Ręka zaczęła mu się trząść, zrobiło mu się sucho w ustach, na szczęście lęk nie pozwolił mu wyrzec choćby słowa, bo zacząłby wrzeszczeć jak oszalały. W markecie zrobiło się głośno, napastnik puścił drzwi i odbiegł gdzieś, a chwilę później rozległy się kolejne strzały.

- Jak zrobiłeś coś mojemu bratu to zajebie cię słyszysz! Jesteś już martwy, słyszysz gnoju?! – Usłyszał czyjś krzyk, meksykański akcent, aż dziw, iż w takiej chwili potrafił go odróżnić.

Dobiegł go kolejny rumor jakby przewróciło się coś ciężkiego, zebrał w sobie całą odwagę i powoli otworzył drzwi, tym razem odgłos wystrzału nie podziałał na niego jak wcześniej, już bardziej bać się w końcu nie mógł, wiele ryzykując postanowił wyjrzeć by się rozejrzeć.

– Tommy już jest bezpiecznie! Możesz wyjść! Mamy więźnia do przesłuchania. -
Był to znajomy głos, dałby głową, że to jeden z motocyklistów, z którymi jechali.

Wyszedł z toalety, nie do opisania jest ulga jaką poczuł, gdy na własne oczy ujrzał Freddyego, jednak była szansa na to by przeżyć. Pomachał mu dłonią i jeszcze na moment wrócił do ubikacji, z żalem rozdarł rękaw swojej koszuli i namoczył go wodą, a następnie przygryzł zębami policyjną pałkę i wyciągnął sobie z ramienia odłamek szkła. Przewrócił oczami, gdy ból uderzył mocniej. Przemył ranę, a następnie obandażował ją własnym rękawem. Na jakiś czas to powinno wystarczyć, gorzej było z raną na nodze, nie tkwił w niej żaden odłamek, ani też nie była zbyt głęboka, ale ciągnęła się od kolana aż po kostkę i powinien nie tylko czymś ją odkazić, lecz również postarać się o szycie. Wlokąc za sobą nogę powoli doczłapał się do mężczyzny, niski motocyklista poradził sobie z Latynosami, jego również nie udało się im dorwać. Tommy podniósł leżący na podłodze pistolet należący do jednego napastników, bez słowa wymierzył dwa kopniaki w żebra trupa, a następnie spojrzał na Freddyego.

- Dobrze cie widzieć - powiedział po czym zerknął na drugiego z Latynosów - Wygląda na to, że się zabawimy amigo. Pożałujesz, że przestałeś strzyc trawniki. - Wymierzył mu cios w twarz. - Wetback!
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline