Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2011, 23:50   #115
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
On chce cię widzieć TAM!

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=v2H4l9RpkwM[/MEDIA]

Prosty, jasny komunikat. "Tam" oznaczało zaułek w którym wszystko się zaczęło, za klubem Pojutrze, w Mieście które nigdy nie śpi, na granicy Brooklinu i Soho.

Patrick Cohen leżał w brudnej zaspie śniegu i spoglądał w niebo. Na kamiennej twarzy zaczęła się rodzić emocja. Nieruchome od dawna kąciki ust drgnęły. Zastane mięśnie twarzy zaczęły się poruszać.

Na twarzy patologa pojawił się szeroki uśmiech.

- Astaroth! - rzekł wyszczerzony patrząc w szare niebo ogrodzone gzymsami brzydkich ścian zaułka. Miał w dupie czy usłyszy go ktoś przypadkowy. - Skoro mnie widzisz, to zakładam, że również słyszysz. Słuchaj i słuchaj uważnie, bo chcę żebyś rozumiał, co się teraz stanie. Nie dałeś mi ŻADNEGO powodu, żeby interesowało mnie to, czego chcesz. Rozumiesz? Ż-a-d-n-e-g-o. Żadnej wiążącej obietnicy, groźby, umowy. Nic. Jestem zdany na siebie i muszę polegać na swoim instynkcie. A ten podsuwa mi jedno rozwiązanie: twoje mojo zostawiam do odbioru u przemiłej Szczurzycy imieniem Unkath. Myślę że obaj zyskujemy. Odrobina dyplomacji i ją odzyskasz, a ja pozbędę się twojej łapy z dupska. Proste i sprawiedliwe. Jeśli uważasz inaczej - zapraszam, przeszkodź mi i przedstaw kontrpropozycję. Jeśli nie - żegnaj. Bycie twoją pacynką może nie było przyjemnością, ale na pewno rozwijającym doświadczeniem

***

Wybuch jądrowy na razie po prostu przyjął do wiadomości. Zapamiętał i zostawił do przemyślenia na później. Teraz musiał skupić się na tym co było w danej chwili najważniejsze.
Musiał wrócić do Miasta Miast. Teraz. Już. Natychmiast. Po Granda, Kalinsky, by wywiązać się z umowy z Unkath i znaleźć Wieżę.

- Pacjentki zostały wczoraj... przeniesione. - ogłosiła recepcjonistka w szpitalu na Bronksie. Brama do Metropolis została zdemontowana. To coś oznaczało. Coś, czego nie rozumiał, a co chwilowo nie miało znaczenia. Po prostu przeszkoda na drodze.

Stosunkowo prosta do pokonania.

Cohen usiadł w poczekalni i odczekał dziesięć minut. Dokładnie tyle trwało, zanim stanęła przed nim przysłana przez Unkath pielęgniarka.

***

Metro. Potem krótki spacer. Pielęgniarka zaprowadziła Cohena do najnędzniejszej części Queens.

Bezdomni grzejący się przy koksownikach, pijący, śpiący i załatwiający swoje potrzeby w bramach opuszczonych kamienic. Zamurowane okna, kiepskie grafitti, cały kwartał zabudowy sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz rozlecieć i niewiele różnił się od krajobrazu Metropolis.

Namiot do której go przyprowadzono przypominał cygańską jurtę. Cohen podziękował przewodniczce i wszedł do środka.

Półmrok. Graciarnia pełna bezużytecznych szpargałów. Rozpadająca się kanapa, zaśniedziała klatka z monstrualnym, zdechłym gryzoniem, butelki, puszki pełne szpargałów... po namiocie nie dało się poruszać nie patrząc pod nogi. Do tego zapach. Zaduch, smród sierści i odchodów, do złudzenia przypominający zapach w szczurzym leżu po drugiej stronie lustra.

Pośrodku siedziała stara, bezzębna, zasuszona baba. Znajome, przenikliwe oczy staruchy świdrowały nowoprzybyłego, a usta rozciągnęły się w bezzębnym uśmiechu.

- Udało sie wam? - głos Unkath w ludzkiej formie niewiele się różnił od postaci z drugiej stronie lustra.

- Nie. - doparł krótko. - Zaszły pewne... komplikacje.

Streścił wydarzenia poprzedzające wyrzucenie go z Metropolis.

- Więc jesteś mi coś winien - rzekła nie przestając się uśmiechać.

- Oczywiście. Nasza umowa była w tym punkcie jasna. - rzekł siadając naprzeciw niej i odwzajemniając uśmiech. Był o uśmiech człowieka który wie gdzie i dlaczego jest. To co miało się wydarzyć za chwilę rozstrzygnie, czy była to uzasadniona pewność siebie, czy zwykła arogancja.

Bo granica jest kurewsko płynna, wiesz staruszku? Wiem, że wiesz.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 29-04-2011 o 23:57.
Gryf jest offline